Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Nadszedł czas Buksy

Data publikacji: 10 kwietnia 2018 r. 22:42
Ostatnia aktualizacja: 10 kwietnia 2018 r. 22:42
Piłka nożna. Nadszedł czas Buksy
 

W sobotnim meczu z Legią w Warszawie na pozycji środkowego napastnika zagrał Adam Buksa. Wypadł korzystnie, oddał jeden celny strzał, wygrał 10 pojedynków – to trzeci wynik w drużynie, oszukał raz Pazdana na tyle, że sędzia był zmuszony ukarać reprezentanta Polski żółtą kartką.

Mecz z Legią był trzecim występem tego piłkarza w wyjściowym składzie w tym roku, w dwóch poprzednich Buksa nie był najbardziej wysuniętym piłkarzem w zespole, miał przed sobą Rasmussena lub Zwolińskiego. Tym razem poprzeczka zawisła wyżej, musiał sobie radzić sam z wysokiej klasy obrońcami Legii i wypadł całkiem udanie.

Buksa gola jednak nie zdobył, jest w obecnym sezonie już piątym piłkarzem, który rozpoczynał mecz na pozycji środkowego napastnika. Pogoń w 30 meczach sezonu zasadniczego zdobyła zaledwie trzy gole z gry po strzałach napastników rozpoczynających mecz w wyjściowym składzie.

Dwa gole jako napastnik zdobył Adam Frączczak, jednego Morten Rasmussen. Ten pierwszy jako napastnik rozpoczynał mecz jedenaście razy, ten drugi cztery razy. Częstotliwość, z jaką obaj posyłali piłkę do bramki przeciwnika, nie poraża, obaj są doświadczonymi zawodnikami, po trzydziestce, wymaga się od nich zdecydowanie więcej, jak od młodzieżowców.

Zwoliński bez gola

Żaden z nich nie utrzymał pozycji w zespole, to świadczy o tym, że zadania środkowego napastnika obu przerastały. Aż trzynaście razy na pozycji środkowego napastnika mecz zaczynał Łukasz Zwoliński i ani razu nie zdobył gola jako gracz podstawowy.

Jedyny zdobyty przez niego gol padł w meczu z Górnikiem Zabrze, Zwoliński wystąpił wtedy w roli zmiennika. 25-letni wychowanek Pogoni zaliczył w obecnym sezonie też dwie asysty i też obydwie jako gracz wchodzący na boisko z ławki rezerwowych. Było to w spotkaniu z Termaliką Nieciecza.

W obecnym sezonie nie zdarzyło się jeszcze, żeby brał udział w golu dla swojej drużyny, grając od pierwszej minuty. Po raz ostatni zdobył bramkę jako gracz podstawowy 11 września 2016 roku. Minęło zatem od tamtego czasu aż 19 miesięcy. To jest czas absolutnie niedopuszczalny, ale w Pogoni mamy z takim zjawiskiem do czynienia.

Tylko w jednym meczu w roli napastnika rozpoczynał mecz Marcin Listkowski. Było to w spotkaniu z Górnikiem Zabrze rozgrywanym w Szczecinie. To był akt rozpaczy ze strony Macieja Skorży. Kilka dni wcześniej dwa razy niemal do pustej bramki w meczu o Puchar Polski z Bytovią nie trafił Zwoliński, kontuzjowany był Frączczak, więc szkoleniowiec postawił na 19-latka.

Akt rozpaczy Skorży

Wcześniej trener nie widział piłkarza na tej pozycji, zawodnik podczas treningów nie ćwiczył określonych zachowań na tej pozycji, nie był do występu na nowej pozycji przygotowywany, choć do Pogoni został sprowadzony jako napastnik, a obecnie nikt nie ma w klubie pomysłu na to, jakie powinno być optymalne miejsce na boisku młodzieżowego reprezentanta Polski.

Trenerzy Pogoni w 30 meczach desygnowali do gry w ataku, gdzie jest praktycznie jedno miejsce aż pięciu piłkarzy. To efekt ciągłych poszukiwań, niezadowolenia z dotychczasowych osiągnięć i próby znalezienia optymalnego wariantu. To trudna pozycja, wymagająca doświadczenia, siły, odporności, dobrego wyszkolenia, mało jest dobrych napastników młodych, przeważnie grają tam zawodnicy po trzydziestce, tak jak na bramce.

Każdy z tych pięciu piłkarzy tworzył w zasadniczej części sezonu odrębną i różniącą się od siebie historię. Frączczak to jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy w drużynie, bardzo wszechstronny, mogący spełniać różne role, także na pozycji napastnika.

Doraźne rozwiązanie

Od samego początku jednak było wiadomo, że jego gra na tej pozycji to tylko rozwiązanie doraźne, piłkarz ma duże piłkarskie ograniczenia, kiepsko gra tyłem do bramki, ma braki techniczne, potrafi znaleźć się w polu karnym, ale zdecydowanie więcej korzyści ma drużyna, gdy rozpoczyna spotkanie na innej pozycji niż środek ataku.

Łukasz Zwoliński z całą pewnością przejdzie do klubowej historii jako gracz o niespotykanym dotąd kredycie zaufania. Na piłkarza stawiali w klubie tacy trenerzy, jak: Marcin Sasal, Artur Skowronek, Dariusz Wdowczyk, Jan Kocian, Czesław Michniewicz, Kazimierz Moskal, Maciej Skorża i Kosta Runjaic. To jest łącznie ośmiu szkoleniowców. Piłkarz w pierwszej drużynie debiutował jeszcze w I lidze aż sześć lat temu i wciąż jest traktowany jako gracz na dorobku.

Piłkarz od początku 2016 roku rozegrał 71 ligowych spotkań i zdobył w tym czasie 4 gole. Byłoby bardzo trudno znaleźć w Europie napastnika tak mocno forsowanego i tak bardzo nieskutecznego. W Pogoni tak się dzieje od dłuższego czasu, a kolejne próby pozyskiwania nowych napastników pokazują, że mają oni bardzo duży kłopot z wygraniem rywalizacji z konkurentem, który w 71 ostatnich meczach zdobył 4 gole.

Buksa wywalczył skład

W meczu z Legią w wyjściowym składzie zagrał Buksa, ale dopiero po raz pierwszy w tym roku. Wcześniej leczył kontuzję, a po okresie przygotowawczym był piłkarzem niżej w hierarchii od Zwolińskiego. Zwoliński i Rasmussen w tegorocznych meczach po cztery razy rozpoczynali grę w wyjściowym składzie, co pokazuje, że trener Runjaic na temat obu piłkarzy ma bardzo podobną opinię. Można zgadywać, że opinię niezbyt przychylną.

Pogoń w obecnym sezonie zawiodła się już na piłkarzu od lat najbardziej wszechstronnym (Frączczak), na piłkarzu uznanym za największy w ostatnich latach klubowy talent (Zwoliński), na piłkarzu wciąż rokującym, ale niespełniającym oczekiwań (Listkowski) i na absolutnej gwieździe ligi duńskiej, ale prezentującej się mocno przeciętnie w jeszcze słabszej lidze polskiej (Rasmussen).

Trener Runjaic sięgnął zatem po Buksę i przynajmniej w obecnym sezonie piłkarz ten pozostaje ostatnią nadzieją, choć gola też jeszcze nie zdobył. Pogoń zatem próbuje różnych rozwiązań i żadne dotąd nie przyniosło spodziewanych efektów. Trzeba też pamiętać o testowanym podczas zgrupowania w Turcji Lubomirze Tupcie, na którego klub ostatecznie się nie zdecydował.

Nie można zatem powiedzieć, że klub się leni, stara się załatać dziurę po Marcinie Robaku różnymi sposobami, ale póki co żadna z opcji nie spełnia oczekiwań. Zawodzi stawianie na swoich wychowanków, zawodzi stawianie na uznanych zagranicznych napastników, jak i na doświadczonego i zżytego z klubem kapitana.

Chciałoby się powiedzieć, że nastał czas Buksy, tym bardziej, że klub będzie musiał podjąć decyzję, czy chce piłkarza wykupić z Zagłębia Lubin. Zawodnik jest obecnie wypożyczony i jeżeli w pozostałych siedmiu meczach nie spełni oczekiwań, to poszukiwania nowego napastnika trzeba będzie wznowić. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA