Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Niewykorzystany potencjał Gyurcso

Data publikacji: 29 marca 2018 r. 18:55
Ostatnia aktualizacja: 30 marca 2018 r. 13:22
Piłka nożna. Niewykorzystany potencjał Gyurcso
 

27-letni Adam Gyurcso znakomicie zaaklimatyzował się w drużynie Hajduka Split. W minioną sobotę ponownie wystąpił w meczu przeciwko polskiej drużynie, na dobrze sobie znanym polskim stadionie w Zabrzu. Miejscowy Górnik w towarzyskim spotkaniu z okazji jubileuszu 70-lecia klubu podejmował zaprzyjaźniony Hajduk i w obecności 21 369 kibiców wygrał 3:2 (2:2).

Pierwszą bramkę dla gości, otwierającą wynik meczu zdobył wypożyczony z Pogoni piłkarz pięknym strzałem z rzutu wolnego. W Szczecinie po raz ostatni tak wykonującego rzuty wolne widziano go podczas październikowego sparingu ze Stilonem Gorzów.

Gyurcso zdobył dla Pogoni 10 goli, w tym jednego w Pucharze Polski. Tylko jedna z tych bramek padła po bezpośrednio wykonanym rzucie wolnym. Było to na początku jego przygody w Pogoni, niemal równo dwa lata temu podczas marcowego spotkania z Cracovią. W całym poprzednim roku kalendarzowym węgierski skrzydłowy nie zdobywał już bramek nie tylko z rzutów wolnych, ale też z gry. Jedyne gole, jakie zapisywał na swoje konto padały po strzałach z rzutów karnych.

Kolejka do wolnych

Inna sprawa, że Gyurcso coraz rzadziej zaczął do rzutów wolnych podchodzić. Z prawej strony boiska najczęściej wykonywał je Ricardo Nunes, a z lewej na zmianę Spas Delew i Adam Frączczak. Gyurcso był w tej hierarchii znacznie dalej, choć już w Videotonie mnóstwo bramek strzelał właśnie po rzutach wolnych, a Pogoń bardzo liczyła na to, że tak samo będzie w Szczecinie. Tak się jednak nie działo, jeden gol z rzutu wolnego na dwa lata, to zdecydowanie mniej, niż się spodziewano.

Piłkarz w Hajduku spotkał się z zupełnie inną sytuacją. Już w pierwszym sparingowym meczu wypadł znakomicie. Zdobył dwa gole w towarzyskim spotkaniu ze słowackim AS Trencin. W nowej drużynie szybko stał się jednym z liderów, w spotkaniach ligowych zagrał cztery razy, zdobył dwa gole, zaliczył asystę.

W meczu z Górnikiem dało się zauważyć, że partnerzy z zespołu mają do niego zaufanie, traktują poważnie i z szacunkiem. Gyurcso podchodzi niemal do wszystkich stałych fragmentów gry, jego gol potwierdził tylko, że w tym elemencie, jak i też w innych, jego potencjał nie został w Pogoni należycie wykorzystany.

Odzyskał pewność siebie

Gyurcso wygląda na boisku na piłkarza pewnego siebie, dzięki wrodzonej szybkości łatwo dochodzi do pozycji strzeleckich. Potwierdza przy tym, że dobry piłkarz nie potrzebuje zbyt wiele czasu na aklimatyzację. To bardzo częsty wybieg w stosunku do piłkarzy, którzy nie radzą sobie w nowym otoczeniu, nie pasują do niego. To wybieg bardzo często stosowany przez władze klubu, które chcą usprawiedliwić przez to transferową pomyłkę.

Gyurcso w Hajduku odnalazł się błyskawicznie, również w Pogoni rozpoczął od mocnego uderzenia. Zdobył gola już w swoim premierowym występie, później nie zawsze spełniał oczekiwania, trener Michniewicz chciał go nauczyć zachowań w defensywie, chciał przez to sprawić, żeby piłkarz stał się graczem bardziej klasowym, bardziej kompletnym. Zawodnik był w tym względzie opornym uczniem, nie poddawał się wytycznym i wskazówkom szkoleniowca.

Z chwilą objęcia funkcji szkoleniowca przez Kazimierza Moskala, gra reprezentanta Węgier nabrała wigoru. Sezon 2016/17 był dla niego bardzo udany. Wrócił do reprezentacji, zdobył w eliminacyjnych meczach do mistrzostw świata dwa gole, stał się w Pogoni pierwszym, historycznym graczem spoza Polski, który dokonał tego w eliminacyjnym meczu.

20 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej

Węgier w poprzednim sezonie zdobył 8 goli (5 w lidze, 2 w reprezentacji, jeden w Pucharze Polski) i zaliczył 12 asyst. Łącznie to jest aż 20 punktów do klasyfikacji kanadyjskiej. W Pogoni był najbardziej eksploatowanym graczem w drużynie, w sezonie 2016/17 zaliczył ponad 87 procent możliwych minut do rozegrania. Łącznie w sezonie 2016/17 zagrał w 46 meczach (35 w lidze, 6 w reprezentacji, 5 w PP).

Był jednym z dwóch piłkarzy, który przekroczył granicę 80 procent. Drugim takim zawodnikiem był Mateusz Matras. Dziś obu nie ma już w drużynie, a jeszcze rok temu byli jej najbardziej niezbędnymi ogniwami. Nic zatem dziwnego, że jakości w grze portowców jest coraz mniej.

Gyurcso w roku 2016 został przez czytelników Kuriera wybrany najlepszym obcokrajowcem roku, w sezonie 2016/17 jako jeden z dwóch piłkarzy wybrany został dwukrotnie jako najlepszy piłkarz miesiąca. W historii klubu było tylko trzech obcokrajowców mających na koncie więcej zdobytych goli w ekstraklasie (Edi, Akahoshi, Milar), Gyurcso jest natomiast najskuteczniejszym Europejczykiem spoza Polski.

Klasowy piłkarz

To wszystko pokazuje, z jakiej klasy piłkarzem klub postanowił się rozstać. Na razie tylko w formie wypożyczenia, jednak nie ulega wątpliwości, że szanse na powrót do zespołu są praktycznie żadne. W przyszłym roku piłkarzowi kończy się umowa, a transfer dokonany został z myślą o znacznym zarobku.

Jak dotąd klub realizował dość kosztowne należności z tytułu podpisanej umowy, nie potrafił jednak stworzyć takiego zespołu, w którym gwiazdor reprezentacji Węgier mógłby pokazywać swój potencjał w takim stopniu, jak robił to w Videotonie i jak dzieje się to obecnie w Hajduku.

Gyurcso przychodził do Pogoni jako wolny gracz, klub nie musiał za jego transfer płacić, ale wiadomo przecież, że w świecie futbolu nie istnieje coś takiego, jak darmowy piłkarz. Czasem po prostu te pieniądze nie trafiają na konto klubu, który go sprzedaje, ale kupujący wydać je musi.

Przychodził do czołowej drużyny

Gyurcso przychodząc do Szczecina miał wiedzę taką, że to jest czwarty zespół w ligowej tabeli, z dużymi aspiracjami sukcesów krajowych i nawet zagranicznych, chcący być coraz silniejszy, mający plany wzmacniania drużyny i jej ulepszania. Taką perspektywę mu przedstawiono. Odchodził natomiast z zespołu zajmującego ostatnie miejsce, przegrywającego regularnie, wokół którego wytworzyła się fatalna atmosfera, a Gyurcso stał się kozłem ofiarnym.

Gdy drużyna w sezonie 2016/17 była jeszcze na poziomie ligowego średniaka, to Gyurcso był ważną jej częścią, można powiedzieć, że jednym z motorów napędowych. Gdy jednak jesienią 2017 roku nastąpił całkowity rozkład, zespół był na ostatnim miejscu z trenerem nie radzącym sobie w kryzysowej sytuacji, Gyurcso ponadto przestał otrzymywać powołania do reprezentacji Węgier, to zdał sobie sprawę, że Szczecin nie jest najlepszym dla niego miejscem na kontynuowanie kariery i indywidualny rozwój.

Pogoń nie wykorzystała faktu posiadania w drużynie piłkarza o więcej, niż przeciętnych umiejętnościach i jedyne co pozostaje, to kibicowanie piłkarzowi w chorwackim klubie, bo tylko jego dobra gra może spowodować, że Pogoń na odejściu piłkarza zdoła jeszcze zarobić jakieś pieniądze. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Stachnik

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pomorzanin
2018-03-30 13:18:25
Kolejny artykuł o tym jak wspaniali są piłkarze, trenerzy czy działacze, którzy odeszli ze Szczecina. Wcześniej było o straconych juniorach, którzy wg autora wszyscy powinni grać w dorosłej Pogoni, potem o talentach z lat 70/80 i trenerach, którzy są wspaniali jak już odejdą, teraz to. Dziwne podejście autora... "Wszędzie lepiej tylko nie u nas" - trochę już to stare i niemodne podejście do życia.
HappyMan
2018-03-30 06:08:34
W głównej mierze to kwestia mentalności miasta i tego zakorzenionego w tkance społecznej defetyzmu. Wystarczy wolniej i dwukrotnie przeczytać powyższy artykuł, niedopowiedziane: żal, gorycz, frustracja. Trudno jest wybić się i łapać energię, gdy wokół ludzie zdołowani, permanentnie umiejszajcy się i budujący swą tożsamość na byciu zawsze zawiedzionym.
vnvbn
2018-03-29 23:04:44
mroczek ,stolar i inni prowadza ten klub na dno......ani ta przereklamowana akademia pogoni nie zasila zawodnikami pierwszej druzyny ( na sile forsuja jakis kowalczykow itp) ani nie potrafia zrobic dobrych transferow.....
Mks
2018-03-29 19:04:38
Zawsze mnie dziwiło że w Pogoni nikt mu wolnych nie daje zawsze Fraczczak sie wpychal a kazdy orientujacy sie kibic doskonale wiedzial ze Wegier bije wolne jak malo kto. Ale jak widac trenerzy mieli gow...do powiedzenia
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA