Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. O punkty w święto pracy

Data publikacji: 01 maja 2020 r. 14:18
Ostatnia aktualizacja: 02 maja 2020 r. 00:29
Piłka nożna. O punkty w święto pracy
 

W epoce PRL dzień 1 maja obchodzono bardzo hucznie. Tak było tez 43 lata temu za czasów Edwarda Gierka. To był jednak też dzień wielkiego sukcesu polskiej reprezentacji piłkarskiej, która w eliminacyjnym meczu do mistrzostw świata w Argentynie pokonała w Kopenhadze Danię 2:1.

To nie był na tamte czasy światowy piłkarski potentat, ale miał w swoich szeregach piłkarza, który wyrastał ponad przeciętność. Allan Simonsen właśnie w roku 1977 wygrał Złotą Piłkę, dwa lata wcześniej doprowadził Borussię Moenchengladbach do triumfu w pucharze UEFA. Również w meczu z Polską dał się mocno we znaki, zdobył honorową bramkę dla swojej drużyny, ale nie wystarczyło to do wygranej, ani nawet zdobycia jednego punktu.

Mecz z Danią w Kopenhadze był jednym z sześciu, jakie w reprezentacji rozegrał Czesław Boguszewicz. To był przez dziewięć lat kluczowy piłkarz w drużynie Pogoni Szczecin, rozegrał dla szczecińskiego klubu aż 175 spotkań na poziomie ekstraklasy, został sprowadzony przez trenera Stefana Żywotko z Gryfa Słupsk w roku 1967. Był pierwszym piłkarzem urodzonym już w latach 50, który zagrał w drużynie Pogoni.

Trójka ze Słupska

Do Pogoni z tamtych stron trafiło wtedy do Szczecina trzech młodych graczy: Boguszewicz, Mirosław Justek i Tadeusz Czubak. Najszybciej w ekstraklasie zadebiutował ten pierwszy, nie miał jeszcze skończonych nawet 18 lat. Do dziś pozostaje jednym z najmłodszych debiutantów Pogoni na poziomie ekstraklasy.

W tym samym czasie szanse debiutu otrzymał Justek, a Czubak dopiero w sezonie 1968/69. Czubak, to był kolega z reprezentacji Polski juniorów Zenona Kasztelana, a w kadrze pierwszej drużyny Pogoni było wtedy jeszcze kilku srebrnych medalistów mistrzostw Polski juniorów z roku 1965: Ryszard Malinowski, Jerzy Jatczak i Andrzej Rynkiewicz.

Boguszewicz z Justkiem w tym samym czasie zostali piłkarzami Pogoni i w tym samym czasie szczeciński klub opuścili. Ten pierwszy trafił do Arki Gdynia, a ten drugi do Lecha Poznań. To nie były czasy, kiedy zmiany barw klubowych odbywały się tak często, jak obecnie, piłkarze raczej byli przypisani do klubów na długie lata.

Do Arki i Lecha

Transfery w jednym czasie dwóch czołowych zawodników: Boguszewicza i Justka musiały zatem wywołać w szczecińskim środowisku piłkarskim dość spore poruszenie i tak też było. Szczególnie odejście Justka do znienawidzonego Lecha potraktowano, jako zdradę.

Obaj w drugiej połowie lat 70 należeli do najlepszych w Polsce lewych obrońców i byli powoływani do reprezentacji przez trenera Jacka Gmocha. Boguszewicz zadebiutował w reprezentacji jeszcze jako piłkarz Pogoni i jeszcze dzięki powołaniu przez Kazimierza Górskiego.

Wiosną 1976 roku polska reprezentacja przygotowywała się do turnieju olimpijskiego w Montrealu, a Boguszewicz dostał szansę gry w przegranych towarzyskich meczach z Grecją i Szwajcarią. Ostatecznie w kadrze na Igrzyska Olimpijskie się nie znalazł, ale latem 1976 roku postanowił zmienić klub. Trafił do Arki, w której jego kariera doznała jeszcze większego rozpędu.

Zastąpił Rudego

Był dla piłkarza w znakomitym wieku, miał 26 lat, nowy trener reprezentacji widział w nim konkurenta dla Wojciecha Rudego. W meczu z Danią rozegranym dokładnie 40 lat temu Boguszewicz zagrał od 24 minuty, zastąpił na boisku kontuzjowanego Rudego i spisywał się całkiem dobrze.

To był jego pierwszy występ w reprezentacji w meczu o punkty, nadzieje miał spore, ale jesienią 1977 roku przeżył wielkie rozczarowanie. Podczas jednego z treningów, który odbywał się w jesiennej aurze, na błotnistym boisku dostał ciężką, nasiąkniętą wodą piłką w oko i uszkodził je na tyle mocno, że zaledwie w wieku 27 lat musiał zawiesić znakomicie rozwijającą się karierę piłkarską.

Los chciał, że na jego nieszczęściu skorzystał były kolega z Pogoni Szczecin Mirosław Justek, który po odejściu z Pogoni do Lecha został przekwalifikowany ze skrzydłowego na pozycję lewego obrońcy i dzięki temu wywalczył sobie miejsce w reprezentacji na Mundial w Argentynie w roku 1978.

Szczeciński paradoks

To był swoisty paradoks, że w eliminacjach do mistrzostw świata grało dwóch bocznych obrońców pracujących na swoją piłkarską renomę w Pogoni Szczecin: Henryk Wawrowski i Czesław Boguszewicz, a na finałowy turniej pojechał trzeci muszkieter z Pogoni Mirosław Justek – wtedy już gracz Lecha Poznań, ale wcześniej aż przez dziewięć sezonów podstawowy zawodnik Pogoni.

Zarówno Boguszewicz, jak i Justek odchodzili z Pogoni w roku 1976, rok później szczeciński klub opuścił trener Bogusław Hajdas, który w latach 70 wprowadził młodą szczecińską drużynę na wysoki poziom. To właśnie dzięki jego pracy do reprezentacji wtedy i trochę później trafiali nie tylko Wawrowski, Boguszewicz, Justek, ale powoływani przez trenera Gmocha byli też: Zenon Kasztelan i Zbigniew Kozłowski.

Rok 1976, to był czas, kiedy po raz pierwszy o piłkarzach Pogoni zaczęło się głośno mówić w kontekście gry w reprezentacji, która wtedy była trzecią siłą na świecie, uchodziła słusznie za jedną z najlepszych, miała piłkarzy na najwyższym światowym poziomie. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

ku przypomnieniu
2020-05-01 23:58:41
Czesiu Boguszewicz zaczynał w "Cieślikach" Słupsk.Czy ktoś wie o tej wylęgarni piłkarskich diamencików ???
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA