W piątek dokonano wyboru najlepszej jedenastki 100-lecia PZPN. W drużynie marzeń znalazł się między innymi Jerzy Gorgoń, który w latach 60 ubiegłego wieku był bliski przenosin do Pogoni Szczecin. Do przeprowadzki brakowało niewiele, ale w ostatniej chwili do walki o piłkarza włączył się Górnik Zabrze.
W latach 1962-67 Górnik pięć razy z rzędu zdobywał tytuł mistrzów Polski. Wygrywał z zadziwiającą łatwością i z ogromną przewagą nad konkurentami. Do drużyny trafiali najlepsi polscy piłkarze. na Górnym Śląsku niemal każdy kibicował Górnikowi, każdy młody chłopak chciał grać w tym zespole
- Górnik był wtedy takim zespołem, że inne drużyny mogły z nim konkurować tylko przez 20 minut gry – mówi Bogdan Maślanka, w latach 60 piłkarz Pogoni Szczecin. - Potem dominowali już wyraźnie i praktycznie robili, co chcieli.
W roku 1966 Pogoń powróciła do ekstraklasy, a szczecińscy kibice zastanawiali się, jak sobie poradzi z wielkim Górnikiem. Obie drużyny miały się spotkać w 10 kolejce spotkań, a Pogoni nikt nie dawał najmniejszych szans. Do meczu przystępowała po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa, a Górnik wręcz przeciwnie – w sześciu poprzednich pojedynkach ani razu nie przegrał.
Szczecińska publiczność była jednak świadkiem historycznego wydarzenia, bo portowcy wygrali z Górnikiem po raz pierwszy w historii – po serii 10 meczów bez zwycięstwa. Ograli mistrzów Polski 1:0, a decydującego o zwycięstwie gola strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego zdobył Jerzy Krzystolik.
Marian Kielec wdał się w polu karnym w przepychankę z Hubertem Kostką, zablokował go i uniemożliwił skuteczną interwencję. W rewanżu Górnik wygrał 3:1, a jedną z bramek zdobył debiutujący, 18 letni Jerzy Gorgoń.
- Pamiętam, że po tamtym meczu śmialiśmy się, że grał w tej świetnej drużynie jakiś olbrzym, który nic nie umiał – wspomina B. Maślanka. - Po latach okazało się jednak, że był to fantastyczny piłkarz, a my go bardzo źle oceniliśmy po pierwszym kontakcie.
Piłkarz Pogoni nie wiedział też wtedy, że Gorgoń w tym samym roku był bliski przejścia do Pogoni Szczecin. Lucjan Kosobucki wypatrzył olbrzyma w maleńkim śląskim klubie MGKS Mikulczyce. Był u młodego piłkarza w domu, bez problemów dogadali się i nic nie wskazywało, że coś może potoczyć się inaczej.
Lucjan Kosobucki czekał na Gorgonia w Szczecinie, ale piłkarz nie przyjeżdżał. O wszystkim zadecydował przypadek. W Górniku dowiedzieli się, że młodym piłkarzem ze Górnego Śląska zainteresowana jest Pogoń. Nikt w tak potężnym klubie, jak Górnik nie zaprzątał sobie wówczas głowy jakimś juniorem, tym bardziej, że na pierwszy rzut oka Gorgoń nie sprawiał wrażenia piłkarskiego wirtuoza.
Poszło o rzecz ambicjonalną. Górnik nie zamierzał wypuszczać piłkarza, którym interesował się inny I-ligowiec. Można zaryzykować tezę, że gdyby nie zainteresowanie Pogoni Gorgoniem, to piłkarz mógł nigdy nie trafić do ekstraklasy. ©℗ Wojciech Parada