II liga piłkarska: POGOŃ Siedlce - BŁĘKITNI Stargard 3:2 (1:2); 1:0 Margol (13), 1:1 Sanocki (17), 1:2 Fadecki (29), 2:2 Margol (55), 3:2 Walków (80).
BŁĘKITNI: Rzepecki - Szrek, Ostrowski (83 Bednarski), Sadowski, Nowak - Sanocki (59 Kurbiel), Cywiński (61 Bochnak), Łysiak, Paczuk (77 Jabłoński), Fadecki - Gawron
Czerwona kartka: Gawron (74, za drugą żółtą). Żółte kartki: Wiktoruk, Repka - Cywiński, Gawron, Ostrowski, Paczuk.
W sobotę stargardzianie rozegrali drugi wyjazdowy mecz z rzędu i ponieśli drugą pechową porażkę, tak jak w Bytowie tracąc decydującą bramkę dopiero w końcówce. Ciekawy mecz oglądali w Siedlcach kibice, a szczęśliwe zwycięstwo odniosła Pogoń, zaś Błękitni mimo porażki, pokazali się z dobrej strony.
Już w 7 minucie nasz zespół mógł objąć prowadzenie, gdy Cywiński wypuścił w uliczkę Łysiaka, a jeszcze bardziej pechowa okazała się dla stargardzian 13 minuta, gdy po centrze z rzutu wolnego Olszewskiego, obrońca Margol strzałem głową pokonał Rzepeckiego.
Na szczęście już cztery minuty później Sanocki strzałem sprzed pola bramkowego wyrównał, a chwilę później Fadecki nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Nie minęło jednak pół godziny gry, gdy niezbyt silny, ale precyzyjny strzał Fadeckiego znalazł drogę do siatki i podopieczni Adama Topolskiego wyszli na prowadzenie.
Na drugą połowę Pogoń desygnowała do gry byłego piłkarza Błękitnych - Mosiejkę. Dziesięć minut po przerwie gospodarze wyrównali, gdy dośrodkowanie Olszewskiego z głębi pola przyjął na piersi Margol, który… nie zdążył wrócić pod własną bramkę i spokojnym strzałem doprowadził do wyrównania.
Istotne dla końcowego wyniku wydarzenie miało miejsce na kwadrans przed końcem, gdy drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, otrzymał stargardzianin Gawron i od tego momentu Błękitni musieli grać w dziesiątkę.
W 80 minucie, po strzale Olszewskiego, piłka odbiła się od jednego z naszych obrońców i trafiła pod nogi byłego piłkarza Świtu Skolwin Walkowa, który uderzeniem z 5 metrów ustalił końcowy wynik. Mimo liczebnego osłabienia podopieczni Adama Topolskiego rzucili się w końcówce do odrabiania strat i świetne okazje mieli Kurbiel oraz Łysiak, ale nieco zabrakło im szczęścia… ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser