Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Pasje i dylematy Marka Leśniaka

Data publikacji: 05 marca 2019 r. 23:07
Ostatnia aktualizacja: 06 marca 2019 r. 13:08
Piłka nożna. Pasje i dylematy Marka Leśniaka
 

Marek Leśniak w minionym tygodniu skończył 55 lat. Tak naprawdę to swoje urodziny obchodzi raz na cztery lata. Urodził się 29 lutego 1964 roku.

Jakkolwiekby patrzeć, najlepszy napastnik Pogoni Szczecin w dziejach klubu to już dziś mężczyzna w poważnym wieku, a od jego ostatnich występów przy ul. Twardowskiego minęło ponad 30 lat. W 150 ligowych spotkaniach zdobył 60 goli. Łatwo policzyć, że strzelał gole raz na 2,5 meczu.

Porównując wyczyny Leśniaka do innych najsłynniejszych piłkarzy w historii Pogoni, to Marian Kielec strzelał gole w ekstraklasie raz na 2,7 meczu, Robert Dymkowski raz na 3,5 meczu, Leszek Wolski raz na 3,9 meczu, Olgierd Moskalewicz raz na 4,6 meczu, Zenon Kasztelan raz na 6,1 meczu, a Adam Kensy raz na 6,9 meczu.

Kariera Marka Leśniaka przebiegała błyskawicznie, ale początki nie były standardowe. Dziś wszyscy pamiętamy go ze wspaniałych goli zdobywanych dla Pogoni, z tytułu króla strzelców w roku 1987, z hat tricka przeciwko Bayernowi Monachium, gdy był już graczem niemieckiego Wattenscheid.

Sportowe dylematy

Między 17 a 19 rokiem życia był młodzieńcem pełnym sportowych dylematów, błądzącym, rozrywanym niemal przez nie tylko klubowe drużyny Pogoni w piłce ręcznej i piłce nożnej, ale nawet reprezentacje tych dyscyplin.

Niewiele brakowało, a zostałby świetnym piłkarzem ręcznym. Był młodym człowiekiem o wielu sportowych talentach, a piłka ręczna przez dość długi czas pozostawała na pierwszym miejscu. Pochodził z Nowogardu, gdzie były duże tradycje w tej dyscyplinie sportu. Stamtąd trafił do VIII Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie, gdzie sportem numer 1 była piłka ręczna.

W roku 1981 Kusy Szczecin z liderującym tej drużynie Markiem Leśniakiem wywalczył wicemistrzostwo Polski na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w Lublinie. Leśniak uznany został za najlepszego zawodnika całego turnieju. Powołano juniorską reprezentację Polski, w której pierwszoplanową postacią miał być Leśniak.

W klubie był liderem zespołu, grał na pozycji środkowego rozgrywającego, od niego rozpoczynały się akcje, on decydował o przebiegu każdej z nich, był wrodzonym przywódcą, walczakiem, z charyzmą i temperamentem.

Dwa powołania

W reprezentacji juniorów miał jednak pełnić rolę skrzydłowego, czego absolutnie nie chciał zaakceptować. Zrezygnował z wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji, postanowił skupić się na piłce nożnej, choć miał już 17 lat. To był rok 1981, głęboki komunizm, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Nie zdarzało się, by młody sportowiec decydował, czy chce lub nie grać w reprezentacji kraju.

Leśniak wybrał występy w regionalnych rozgrywkach juniorów w piłce nożnej zamiast debiutu w dwumeczu piłkarzy ręcznych z Węgrami, na który powołanie otrzymało jeszcze dwóch innych szczecińskich piłkarzy ręcznych: Sławomir Jurewicz i Sławomir Martelus.

Wybór okazał się jednak słuszny, choć ryzykowny, odważny i trochę nawet szalony. Leśniak szybko się o tym przekonał. W październiku 1981 roku otrzymał kolejne powołanie, ale już do piłkarskiej reprezentacji Polski juniorów na eliminacyjny mecz do mistrzostw Europy ze Szwecją.

W ciągu kilku tygodni otrzymał zatem dwa powołania – najpierw do reprezentacji piłkarzy ręcznych, a następnie do reprezentacji piłkarskiej. Pierwszy mecz zaplanowano w Stargardzie, głównie z uwagi na osobę Wiesława Wragi, wtedy absolutnego lidera reprezentacji Polski, wychowanka i piłkarza Błękitnych Stargard.

Debiut w Stargardzie

Dla Leśniaka to był dopiero początek reprezentacyjnej przygody. W Stargardzie wszedł na boisko w drugiej połowie, wprowadził dużo świeżości, gra polskiego zespołu nabrała tempa i dzięki dobrej postawie napastnika Pogoni Szczecin gospodarze wygrali 2:1 i zachowali szanse na awans do turnieju finałowego.

Wyjazd na rewanż do Szwecji okazał się dla Leśniaka krótkim pożegnaniem z reprezentacją. Wprawdzie polski zespół uzyskał korzystny wynik, awansował do turnieju finałowego, jednak piłkarz Pogoni pół roku później nie pojechał na turniej finałowy do Finlandii, na którym polska reprezentacja zajęła czwarte miejsce. Dzięki czwartemu miejscu awansowała jednocześnie na mistrzostwa świata do lat 20, na które Leśniak do Meksyku już pojechał i był tam absolutnie podstawowym graczem.

Wiosną 1982 roku znajdował się jednak jeszcze na mocnym zakręcie. Miał już 18 lat, trenował z pierwszym zespołem Pogoni, był po pierwszym zimowym okresie przygotowawczym. Jeżeli ktoś wspomina śp. Huberta Wagnera jako kata, to nie wie, jak wyglądały zimowe przygotowania u Jerzego Kopy.

Trening i sen

Leśniak po kilku godzinach treningów, biegania z kilkukilogramowym obciążeniem zamontowanym wokół pasa, setkach skoków przez płotki podczas zajęć w hali przy ul. Narutowicza, dziesiątkach kilometrów przebiegniętych w Lasku Arkońskim, wracał do internatu przy ul. Starzyńskiego, w którym wciąż mieszkał w kilkuosobowej sali i spał ze zmęczenia do samego rana. Wstawał o świcie, szedł na tramwaj i na nowo wykonywał katorżniczą pracę, do której starsi koledzy byli już przyzwyczajeni.

Mimo solidnie przepracowanej zimy w sezonie 1981/82 szans na grę w drużynie Jerzego Kopy wiosną 1982 roku nie otrzymywał. To był czas, kiedy znów zaczął dzielić swoją sportową aktywność na piłkę nożną i piłkę ręczną. Ta druga miała w Szczecinie silną pozycję, znakomite szkolenie, a Leśniak praktycznie bez żadnych treningów pojawiał się na bardziej istotnych meczach i należał do najlepszych.

Jesienią 1982 roku przestał już być juniorem, trenera Kopę zastąpił Eugeniusz Ksol, który pozwolił zadebiutować 18-latkowi w ekstraklasie. Było to w zremisowanym 1:1 meczu ze Śląskiem Wrocław, Leśniak w swoim debiucie wszedł na boisko za Krzysztofa Jędrzejewskiego na ostatnie pół godziny.

Mecz odbywał się w sobotę, a w niedzielę rano Leśniak wsiadł do pociągu, żeby dotrzeć do Wągrowca na mecz miejscowej Nielby z Pogonią w ramach regionalnych juniorskich rozgrywek piłkarzy ręcznych. Dziś sytuacja wręcz nie do uwierzenia.

Z Łodzi do Płocka

Wiosną 1983 roku po raz ostatni uczestniczył w poważnym turnieju piłki ręcznej. Po meczu ekstraklasy pomiędzy ŁKS a Pogonią zakończonym zwycięstwem łodzian 3:2 Leśniak zamiast z zespołem do Szczecina, udał się do pobliskiego Płocka na półfinałowy turniej mistrzostw Polski juniorów w piłce ręcznej.

Miał już za sobą cztery mecze w roli dublera na boiskach ekstraklasy i wciąż był potrzebny juniorskiej drużynie piłkarzy ręcznych, w której grali późniejsi ligowcy, reprezentanci Polski: Dariusz Bugaj, Ryszard Lubaski, Dariusz Śrudka czy Piotr Zamojski.

Takie były odgórne ustalenia, Leśniak miał pomóc w awansie do finałowego turnieju i uczynił to, ale nie wkładał już w mecze piłkarzy ręcznych tyle serca co niegdyś. Był już graczem ekstraklasy, poważnym kandydatem do wyjazdu na młodzieżowe mistrzostwa świata, dublerem w silnej klubowej drużynie, która niemal do ostatniej kolejki biła się o medalową lokatę.

W kwietniu 1983 roku grał jeszcze w półfinałowym turnieju mistrzostw Polski juniorów w piłce ręcznej, by za dwa miesiące być jedną z gwiazd turnieju do lat 20 o mistrzostwo świata w piłce nożnej. Polscy piłkarze toczyli rywalizację z reprezentacjami Urugwaju z Carlosem Aguilerą w składzie czy reprezentacją Argentyny z Luisem Islasem w bramce i Roberto Zarate w ataku.

100 tysięcy kibiców

Półfinałowy mecz z Argentyną rozegrany został na słynnym stadionie Azteka w Meksyku w obecności 100 tys. kibiców. Atmosfera była bardzo gorąca, dla wielu polskich piłkarzy to był szok i najważniejsze sportowe wydarzenie w ich życiu.

Z grupy piłkarzy, którzy wystąpili w turnieju w Meksyku, w przyszłości więcej występów w pierwszej reprezentacji od Marka Leśniaka zanotował jedynie Józef Wandzik. Leśniak zdobywał gole w Pogoni raz na 2,5 meczu, ale w reprezentacji trafiał jeszcze częściej, bo dokładnie raz na dwa mecze. W 20 spotkaniach strzelił 10 bramek.

Latem 1983 postacią absolutnie dominująca w reprezentacji młodzieżowej był wychowanek Błękitnych Stargard, Wiesław Wraga. Na turniej do Meksyku pojechał jako gracz Widzewa Łódź, jako półfinalista Pucharu Europy, zdobywca gola w ćwierćfinałowym spotkaniu z Liverpoolem, jednak w Meksyku nie błyszczał.

Jednym z najlepszych piłkarzy był Leśniak, który zdobył dwa gole – oba w spotkaniach grupowych przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej i USA. Mecz z Amerykanami decydował o awansie do ćwierćfinałów. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. Marek Biczyk

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

hmm
2019-03-06 13:03:21
Panie Parada nie rozpisuj sie pan o piłce ręcznej tamtych czasów bo masz pan tylko wiadomości ogólne jak widać.. "W klubie był liderem zespołu" .. ajajaj.. za daleko, za daleko... Marek był bardzo sprawnym fizycznie chłopakiem i bardzo dobrze sobie radził na boisku p.ręcznej.. i na pozycji rozgrywającego (tu trochę mu brakowało) i na pozycji skrzydłowego (a tu był świetny). "Namieszali" chłopakowi w głowie (okazało się że wyszło mu to na dobre, gorzej gdyby tak nie było..) i został piłkarzem nożnym - inna kasa i inny świat. Wtedy piłka ręczna (jak i dziś) nie była atrakcyjna finansowo, nie da sie porównać kasy kopacza i szczypiorniaka. Niech pan może napisze jak wtedy sport wyglądał.. jak piłkarze kończyli szkoły "eksternistycznie" itd. Śmiesznie było.. ale tak to wyglądało. :)
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA