30-letni Grzegorz Krychowiak to najsłynniejszy piłkarz, który przewinął się przez jakikolwiek szczeciński klub. W latach 2003-05 reprezentował barwy Stali Szczecin, uczył się w szczecińskim gimnazjum piłkarskim. Właścicielem Pogoni był Antoni Ptak, który nie przywiązywał wagi do dalekiej przyszłości. Nie zainteresował się pozyskaniem gimnazjalisty. Nie miałby pewnie na to większych szans.
Podstawowy od ośmiu lat gracz reprezentacji Polski urodził się w Gryficach – dokładnie w tym samym miesiącu i roku co Toni Kroos – niemiecki mistrz świata, który na świat przyszedł w odległym o 150 km od rodzinnego dla Krychowiaka Mrzeżyna Greifswaldzie. Można zatem stwierdzić, że obaj są piłkarskimi bliźniakami urodzonymi niemal w tym samym czasie i wychowującymi się niedaleko, ale jednak w zupełnie innej rzeczywistości.
Obecny gracz moskiewskiego Lokomotiwu jest wychowankiem Orła Mrzeżyno, następnie reprezentował barwy Żaków Kołobrzeg, by na 1,5 roku trafić do Stali Szczecin. Pięć lat temu został szóstym polskim piłkarzem, który sięgnął po klubowe europejskie trofeum.
Wcześniej ta sztuka udała się Zbigniewowi Bońkowi, Józefowi Młynarczykowi, Andrzejowi Buncolowi, Jerzemu Dudkowi i Mariuszowi Lewandowskiemu. Wciąż czeka na takie trofeum między innymi Robert Lewandowski. Krychowiakowi udało się to dwukrotnie rok po roku z hiszpańską Sevillą.
Wypatrzony w Wałczu
Krychowiaka w barwach Żaków Kołobrzeg wypatrzył Tomasz Jechna, trener Stali Szczecin i reprezentacji województwa.
– Nasza drużyna rozgrywała turniej w Wałczu – mówi T. Jechna. – Prowadziłem drużynę 12-latków i formowałem reprezentację regionu. Przyglądałem się wielu chłopcom, ale Grzesiu wywarł na mnie zdecydowanie największe wrażenie. To nie było wielką sztuką poznać się na jego talencie. Od początku wyróżniał się na tle swoich rówieśników. Szybko zorientowałem się, że trafiła mi się prawdziwa perełka.
Grzegorz Krychowiak w roku 2003 trafił do Szczecina. Zaczął uczyć się w piłkarskim gimnazjum przy ul. Hożej i był filarem reprezentacji województwa, która na finałowy turniej udała się do Zamościa. To był dobry rocznik, ale Krychowiak od samego początku był dla tej drużyny kimś w rodzaju Michaela Jordana dla Chicago Bulls.
– Grzesiek nie był jedynym zdolnym piłkarzem w naszej drużynie – przyznaje T. Jechna. – Prócz niego znakomicie zapowiadali się Mateusz Rajfur i Sebastian Inczewski.
Ten pierwszy w wieku 16 lat wyjechał z Krychowiakiem do Girondins Bordeaux. Zapowiadał się świetnie. Jak był już w Bordeaux, interesowali się nim skauci z Arsenalu Londyn, mieli już nawet przygotowaną umowę do podpisania. Ostatecznie do transferu nie doszło, a Rajfur popadał z czasem w coraz większe zdrowotne problemy. W futbolu nie zrobił żadnej kariery.
Inczewski przez wiele lat był podporą Błękitnych Stargard. Miał spory udział w awansie Błękitnych do półfinału Pucharu Polski w roku 2015. W tym samym czasie jego kolega z gimnazjum wywodzący się z Mrzeżyna szykował się do finałowego zwycięskiego meczu w Lidze Europy z Dnipro Dniepropietrowsk, w którym zdobył nawet gola.
Turniej dwóch piłkarzy
Na turnieju w Zamościu zwyciężyła reprezentacja naszego województwa, ale na najlepszego piłkarza wybrano Michała Janotę, pięć lat temu gracza Pogoni Szczecin. Krychowiak i Janota od zawsze toczyli ze sobą nieformalną rywalizację nie tylko o zwycięstwo swoich drużyn, ale też o miano najlepszego piłkarza na boisku. Obaj byli indywidualistami o ponadprzeciętnym talencie, który wykorzystał w sposób optymalny tylko Krychowiak.
– Pamiętam ten turniej doskonale – wspomina M. Janota. – Obecny był na nim Kazimierz Górski i wręczał mi nagrodę dla najlepszego piłkarza.
– W całym turnieju dominowało dwóch piłkarzy – wspomina T. Jechna. – Krychowiak i Janota rywalizowali ze sobą o miano najlepszego zawodnika. Grzegorz był zły, że nagrodę otrzymał Janota.
Gdy Grzegorz Krychowiak przyjechał do Szczecina, to praktycznie nie był nauczony systematycznego treningu. Początkowo były z nim z tego powodu kłopoty.
– W Mrzeżynie grywał czasem po dwa lub trzy mecze w weekend, natomiast w tygodniu brakowało mu specjalistycznego treningu – uważa T. Jechna. – Myślę, że dopiero w Szczecinie zaczął poważnie traktować futbol. Początkowo miał z tym problem, bywał zmęczony, ale nigdy się nie poddawał. Charakter do piłki miał zawsze.
Nastawiony na karierę
Dziś można się zastanawiać, jakim byłby piłkarzem Krychowiak, gdyby od 8. lub 9. roku życia był szkolony w profesjonalny sposób w dużej i znaczącej Akademii Piłkarskiej. Z drugiej strony może fakt przebywania do 13. roku życia w swoim naturalnym środowisku spowodował, że piłkarz rozwinął się bardzo dobrze.
– Też się nad tym wielokrotnie zastanawiałem – mówi T. Jechna. – Nigdy nie było z nim problemów wychowawczych. Jeżeli mówiłem mu, żeby przed 22.30 był w łóżku, to nie trzeba było nawet go sprawdzać. Sam doskonale sobie zdawał sprawę, że tak powinien postępować. Od samego początku nastawiony był na dużą, międzynarodową karierę i dążył do tego.
Pierwsza połowa obecnej dekady to był czas, kiedy młodzi piłkarze szybko opuszczali Polskę w poszukiwaniu zagranicznych klubów. Piłkarze z rocznika 1990 byli wyjątkowo utalentowani, więc nie brakowało na nich chętnych. Wcześnie do zagranicznych klubów wyjechali nie tylko Krychowiak, Rajfur czy Janota, ale również Wojciech Szczęsny.
– Miałem iść razem z Grzegorzem do Bordeaux i nawet się z tego powodu ucieszyłem – opowiada po latach M. Janota. – Byliśmy dobrymi kolegami, praktycznie od pierwszego zgrupowania reprezentacji złapaliśmy dobry kontakt. Ostatecznie wylądowałem w Feyenoordzie. Nasze relacje już później nie były tak bardzo zażyłe.
Ptak nie był zainteresowany
Krychowiak pod koniec 2004 roku odszedł do Arki Gdynia. Pogonią kierował wówczas Antoni Ptak i absolutnie nie był zainteresowany długofalową budową silnego klubu. Chciał sukcesu na już, piłkarze 14-letni byli poza sferą jego zainteresowań.
– Grzesia ściągnął do Gdyni trener Globisz, który prowadził wtedy reprezentację – wspomina T. Jechna. – Też nie na długo, bo później wraz z Matuszem Rajfurem trafili do Francji.
– To była bardzo silna reprezentacja – ocenia M. Janota. – Prócz nas był jeszcze Mateusz Klich czy Tomasz Kupis. Każdy trafił później do I reprezentacji, każdy wyjechał do zagranicznego klubu, choć nie każdy z nas jest stuprocentowo zadowolony ze swojej kariery.
Krychowiak jest pierwszym piłkarzem wychowanym w klubach z naszego regionu, który zagrał w finale klubowych rozgrywek. To nie jest co prawda Liga Mistrzów, ale zdobycie Ligi Europejskiej i to dwukrotnie też ma niebagatelną wagę i trudno będzie komukolwiek to powtórzyć.
– Sukcesy Grześka w reprezentacji i europejskich pucharach to też po części nasze, szczecińskie osiągnięcie – ocenia T. Jechna. – Gdybyśmy go nie odkryli, to być może nie byłoby go dziś tam, dokąd doszedł własną pracą.
Korzyści z transferu
Krychowiak grał w klubach z naszego regionu bardzo krótko i we wczesnym okresie swojej kariery, jednak jego błyskotliwa kariera spowodowała, że małe kluby zyskiwały na jego kolejnych transferach całkiem sporo.
Piłkarz został w roku 2016 sprzedany przez Sevillę do Paris St. Germain za kwotę 30 mln euro. Według przepisu solidarity payment, ekwiwalent za wyszkolenie piłkarza należy się klubom, w których dany zawodnik grał między 12. a 23. rokiem życia. Do puli wchodzi 0,5 procent transferu. To ile komu się należy, określa specjalna tabela.
Krychowiak jest wychowankiem Orła Mrzeżyno. W tamtym klubie stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Orzeł dzięki solidarity payment otrzymał w wyniku transferu 18,5 tys. euro, czyli na tamten czas około 80 tys. zł.
Piłkarz jako dziecko odszedł do Kotwicy Kołobrzeg, w której występował będąc uczniem szkoły podstawowej. Kotwica z tytułu solidarity payment dostała 81 tys. euro. Później młody piłkarz przeniósł się do Stali Szczecin. W wieku 13 lat rozpoczął edukację w piłkarskim gimnazjum przy ul. Hożej, a w szczecińskim klubie występował zaledwie przez 1,5 roku. Dzięki temu Stal Szczecin otrzymała za transfer swojego byłego piłkarza 70 tys. euro. ©℗
Wojciech PARADA