Sobota, 30 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Piłkarz z liczbami

Data publikacji: 02 kwietnia 2019 r. 19:22
Ostatnia aktualizacja: 02 kwietnia 2019 r. 19:22
Piłka nożna. Piłkarz z liczbami
 

Dla Radosława Majewskiego środowa potyczka z Lechem w Poznaniu będzie szczególna. Do Polski wrócił blisko trzy lata temu po siedmiu sezonach gry w zagranicznych klubach. Sześć z nich spędził w angielskiej Championship, a pięć w klubie dwukrotnego zdobywcy Pucharu Europy słynnym Nottingham Forest.

Anglicy trzy razy przedłużali umowę z filigranowym pomocnikiem, o którym mówiono, że ze względu na posturę nie nadaje się na zaplecze angielskiej Premier League. Dwa razy był blisko awansu do Premier League. Nottingham za każdym razem przegrywał jednak baraże.

Trzy lata temu Lech Poznań słusznie uznał, że blisko 30-letni wówczas pomocnik z doświadczeniem gry w reprezentacji Polski będzie przydatny drużynie chcącej odzyskać mistrzowski tytuł. Majewski w ciągu dwóch sezonów gry w Lechu zdobył 14 goli i zaliczył 17 asyst. Całkiem nieźle. W poznańskim klubie uznano jednak, że nie zdołał poprowadzić Lecha do mistrzowskiego tytułu, a taki cel stawiano drużynie, w której pierwszoplanową rolę odgrywał Majewski.

Gdy zawodnik latem 2018 roku przebywał na wakacjach, otrzymał od Piotra Rutkowskiego telefon. Dowiedział się, że w Poznaniu chcą powalczyć o mistrzostwo Polski, ale już bez udziału doświadczonego piłkarza. Majewski nie obrażał się, zbyt wiele już przeżył, skorzystał ze szczecińskiej propozycji i jak dotąd zarówno Pogoń, jak i sam piłkarz mogą być z takiego ruchu bardzo zadowoleni.

Gratulacje dla prezesa

Zawodnik dał drużynie sporo jakości, ale wprowadził też sporo ożywienia w samej szatni. Znany jest z dużego poczucia humoru, pozytywnego nastawienia. Po podpisaniu umowy z Pogonią podając rękę prezesowi pogratulował mu dobrej decyzji. Wyglądało to na żart, ale dziś widzimy, że tak jest w istocie. Za podpisanie umowy z Majewskim Pogoni rzeczywiście należą się gratulacje.

Majewski miał w Pogoni zastąpić wychowanka, rodowitego szczecinianina, młodszego o prawie 10 lat Dawida Korta, który nie zyskał zaufania u Kosty Runjaica. Przejął po nim nawet ten sam numer na koszulce – 10, numer dość ciężki, przeznaczony dla liderów, piłkarzy topowych, któremu Kort nie sprostał. W teorii taka zamiana wydawała się mało logiczna, w praktyce pokazała, że był to korzystny manewr.

Piłkarz nie obraził się na trenera Runjaica, gdy ten oznajmił mu, że spodziewał się po nim więcej i zmienił w stosunku do niego swoje oczekiwania. Było to na początku ich współpracy, kiedy sytuacja nie była korzystna, zespół nie potrafił wygrywać, grał słabo. Majewski w pierwszych sześciu meczach nie miał na koncie ani gola, ani asysty. Wszystko się jednak zmieniło i obecnie współpraca układa się niemal wzorowo.

Majewski niemal przez cały obecny sezon nie gra na swojej optymalnej pozycji. Występuje na lewym skrzydle i choć cechą charakterystyczną zespołu jest duża wymienność pozycji, to jednak doświadczony piłkarz musiał zaakceptować nowe warunki.

Zaakceptował metody

Zaakceptował też metody treningowe szkoleniowca. Choć jest piłkarzem doświadczonym, ma za sobą sześć lat występów w angielskiej Championship, to przyznał latem ubiegłego roku, że tak ciężko jeszcze nie pracował. Dziś widzimy, że opłaciło się.

Piłkarz z zadań wywiązuje się znakomicie. W obecnym sezonie zagrał w 27 meczach, zdobył pięć goli, zaliczył osiem asyst. W tym roku zdobył dwa gole i zaliczył jedną asystę. Według ocen przyznawanych przez sportową redakcję „Kuriera” jest najlepszym piłkarzem Pogoni w tegorocznych meczach. W trzech na siedem spotkań otrzymywał maksymalne noty.

Oczekiwaliśmy, że doświadczony rozgrywający może wzmocnić zespół, ale jednak nie spodziewaliśmy się, że transfer będzie aż tak udany. Pogoń w ostatnich latach ma dużą pociechę z pozyskiwania piłkarzy grających wcześniej w Lechu. Z Poznania do Szczecina przyszedł Rafał Murawski, w Lechu swoją karierę rozpoczynał też Kamil Drygas.

Murawski, Drygas i Majewski to najlepsi piłkarze Pogoni ostatniego 5-lecia, a może nawet całej dekady, choć Majewski z całej trójki zasłużył się zdecydowanie najmniej, nie dograł jeszcze swojego pierwszego sezonu, na razie mówimy tylko o jednym udanym sezonie i to jeszcze niezakończonym. Z Poznania do Szczecina trafił też nieco wcześniej Wojciech Golla. Okazuje się zatem, że to bardzo dobry kierunek.

Oszczędzanie na Lecha

Majewski niedzielny mecz z Jagiellonią rozpoczął na ławce rezerwowych i było to spore zaskoczenie. Trener Kosta Runjaic uprzedzał jednak, że w związku z napiętym terminarzem, trzema meczami w ciągu tygodnia, będzie zmuszony do rotowania składem. Odstawienie Majewskiego od składu nie miało zatem nic wspólnego z jego słabszą formą. Wręcz przeciwnie, szkoleniowiec chciał oszczędzić piłkarza przed środowym meczem z Lechem w Poznaniu.

Sytuacja na boisku zrobiła się taka, że Majewski wszedł na boisku na całą drugą połowę i był bezsprzecznie naszym najlepszym piłkarzem, najbardziej kreatywnym, ofensywnie nastawionym, stwarzającym zagrożenie. Wyglądał i czuł się bardzo dobrze.

To nie jest piłkarz kojarzony z walką, nieustępliwością, nadmierną determinacją. W niedzielę jednak zaimponował również pod tym względem. Bardzo chętnie angażował się w pojedynki. Ustawiony był na środku, na swojej optymalnej pozycji i pokazał, że w roli ofensywnego pomocnika potrafi być jeszcze bardziej przydatny niż na skrzydle.

Wygrał aż osiem pojedynków, a grał tylko przez jedną połowę. Osiem wygranych pojedynków to o jeden więcej od grających dłużej: Adama Buksy i Huberta Matyni, którzy postrzegani są jako piłkarze walczący, mocno angażujący się bez względu na prezentowaną formę, która w przypadku Matyni w meczu z Jagiellonią była wysoka, ale już w przypadku Buksy daleka od oczekiwań.

Liderem pod względem wygranych pojedynków był Jarosław Fojut, który tych pojedynków wygrał dwanaście. W przeliczeniu na czas spędzony na boisku Majewski zatem był piłkarzem najczęściej wygrywającym pojedynki.

Najwięcej wygranych pojedynków

Wszystkie pojedynki toczył na ziemi, nie stoczył ani jednego pojedynku w powietrzu, co jest zrozumiałe. To nie jest gracz stworzony do walki o górne piłki. W pojedynkach stoczonych na ziemi był już bezwzględnie naszym liderem. Drugi w tej klasyfikacji Tomas Podstawski wygrał siedem pojedynków na ziemi.

Majewski spośród wszystkich piłkarzy wykonał też największą liczbę dryblingów. Świetnie trzymał piłkę przy nodze, nie dawał sobie jej odebrać mając blisko siebie nawet dwóch lub trzech piłkarzy drużyny przeciwnej, umiejętnie rozprowadzał piłkę do skrzydeł, szukał wolnych przestrzeni, był wyjątkowo dobrze dysponowany.

32-latek wykonał siedem prób dryblingów – najwięcej w zespole, z których cztery zakończył zwycięsko. Spośród innych piłkarzy tylko Kamil Drygas zanotował więcej udanych zwodów – pięć, ale grał cały mecz, a Majewski zagrał tylko jedną połowę.

Majewski angażował się również w grę obronną. Podjął trzy próby odbiorów. Tylko Tomas Podstawski zanotował więcej takich prób. Dwie z trzech prób odbiorów okazały się w przypadku Majewskiego udane i ponownie w tym względzie wyprzedził go tylko jeden piłkarz – też Podstawski.

Majewski nie ustrzegł się też strat. Zanotował ich aż siedem, przy dwunastu Jakuba Bartkowskiego, który miał ich w przekroju całego meczu najwięcej. Majewski często i chętnie brał na siebie odpowiedzialność, szukał rozwiązań niekonwencjonalnych, szukał wolnych przestrzeni, podejmował ryzyko i dlatego zdarzały się w jego wykonaniu straty w większej liczbie, niż w przypadku piłkarzy grających bardziej bezpiecznie.

Majewski w środę zagra w Poznaniu przeciwko drużynie, w której występował przez dwa lata, z którą dwa razy osiągnął podium, ale uznano, że to zdecydowanie za mało i klub się z piłkarzem pożegnał, postanowił swoją siłę zbudować na piłkarzach pozyskanych z Portugalii i wychodzi na tym fatalnie.

To będzie pierwsza wizyta Majewskiego na stadionie klubu, w którym wcześniej występował. Nigdy nie spotkał się z taką sytuacją, będzie miał z nią do czynienia po raz pierwszy. Na dziś wygląda na to, że piłkarz bez Lecha poradził sobie doskonale, natomiast Lech, który z piłkarza zrezygnował, bez niego radzi sobie tragicznie. Oby to się potwierdziło w środowy wieczór. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA