22-letni Adrian Klimczak, 21-letni Grzegorz Szymusik i 19-letni Danian Pavlas, to boczni obrońcy wyszkoleni w klubach z regionu, którzy w zbliżającym się sezonie ekstraklasy mają bardzo duże szanse na regularne występy w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Klimczak jest wychowankiem Chemika Police, w tym roku awansował z ŁKS do ekstraklasy, był wiosną podstawowym zawodnikiem w zespole Kazimierza Moskala. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie w meczach ekstraklasy.
Szymusik jest wychowankiem Błękitnych Stargard, rok temu został pozyskany przez Koronę Kielce, skąd na rok wypożyczono go do I-ligowej Warty Poznań, gdzie zbierał doświadczenie i prezentował się z bardzo dobrej strony.
Obecnie szykowany jest w Koronie do gry w wyjściowym składzie jako następca Bartosza Rymaniaka na prawej obronie. Może się okazać, że będzie w kieleckim klubie jednym z nielicznych Polaków w wyjściowym składzie. W szerokiej kadrze drużyny prowadzonej przez Gino Lettieriego jest bowiem aż 15 obcokrajowców.
Przygotowanie taktyczne
Pavlas przez ostatnie pół roku przygotowywany był przez trenera Marka Papszuna do gry nie tylko w pierwszym zespole Rakowa Częstochowa, ale też w nowym ustawieniu z trójką środkowych obrońców i dwoma piłkarzami tzw. wahadłowymi. Pavlas ma pełnić rolę lewego wahadłowego gracza, o miejsce w wyjściowym składzie walczyć będzie z pięcioma innymi młodzieżowcami, z których jest najmłodszy.
Całą trójkę graczy łączy bardzo wiele. Żaden z nich nigdy nie był poważnie brany pod uwagę przez największy klub na Pomorzu Zachodnim Pogoń Szczecin, choć Pavlas przez pięć sezonów grywał w tym klubie w grupach młodzieżowych, ale zawsze bardziej stanowił tło dla graczy teoretycznie lepiej rokujących, reprezentantów Polski.
W przeddzień inauguracji nowego sezonu w ekstraklasie może okazać się jedynym graczem z rocznika 2000 wychowanym w akademii Pogoni, który ma realne szanse na regularne występy w pierwszym zespole.
Żaden z trójki piłkarzy w latach młodzieńczych nie był rozpieszczany przez los, nie stanowił o sile nawet w reprezentacjach województwa, o powołaniach do reprezentacji nie wspominając. Dopiero obecnie, gdy stają się ważnymi postaciami w pierwszych zespołach klubów z ekstraklasy, otrzymują zapytania, lub nawet pierwsze powołania do kadr młodzieżowych.
Nie byli pupilkami
Łączy ich jeszcze jedna cecha. Każdy z nich o swoją obecną pozycję w futbolu zabiegał praktycznie sam. Swoją pracą, ambicją, charakterem. Wymienieni gracze nie byli pupilkami menadżerów, prezesów akademii, trenerów. W każdym momencie swojej kariery musieli udowadniać i przekonywać o swojej wartości. To bardziej oni zabiegali o przychylność klubów, w których występowali lub występują, niż te o młodych piłkarzy.
Adrian Klimczak jest wychowankiem Chemika Police. W klubie tym trenował razem z Rafałem Maćkowskim, który dość wcześnie trafił do Pogoni i przez wiele lat szykowany był do dużych wyzwań. Powoływany był do juniorskich reprezentacji, uczestniczył w przygotowaniach z pierwszym zespołem, dwukrotnie został juniorskim wicemistrzem Polski, ale to Klimczak jest obecnie bliżej poważnego futbolu.
Gdy miał 17 lat, otrzymał propozycję przejścia do Pogoni, ale do drużyny juniorów. Klimczak słusznie uznał, że więcej nauczy się grając w Chemiku na poziomie III ligi. W sezonie 2014/15 na tym poziomie zagrał w 26 meczach, łącznie spędził na boisku blisko 1700 minut.
Jego rówieśnicy z Pogoni w wieku 17 lat w III lidze praktycznie nie występowali lub czynili to epizodycznie. Przykładowo wspomniany wcześniej Maćkowski w tym samym czasie na tym samym poziomie rozegrał 5 spotkań i łącznie 200 minut, czyli zdecydowanie mniej od Klimczaka.
Junior w drugiej lidze
Młody wychowanek Chemika sam kierował swoją karierą, łapał pojawiające się szanse, sam szukał nowych wyzwań i po roku gry w III-ligowym Chemiku pojechał na testy do II-ligowego Gryfa Wejherowo. Testy zdał celująco, w wieku 18 lat stał się podstawowym graczem swojej nowej drużyny, po raz pierwszy znalazł się poza miejscem urodzenia, w premierowym sezonie zdobył 5 goli i po kolejnych dwóch sezonach poczynił kolejny krok.
W wieku 20 lat trafił do I-ligowej Olimpii Grudziądz, a po kolejnym roku do ekstraklasowej Arki Gdynia, w której jednak nie zdołał przebić się do wyjściowego składu. Przeniósł się do klubu grającego o jedną klasę rozgrywkową niżej, ale postąpił słusznie. Z ŁKS zaledwie po półrocznym pobycie w tym klubie awansował do ekstraklasy z pozycją piłkarza fundamentalnego i pierwszego wyboru u dobrze znanego w Szczecinie trenera Kazimierza Moskala.
Klimczak był powoływany na testy do młodzieżowej reprezentacji Polski przez Czesława Michniewcza, ale na finałowy turniej mistrzostw Europy nie pojechał. Nie rozegrał nawet nigdy żadnego oficjalnego meczu w reprezentacji Polski.
Występuje na pozycji bardzo deficytowej lewego obrońcy i będziemy bardzo ciekawi, jak zaprezentuje się w konfrontacji przykładowo z Hubertem Matynią, będącym przy pierwszym zespole Pogoni już od pięciu lat. Do ekstraklasy trafia po rozegraniu 80 spotkań na poziomie pierwszej i drugiej ligi, ma zatem doświadczenie, obycie i kolejny krok nie powinien być dla niego szokiem.
Autobusem z Koszewa do Stargardu
Grzegorz Szymusik jest wychowankiem Zenitu Koszewo. Na treningi z juniorami Błękitnych dojeżdżał autobusem albo rowerem prawie 30 kilometrów, nie zawsze miał dobre połączenie, ale nigdy się nie uskarżał i nigdy nie pomyślał nawet o opuszczeniu zajęć.
W II-ligowej drużynie Błękitnych debiutował nie mając nawet 17 lat. Był rok 2016, a juniorzy Pogoni zdobywali wówczas wicemistrzostwo Polski. W sezonie 2016/17 Szymusik był już podstawowym graczem II-ligowych Błękitnych, sezon zakończył zdobyciem aż pięciu goli, co jak na prawego obrońcę jest wynikiem imponującym. Jego rówieśnicy z Pogoni zdobywali w tym czasie kolejne wicemistrzostwo Polski juniorów.
Gdy Szymusik kończył wiek juniora, miał na koncie 37 występów na poziomie II ligi piłkarskiej. Gdy odchodził z Błękitnych w wieku 20 lat, tych meczów na poziomie II ligi miał już 65 i do tego 8 zdobytych goli. Otrzymywał powołania do juniorskiej reprezentacji Polski, ale jednak na najważniejsze mecze kadry nie jeździł.
Nie był tzw produktem żadnej poważnej, liczącej się w kraju akademii, a ten fakt zawsze bardzo mocno pomaga przy powołaniach do reprezentacji Polski. Przez brak zainteresowania ze strony trenerów reprezentacji mógł się skupić na codziennej pracy, podnoszeniu swoich umiejętności i dziś widać, że ten czas wykorzystał znakomicie.
Pogoń nigdy poważnie nie zainteresowała się tym piłkarzem. Były szef skautingu szczecińskiego klubu Łukasz Becella stwierdził, że jest to zawodnik niewykraczający poza poziom Centralnej Ligi Juniorów. Dziś Becella jest jednym z asystentów w Lechu Poznań, czyli w klubie jak na polskie warunki bardzo poważnym.
Duet z Błękitnych w Koronie
W Koronie występuje już jeden były piłkarz Błękitnych, którym też Pogoń w odpowiednim czasie nie zainteresowała się, a mogła to uczynić, gdy ten występował jeszcze w Błękitnych lub później w Chojniczance. Mowa o znacznie starszym, 29-letnim dziś Łukaszu Kosakiewiczu, który przez dwa lata swojego pobytu w Koronie rozegrał 56 spotkań, zdobył gola i zaliczył 6 asyst.
Najmocniej na starszych piłkarzy będzie musiał naciskać Danian Pavlas. Do Pogoni trafił w wieku 13 lat z Gwardii Koszalin. Wypatrzył go Adam Gołubowski, który zawsze miał tą szczególną umiejętność do wynajdowania piłkarzy z lekkimi deficytami piłkarskimi, ale za to z mocnymi argumentami charakterologicznymi.
Takimi graczami byli też: Michał Koj czy Hubert Matynia, którzy nigdy nie zaistnieliby w ekstraklasie, gdyby nie trener Gołubowski. Kolejnym takim graczem może okazać się Pavlas. Na treningi Pogoni zaczął dojeżdżać z Koszalina ponad 150 km pociągiem. Wcześniej na treningi Gwardii zabierał się z rodzicami kolegi z drużyny. Zawsze musiał sobie wszystko organizować sam.
Był jeszcze bardziej zdeterminowany niż wspomniany wcześniej Szymusik. Dopiero po miesiącu treningów w Pogoni otrzymał miejsce w internacie przy Gimnazjalnym Ośrodku Szkolenia Sportowego Młodzieży przy ul. Hożej i było mu zdecydowanie łatwiej.
Pavlas jest synem Polaka i Rosjanki, nie ma nawet polskiego obywatelstwa, urodził się w Magnitogorsku, przemysłowym mieście na Uralu przy granicy z Kazachstanem. Niemal całe swoje życie spędził jednak w Polsce – najpierw w Koszalinie, a później przez pięć lat w Szczecinie, grając dla Pogoni.
Utalentowany rocznik 2000
W szczecińskim klubie nigdy nie był postacią wiodącą, zdecydowanie lepiej postrzegani byli jego rówieśnicy regularnie otrzymujący powołania z juniorskich reprezentacji Polski: Sadowski, Michalski, Stefaniak, Starzycki, Żurawski, Boniecki, Sacharuk, Furst, Frygier, Benedyczak.
Występujący po lewej stronie Stefaniak w rundzie wiosennej notował jedynie epizody w II-ligowym Widzewie, wcześniej w Pogoni był niemal pieszczochem ludzi kierujących klubem i akademią. Podobnie jak grający na tej samej pozycji o rok młodszy Mateusz Maćkowiak, który dziś jest juniorem Red Bull Lipsk.
To jednak Pavlas jest obecnie najbliżej gry w ekstraklasie, który w Pogoni był zdecydowanie w cieniu Stefaniaka i Maćkowiaka – regularnych reprezentantów Polski. W ubiegłym roku na własną rękę szukał testów w różnych klubach, trafił do IV-ligowej Łomianki, nabierał doświadczenia, indywidualnie pracował nad sobą, swoim ciałem, kondycją, sprawnością, mentalnością.
Zimą przechodził kolejne testy już w klubach bardziej renomowanych, między innymi w Górniku Zabrze szukającym młodych piłkarzy w całej Polsce. Pavlasem zainteresował się Marek Papszun z Rakowa Częstochowa, który ceni w piłkarzach przede wszystkim charakter, serce do gry, dyscyplinę, odporność na niepowodzenia, które w życiu sportowca są na porządku dziennym. Chowani pod kloszem młodzi piłkarze nie zawsze potrafią sobie radzić z pierwszymi porażkami.
Pavlas bierze udział w przygotowaniach pierwszego zespołu, regularnie występuje w sparingach, w ostatnim zdobył gola, walczy o miejsce w składzie, jest przygotowany do występów pod względem taktycznym. Czeka na swój debiut i swoją wielką szansę. Podobnie jak Szymusik i Klimczak. Młodzi piłkarze wyszkoleni w klubach z regionu wyłamujący się ze schematu pieszczochów dużych piłkarskich akademii. ©℗
Wojciech PARADA