Utarty slogan mówi, że początek sezonu jest bardzo ważny, pozwala na nabranie pewności siebie, dodaje wiary i animuszu. W przypadku Pogoni to się sprawdza w szczególności. Zarówno w ostatniej dekadzie, jak i całej historii klubu drużyna swoje najlepsze sezony rozgrywała wtedy, gdy dobrze umiała wystartować.
W trzech ostatnich sezonach ten start był bardzo nieudany. Trzy lata temu Pogoń po czterech meczach miała na koncie dwa punkty. Wygrała dopiero w piątym spotkaniu. W sierpniowym spotkaniu z Termaliką rozgrywanym w sobotni wieczór na trybunach pojawiło się zaledwie 4292 kibiców. Niecierpliwość fanów była już na wyczerpaniu, choć to był dopiero początek sezonu.
Ci co na mecz z Termaliką nie przyszli akurat mieli czego żałować. Pogoń rozgromiła rywala aż 5:0, a sukces był tym cenniejszy, że odniesiony z drużyną, której trenerem był pracujący we wcześniejszym sezonie w Pogoni Czesław Michniewicz.
Sezon 2016/17 właśnie tak wyglądał. Długie serie meczów nijakich, mało atrakcyjnych przeplatane były strzeleckimi fajerwerkami. Jesienią 2016 roku Pogoń potrafiła wygrać z Legią 3:2, Wisłą 6:2, ale nie potrafiła utrzymać regularności i wiosną staczała się po równi pochyłej. Sezon zakończyła na 7 miejscu, w grupie mistrzowskiej wywalczyła zaledwie cztery punkty, wygrała tylko jedno ostatnie spotkanie z występującą w rezerwowym składzie Koroną Kielce.
9 punktów po 15 meczach
Sezon 2017/18 wciąż jest jeszcze świeżo w pamięci. Pogoń nie wystartowała aż tak źle, jak to wyglądało w dalszej części sezonu. Gdy Kosta Runjaic obejmował zespół, ten po 15 meczach był na ostatnim miejscu z dorobkiem 9 punktów, dwóch wygranych i ani jednym zwycięstwem w Szczecinie. Pogoń po raz pierwszy u siebie wygrała dopiero w grudniu. Sezon zakończyła na 11 miejscu, co jeszcze w grudniu wydawało się marzeniem.
Początek poprzedniego sezonu był jednym z najgorszych w całej historii klubu. Pogoń po 9 meczach miała na koncie 7 zdobytych punktów, 7 strzelonych goli, nie wygrała meczu i zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli.
Później przyszła seria znakomitych spotkań, siedmiu wygranych w ośmiu meczach, ale pozwoliło to Pogoni jedynie na wywalczenie miejsce w ósemce, które było nawet zagrożone do ostatniej kolejki. Ostatecznie 7 miejsce nikogo nie zadowoliło, choć styl meczów w grupie mistrzowskiej dawał dużo satysfakcji.
Pogoń w minionej dekadzie swoje najlepsze sezony rozgrywała za kadencji trenerów: Czesława Michniewicza i Dariusza Wdowczyka. W sezonie 2015/16 za kadencji tego pierwszego przegrała po raz pierwszy dopiero w 13 kolejce, a po sezonie zasadniczym zajmowała trzecie miejsce.
Z Wdowczykiem na 4 miejscu
Za kadencji Dariusza Wdowczyka w sezonie 2013/14 Pogoń po pierwszej części sezonu zasadniczego zajmowała czwarte miejsce i utrzymała tą lokatę po 30 kolejkach. Dopiero spotkania w grupie mistrzowskiej zepchnęły zespół na 7 miejsce.
Pogoń świetnie też startowała w swoich najlepszych sezonach w historii, kiedy stawała na podium i zajmowała miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. W sezonie 2000/01 Pogoń była mistrzem jesieni, po 15 meczach miała na koncie 35 zdobytych punktów (średnio 2,33 na mecz), po raz pierwszy przegrała dopiero w 9 kolejce. W całej rundzie jesiennej zanotowała zaledwie dwie porażki, na 15 spotkań wygrała w aż jedenastu. Sezon zakończyła na drugim miejscu.
W sezonie 1986/87 Pogoń też została wicemistrzem Polski i też świetnie weszła w sezon. Po raz pierwszy przegrała dopiero w dziesiątej kolejce grając przeciwko Legii w Warszawie, w całej rundzie jesiennej uległa rywalom tylko dwa razy.
W sezonie 1983/84 Pogoń po raz pierwszy w swojej historii stanęła na podium. Zajęła trzecie miejsce i też zaczęła sezon w doskonałym stylu. W sześciu pierwszych meczach odniosła pięć zwycięstw w tym jedno bardzo spektakularne. Pokonała w wyjazdowym meczu lidera tabeli Ruch Chorzów 4:0 po hat tricku 19-letniego wówczas Marka Leśniaka. To była traumatyczna porażka niebieskich, najwyższa w historii poniesiona na własnym boisku, przy nadkomplecie publiczności.
Ograli półfinalistę Pucharu Europy
Jesienią 1983 roku Pogoń zrewanżowała się Widzewowi Łódź za czerwcową porażkę 0:1 i wygrała 2:0 z półfinalistą Pucharu Europy. Pokonała też 2:0 kroczącego po mistrzowski tytuł Lecha Poznań. Była praktycznie niepokonana, szczególnie w meczach domowych.
Wcześniej Pogoń miała bardzo aktywny okres w przerwie letniej. Uczestniczyła w rozgrywkach o Puchar Intertoto, które w tamtych czasach poziomem i atrakcyjnością dorównywały dzisiejszej Lidze Europy.
Pogoń wygrała swoją grupę, mając takich rywali, jak: Werder Brema, Malmoe i St. Gallen. Pogoń pokonała wicemistrzów niemieckiej Bundesligi 2:1, dwukrotnie wygrała z Malmoe, finalistą Pucharu Europy sprzed czterech lat – 2:0 u siebie i 2:1 na wyjeździe i dwukrotnie zremisowała z St. Gallen – 3:3 i 1:1.
Tuż przed rozpoczęciem sezonu portowcy wzięli udział w silnie obsadzonym turnieju międzynarodowym z udziałem Borussi Dortmund, FC Brugge i PSV Eindhoven i wygrali ten turniej. Pokonali w półfinałowym spotkaniu finalistę Pucharu Europy sprzed pięciu lat FC Brugge 2:1, a w finale Borussię 2:0. Pogoń była wtedy europejskim nowicjuszem, a w rywalizacji międzynarodowej grała bez kompleksów z klubami utytułowanymi, z najlepszych lig Europy.
Wygląda na to, że Pogoń zawsze osiąga sukces tylko wtedy, gdy świetnie zacznie sezon. Falstart w rozgrywkach nigdy nie kończył się spektakularnym osiągnięciem. ©℗ Wojciech Parada