Pogoń jest w trakcie rozgrywania w przyspieszonym tempie grupy mistrzowskiej i nigdy wcześniej nie przystępowała do najważniejszych spotkań w sezonie w składzie bez swoich kluczowych piłkarzy na przestrzeni sezonu zasadniczego. Już na wstępie walki o wysokie cele pozbawiona została swoich naczelnych argumentów.
Biorąc pod uwagę średnią z całego sezonu według platformy skautingowej InStat, to trener Kosta Runjaic nie ma obecnie do dyspozycji aż czterech z pięciu najlepiej pod tym względem punktujących piłkarzy. Każdy z nich miał inny udział w spotkaniach sezonu zasadniczego i każdy z innego powodu nie może obecnie dokończyć sezonu. Sportowe zarządzanie nie wygląda jednak dobrze. Delikatnie to ujmując.
Kosta Runjaic z powodu kontuzji nie może korzystać z Igora Łasickiego (najwyższa w zespole średnia InStat 277) i Kacpra Kozłowskiego (273). Adam Buksa ze średnią InStat na poziomie 271 i Srdjan Spiridonovic ze średnią InStat na poziomie 274 zostali sprzedani w trakcie sezonu, nie kończąc rozgrywek mimo ważnych kontraktów.
Z piątki z najwyższą średnią InStat do dyspozycji szkoleniowca jest tylko Kamil Drygas, który przecież jest po poważnej kontuzji i tak naprawdę powoli powinien dochodzić do dużych intensywności spowodowanych meczami o dużą stawkę. Jest w tej chwili naszą jedyną nadzieją na poukładanie gry w środkowej i ofensywnej strefie boiska.
Buksa i Spiridonovic niezbędni
Oczywiście wkład wyżej wymienionych piłkarzy w dorobek zespołu był bardzo różny. Powyżej 50 procent meczów w sezonie zasadniczym rozegrali tylko Buksa i Spiridonovic i nie ma żadnej wątpliwości, że ich brak w decydujących meczach rundy wiosennej ma największy wpływ na całkowitą sportową zapaść zespołu.
Łasicki i Kozłowski do momentu swoich zdrowotnych problemów nie byli zawodnikami podstawowymi. Mało tego, Kozłowski był jedynie aspirantem wchodzącym z ławki rezerwowych bardzo rzadko, ale za każdym razem dawał wyraźne sygnały świadczące o jego potencjale i umiejętnościach.
Łasicki przed odniesieniem kontuzji przymierzany był do wyjściowego składu kosztem Mariusza Malca i Konstantinosa Triantafyllopoulosa, ale jednak kiedy był zdrowy, przegrywał rywalizację z zagranicznymi środkowymi obrońcami: Triantafyllopoulosem i Zechem. Trudno w jego przypadku mówić o jakimś szczególnym osłabieniu.
W dziesiątce piłkarzy z najlepszą średnią InStat jest jeszcze Zvonimir Kozulj, który po pierwszej rundzie spotkań był pod tym względem na drugim miejscu, natomiast w rundzie rewanżowej rozegrał zaledwie osiem spotkań, w czterech z nich wiosną tego roku po rehabilitacji i bez przepracowanego okresu przygotowawczego.
Kozulj z zaufaniem u Runjaica
Mimo to trener Kosta Runjaic wystawiał go do gry w wyjściowym składzie, natomiast prezes Jarosław Mroczek nie widział dla niego miejsca w zespole nawet do zakończenia sezonu i wypełnienia kontraktu z klubem. Pozbawił w ten sposób zespół szansy na nieco więcej, niż jest w stanie zaoferować po odejściu Kozulja.
Klasyfikacja InStat pokazuje, że Pogoń w całym sezonie nie miała zbyt dużej pomocy ze strony młodzieżowców i jednocześnie wychowanków klubu. Prócz Kozłowskiego, który na swoją bardzo dobrą średnią ocen zapracował jedynie w trzech meczach rozegranych jako dubler, zawodnikiem z najwyższym współczynnikiem InStat był Sebastian Kowalczyk, ale nie kwalifikowało go to do graczy nawet z pierwszej dziesiątki najlepszych w drużynie.
Kowalczyk był we wszystkich meczach sezonu zasadniczego zawodnikiem podstawowym, w wielu nawet kapitanem, ale nie przekładało się to na rolę, jaką pełnił w drużynie. Swojego ostatniego gola zdobył we wrześniu ubiegłego roku. Później rozegrał 23 spotkania, łącznie przebywał na boisku blisko dwa tysiące minut, tylko w dwóch meczach jako rezerwowy, w aż 19 w pełnym wymiarze czasowym i nie zdobył w tym czasie gola.
Dobry wynik w klasyfikacji InStat zrobili inni nasi młodzieżowcy: Maciej Żurawski (średnia 258, 13. pozycja w drużynie) i Marcel Wędrychowski (średnia 256, 14. pozycja w drużynie). W ich przypadku mówimy jednak o występach, które łącznie da się policzyć na palcach dwóch rąk.
Epizody, a nie szanse
To były jedynie udane epizody, a nie poważne szanse. Na takie będziemy jeszcze musieli poczekać. W przypadku Żurawskiego to się akurat dzieje, natomiast w przypadku Wędrychowskiego z uwagi na jego uraz nastąpi to dopiero w przyszłym roku kalendarzowym.
Zastanawia jednak bardzo słaba pozycja w klasyfikacji InStat Marcina Listkowskiego. Nasz 22-latek miał być w rundzie jesiennej następcą Kamila Drygasa, wiosną miał wypełnić lukę po Zvonimirze Kozulju, ale jego średnia ocena InStat plasuje go na jednej z najsłabszych pozycji w całym zespole.
22-latek ze średnią InStat na poziomie 246 zajmuje w zespole dopiero 21. pozycję na 27 grających piłkarzy. Znajduje się niżej od takich graczy, jak: Santeri Hostikka, David Stec czy Hubert Matynia, a więc zawodników co do których raczej nie mamy już złudzeń, że wejdą na wyższy od obecnie prezentowanego poziom.
Biorąc pod uwagę formę, liczby i współczynnik InStat naszych najlepszych młodzieżowców, którzy regularnie grywali w wyjściowej jedenastce, nie należy się dziwić, że wyrwa po ich poprzednikach, Spiridonovicu i Kozulju, jest nie do zastąpienia i ma to wymierny oddźwięk w wynikach całej drużyny.
Słaba pozycja młodzieżowców
Generalnie pozycja naszych młodzieżowców jest w drużynie słaba, nie potrafią wziąć na siebie odpowiedzialności, nie potrafią być liderami w drużynie i decydować o obliczu zespołu. Spodziewaliśmy się czegoś znacznie więcej, jak to ma miejsce choćby w takich klubach, jak: Legia Warszawa, Lech Poznań czy Zagłębie Lubin.
Układając najlepszą jedenastkę sezonu zasadniczego wyłącznie z młodzieżowców na podstawie współczynnika InStat, wychodzi, że znajduje się w niej czterech piłkarzy Lecha Poznań (Gumny, Puchacz, Jóźwiak, Moder), dwóch Legii Warszawa (Majecki, Karbownik), dwóch Zagłębia Lubin (Ślisz, Białek) i po jednym z Piasta Gliwice (Milewski), Rakowa Częstochowa (Mikołajewski) i Górnika Zabrze (Wiśniewski).
Są przedstawiciele sześciu klubów i nie ma wśród nich żadnego z Pogoni. Szczecińską akademię wymienia się na równi z akademiami Lecha, Legii i Zagłębia, ale po jakości gry w sezonie zasadniczym młodzieżowców z tych klubów absolutnie tego nie widać.
Młodzieżowcy Lecha zdobyli łącznie w sezonie zasadniczym 20 goli i uczyniło to aż sześciu piłkarzy. Młodzieżowcy Pogoni zdobyli trzy gole i zrobiło to dwóch graczy: Kowalczyk dwa gole i Listkowski jeden. Młodzieżowcy z Zagłębia zdobyli w sezonie zasadniczym łącznie 14 goli i dokonało tego pięciu piłkarzy z rocznika 1998 lub młodsi.
Młodzieżowcy w obecnym sezonie zdobyli 89 goli, młodzi szczecinianie zaledwie trzy, a to oznacza, że uczestniczyli w zaledwie 3,5 procentach wszystkich strzelonych bramkach przez wszystkich młodzieżowców z ekstraklasy.
Nie punktujemy w PJS
W Pogoni doczekaliśmy się zaledwie jednego piłkarza z rocznika 1999 lub młodszego, który punktowałby w klasyfikacji Pro Junior System. Jest nim Maciej Żurawski, który dokonał tego dopiero w meczu z Lechem w Poznaniu. W Legii punktuje regularnie dwóch piłkarzy (Majecki, Karbownik), w Lechu czterech (Puchacz, Kamiński, Moder, Marchwiński), a w Zagłębiu trzech (Białek, Ślisz, Poręba). Do czołowych akademii w kraju jest nam zatem bardzo daleko.
Stało się jasne, że Pogoń po sprzedaży Adama Buksy i jednoczesnym braku na to reakcji będzie miała problem na pozycji napastnika. Odzwierciedlenie tego widzimy w klasyfikacji InStat. Wśród pięciu piłkarzy z najgorszym współczynnikiem InStat są wyłącznie piłkarze próbujący zastąpić Buksę na pozycji napastnika. Są to: Paweł Cibicki (239), Adam Frączczak (234), Soufian Benyamina (227), Hubert Turski (207) i Michalis Manias (204).
Zastanawia w tym gronie bardzo niska pozycja Cibickiego, który miał dobre wejście w sezon, jest naszym najskuteczniejszym w tym roku piłkarzem, ma na koncie trzy zdobyte gole, ale jednak w dwunastu meczach, które rozegrał, głównie rozczarowuje.
Jest klasycznym przykładem zagranicznego piłkarza, który po pierwszym bardzo dobrym wrażeniu, w kolejnych miesiącach mocno spuszcza z tonu i staje się graczem bardzo przeciętnym, nawet jednym ze słabszych w zespole, a przecież mówimy o zawodniku, który ma za sobą grę w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
To efekt domina. Prezes Jarosław Mroczek daje wyraźny sygnał, że w klubie nie ma ambicji sportowych, są jedynie cele finansowe. Widzą to piłkarze, którzy po pierwszym dobrym okresie następnie mocno spuszczają z tonu. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser