W ekstraklasie jest obecnie pięciu pomocników, którzy przez ponad 3 tys. ostatnich minut nie potrafili zdobyć gola. W tym gronie jest aż trzech piłkarzy Pogoni: Marcin Listkowski, Tomas Podstawski i Damian Dąbrowski. Wśród tych pięciu piłkarzy aż czterech to pomocnicy defensywni. Tylko Listkowski jest graczem ofensywnym. Wciąż czeka na swoją premierową bramkę. Jest ewenementem.
21-latek debiutował w ekstraklasie 31 maja 2015 roku. Wszedł na boisko na ostatni kwadrans w meczu przeciwko Lechowi w Poznaniu przy 30 tysiącach kibiców. Wtedy był jeszcze napastnikiem, zaledwie juniorem młodszym, ogromną nadzieją szczecińskiego klubu.
Od tamtej pory minęły 54 miesiące, Listkowski rozegrał 81 spotkań, zaliczył ponad 3400 minut i nie zdobył gola. Od czterech spotkań zaczyna mecze jako rezerwowy, w piątkowym meczu nie wszedł na boisko nawet na minutę. Kosta Runjaic stracił cierpliwość, szuka rozwiązań z pominięciem 21-latka.
Tomas Podstawski gra w Pogoni od 16 miesięcy. 27 października ubiegłego roku otworzył wynik meczu z Lechem Poznań, zakończony efektownym zwycięstwem 3:0. Zdobył piękną bramkę zza linii pola karnego i od tamtego czasu uznawany jest na wyrost za piłkarza umiejącego zdobywać gole z dystansu. Tak nie jest.
Trzy gole Podstawskiego
Podstawski w całej swojej dorosłej karierze zdobył tylko trzy bramki – jedną w barwach drugiej drużyny Porto na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, kolejną w barwach Vitorii Setubal już w najwyższej Lidze NOS. Piłkarz czeka na swojego gola od prawie 14 miesięcy, będąc niemal w każdym spotkaniu zawodnikiem podstawowym.
Od swojego ostatniego gola rozegrał 3063 minuty, ale rzadko dochodzi nawet do pozycji strzeleckich. To nie jest jednak jego główne zadanie. To jest zawodnik z zadaniami głównie defensywnymi, dlatego brak goli przez ponad 3 tysiące minut można zrozumieć. Nawet jednak jak na graczy defensywnych to bardzo długi czas oczekiwania. Stanowczo za długi.
Damian Dąbrowski jest w Pogoni od niespełna trzech miesięcy. Musiał przejść przez przyspieszony proces adaptacji, bowiem potrzebny był już kilka dni po podpisaniu kontraktu. W Pogoni rozegrał 12 spotkań, na boisku spędził łącznie 824 minuty i jeszcze nie zdobył gola. Wliczając jego ostatnie mecze w Pogoni i w Cracovii, to tych minut bez gola uzbierało się już 3009.
Dąbrowski, podobnie jak Podstawski, jest pomocnikiem defensywnym, ale jak był w swojej życiowej formie, to również zdobywał sporo goli. W sezonie 2016/17 zdobył ich cztery. Ostatniego 8 maja 2017 roku. Od tamtej pory nie udało mu się trafić do bramki rywala. Czeka dość długo, ale i tak krócej od ofensywnego pomocnika Marcina Listkowskiego.
Dąbrowski z jedynym celnym strzałem
Ponadto Dąbrowski miał wyłączony z gry sezon 2017/18. Był wtedy kontuzjowany. Po powrocie na boisku nie udało mu się jeszcze zdobyć bramki. W piątkowym meczu z Wisłą Dąbrowski był jedynym piłkarzem Pogoni, który oddał celny strzał na bramkę przeciwnika.
Pogoń ma bardzo duży problem z atakiem pozycyjnym, nie strzela goli, nie ma w drużynie zbyt wielu piłkarzy potrafiących znaleźć się w pozycji strzeleckiej. O ile Podstawski i Dąbrowski mogą być usprawiedliwieni, to już żadnego wytłumaczenia nie ma dla Listkowskiego, którego czas adaptacji się skończył i nie widać szansy na poprawę sytuacji. Zawodnik nie daje zespołowi zbyt wiele. Nie kreuje sytuacji i nie potrafi się w nich znaleźć. Jego postawę na boisku dość dosadnie się określa jako pasażera na gapę.
Nie tylko Listkowski spośród ofensywnych graczy Pogoni ma poważny problem ze strzelaniem goli. Santeri Hostikka trafił do Pogoni jako utalentowany młodzieżowy reprezentant Finlandii, ale jednak w ciągu dwunastu miesięcy nie rozwinął się na tyle, żeby być zadowolonym z jego pobytu w Szczecinie. Jego postawa to rozczarowanie.
Hostikka rozegrał 25 spotkań i nie zdobył gola. Na boisku przebywał przez 1065 minut. To wystarczająco długo, żeby wyrobić sobie o jego talencie opinię. Piłkarz jest bojaźliwy, nie podejmuje ryzyka, dokonuje złych wyborów i jest nieskuteczny. Nie był dobrym strzelcem również w słabszej od polskiej lidze fińskiej.
Ostatni gol 17 miesięcy temu
Fiński skrzydłowy przed przyjściem do Pogoni występował w średniaku ligi fińskiej FC Lahti. Swojego ostatniego gola zdobył 22 lipca ubiegłego roku. Ofensywny piłkarz jest już zatem bez gola od prawie 1,5 roku – czyli łącznie 1732 minuty. Nie ma zatem przypadku, że również w Pogoni ten piłkarz nie błyszczy. Trudno liczyć na jego nagłą metamorfozę w kolejnym roku.
Hostikka przed przyjściem do Pogoni miał również oferty z II-ligowych klubów z Holandii. To liga półamatorska, w której aż sześć goli zdobył były piłkarz Pogoni Wojciech Golla grający na pozycji obrońcy, który nie chciał tam kontynuować swojej kariery. Ofertę z II ligi holenderskiej odrzucił też Dawid Kort. Jak się okazało, Hostikka również, ale nie zgłosiły się lepsze kluby prócz Pogoni.
W momencie ogłaszania decyzji o transferze Hostikki do Pogoni wyrażaliśmy wątpliwość, czy nie powtórzy się casus Mate Cincadze. Różnica pomiędzy tymi piłkarzami była taka, że Hostikka chce pracować, jest sumienny i ambitny, a Gruzin zdecydowanie taki nie był. Efekt jest jednak taki sam. Transfer ze słabej ligi po raz kolejny się nie sprawdza.
Ogromnym rozczarowaniem obecnego sezonu jest Michalis Manias. Przegrał rywalizację z Adamem Buksą o miejsce w składzie, ale sam sobie też nie pomógł. Blisko 30-letni napastnik ani razu nie pokazał, że drzemią w nim możliwości i ma strzelecki instynkt. Zawodnik grał mało, ale jednak kilka szans otrzymał.
Problem z transferem napastników
Pogoń od jakiegoś czasu ma problem z transferem dobrego napastnika. Nie sprawdzali się też w naszym klubie inni obcokrajowcy: Nadir Ciftci i Morten Rasmussen. Sprawdzają się zatem polscy piłkarze. Od Maniasa, Rasmussena i Ciftciego lepiej wyglądał nawet Łukasz Zwoliński.
Manias łącznie z meczami o Puchar Polski zagrał w siedmiu meczach, spędził na boisku 258 minut i nie zdobył gola. Po raz ostatni do bramki przeciwnika trafił w ubiegłym roku. Grając jeszcze w lidze greckiej, po raz ostatni cieszył się ze zdobytego gola 24 listopada ubiegłego roku. Włącznie z meczami w lidze greckiej i polskiej zaliczył już 1445 minut bez gola.
Jeżeli Pogoń uzna, że zerowy dorobek bramkowy z tego roku kalendarzowego wynika jedynie z braku szans, to może się srogo rozczarować. Sprzedaż Adama Buksy już podczas zimowego okna transferowego przy jednoczesnym braku uzupełnienia tej straty może mieć poważne konsekwencje i drastycznie jeszcze mocniej obniżyć siłę ofensywną zespołu, do której i tak można mieć sporo zastrzeżeń.
Pogoń latem tego roku dokonała kilku wartościowych i udanych transferów, jednak stoją przed nią kolejne wyzwania. Pogoń Kosty Runjaica chce prowadzić grę, mieć duży wpływ na poczynania na boisku, ale nie ma zbyt wielu wykonawców potrafiących sprostać takim zadaniom. Kolejne ewentualne osłabienia jeszcze mocniej ten proces skomplikują.
Kozulj spuścił z tonu
W rundzie jesiennej swoją ofensywną moc znacznie obniżył Zvonimir Kozulj, który na boisku spędził 1557 minut i zdobył zaledwie trzy gole. Zdecydowanie mniej, niż zakładaliśmy. Dwa z tych trzech goli padły w dwóch pierwszych meczach, kiedy w drużynie był jeszcze Kamil Drygas. Okazało się, że brak naszego kontuzjowanego kapitana znacząco wpłynął na brak skuteczności Bośniaka, który dostał wiele nowych zadań, również tych defensywnych.
Dwa gole w rundzie zdobył Sebastian Kowalczyk, który nie poprawił się w tym względzie w porównaniu z poprzednim sezonem. 21-letni wychowanek włącznie z meczami o Puchar Polski spędził na boisku 1745 minut i dwa gole, to stanowczo za mało jak na piłkarza ofensywnego z zadaniami kreowania sytuacji.
Miniona runda jest dla Pogoni w obecnej dekadzie najlepsza. Pogoń wypracowała znakomity dorobek punktowy, ale zawdzięcza go głównie defensywie i świetnie dysponowanemu bramkarzowi. Pogoń zdobyła 22 gole i tylko pięć drużyn w ekstraklasie ma mniej strzelonych bramek.
Jeżeli Pogoń chce się liczyć w walce o wysokie cele, musi dokonać ofensywnych korekt. Osłabianie się w przedniej formacji już w zimowym oknie transferowym jeszcze bardziej spotęguje ofensywny kłopot. ©℗
Wojciech PARADA