W niedzielnym spotkaniu piłkarskiej ekstraklasy szczecińska Pogoń na szczelnie wypełnionym stadionie (rekord frekwencji!) wygrała na Twardowskiego ze stołeczną Legią i definitywnie pozbawiła warszawian szans na mistrzostwo Polski, bo na trzy kolejki przed końcem rozgrywek złoto po raz pierwszy w historii zapewnił sobie Raków Częstochowa, mimo że nieoczekiwanie przegrał z Koroną Kielce. Portowcy utrzymali natomiast miejsce na podium w korespondencyjnym pojedynku z Lechem Poznań o III lokatę. Teoretycznie szczecinianie mają jeszcze szansę na wicemistrzostwo kraju i prześcignięcie wojskowych...
Piłkarska PKO BP Ekstraklasa: POGOŃ Szczecin - LEGIA Warszawa 2:1 (1:0); 1:0 Mateusz Łęgowski (10), 1:1 Maciej Rosołek (48), 2:1 Wahan Biczachczjan (88).
POGOŃ: Dante Stipica - Paweł Stolarski (67 Mariusz Malec), Danijel Lončar, Benedikt Zech, Leonárdo Koútris - Pontus Almqvist (85 Marcel Wędrychowski), Mateusz Łęgowski (85 Rafał Kurzawa), Damian Dąbrowski, Alexander Gorgon (68 Wahan Biczachczjan), Kamil Grosicki - Luka Zahovič (63 Sebastian Kowalczyk)
LEGIA: Kacper Tobiasz - Paweł Wszołek (85 Blaž Kramer), Maik Nawrocki, Artur Jędrzejczyk, Yuri Ribeiro - Ernest Muçi (63 Carlitos), Bartosz Slisz (79 Jurgen Çelhaka), Bartosz Kapustka (46 Igor Strzałek), Josué, Makana Baku - Tomáš Pekhart (46 Maciej Rosołek)
Żółta kartka: Jędrzejczyk. Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów: 20 257.
Niedzielny pojedynek był bardzo emocjonujący i do końca trzymał widzów w napięciu, a rozstrzygnięcie padło w samej końcówce po akcji szczecińskich rezerwowych. Mecz miał wiele podtekstów, choćby dlatego, że legionistów prowadzi obecnie Kosta Runjaić, który przez prawie pięć lat był trenerem Pogoni. Niemiecki szkoleniowiec spotkanie przeżywał bardzo emocjonalnie, dużo gestykulował przy linii bocznej i już na początku spotkania sugerował arbitrowi podyktowanie rzutu karnego, jakoby za rękę Lončara. Po meczu wszedł na murawę i sporo czasu tam przebywał, dziękując swoim piłkarzom za walkę, ale także długo rozmawiał ze szczecinianami i to nie tylko z zawodnikami. Widzieliśmy też sporo serdecznych uścisków.
Grająca pod silne słońce Pogoń pierwszą groźną akcję przeprowadziła w 10. minucie, gdy piłkę od Zahoviča otrzymał bardzo aktywny w niedzielę Łęgowski i kapitalnym strzałem z ponad dwudziestu metrów pokonał Tobiasza. Dziesięć minut później portowcy powinni podwyższyć rezultat, gdy po koronkowej akcji grający tym razem jako skrzydłowy Almqvist podał Łęgowskiemu, a ten odegrał do Grosickiego, który strzelił tuż obok słupka. W 37. minucie Pogoń perfekcyjnie rozegrała rzut wolny, bo Dąbrowski z Grosickim udawali dyskusję, kto ma strzelać, a tymczasem kapitan zaskakująco podał na dobieg do Grosika, który wykorzystując dezorientację gości znalazł się na dobrej pozycji i podał przed bramkę do Gorgona, lecz niestety legioniści zablokowali jego strzał. Pierwszą groźną akcję Legia miała w 45. minucie, gdy po dośrodkowaniu z boku boiska Pekhart strzelił głową i piłka trafiła w poprzeczkę.
Na drugą połowę Runjaić posłał w bój dwóch rezerwowych młodzieżowców, którzy ożywili grę przyjezdnych. Strzałek dwukrotnie groźnie strzelał, lecz Stipica za każdym razem udanie interweniował. Nie udało mu się to wcześniej, bo już w 48. minucie, gdy Gorgon stracił piłkę na rzecz Nawrockiego, a ten podał dopiero co wprowadzonemu na boisko napastnikowi, zaś Rosołek wyprzedził Zecha i strzałem w tzw. krótki róg pokonał chorwackiego bramkarza. Pogoń starała się odzyskać prowadzenie, a gdy upłynęła godzina gry, szwedzki szkoleniowiec szczecinian Jens Gustafsson zaczął dokonywać ofensywnych z założenia zmian. Jednak już w 55. minucie gola mógł zdobyć Lončar, który po ciekawie rozegranym rzucie wolnym, główkował w poprzeczkę, niemal w to samo miejsce, co tuż przed przerwą czeski napastnik przyjezdnych. W 61. minucie Tobiasz obronił strzał Stolarskiego, a dwie minuty później z głębi pola piłkę na dobieg otrzymał Almqvist, który wyprzedził obrońców, lecz strzelił tuż nad poprzeczką. W 68. minucie Dąbrowski omal nie zaskoczył Stipicy, lecz nasz bramkarz nie dopuścił do samobója. Dosłownie chwilę później na rajd w swoim stylu zdecydował się Grosicki i podał na czystą pozycję Biczachczjanowi, lecz bramkarz Legii szczęśliwie obronił strzał Ormianina. Gdy wydawało się, że zacięty mecz zakończy się remisem, w 88. minucie piłkę w polu karnym zdobył Kowalczyk i podał Biczachczjanowi, jednocześnie osłaniając go przed nadbiegającymi obrońcami, a reprezentant Armenii tym razem strzelił technicznie koło słupka i zdobył gola na wagę zwycięstwa. W ostatniej minucie regulaminowego czasu Duma Pomorza była bliska trzeciego gola, bo pod bramką warszawian powstało ogromne zamieszanie, a piłkę niemal z linii wybił Ribeiro. Szczecinianie próbowali dobijać i mocno poturbowany został przy tym bramkarz Legii. Sędzia przerwał grę i nie dojrzeliśmy, czy wznowił ją rzutem wolnym czy sędziowskim (zgodnie z przepisami, gdy bramkarz nie jest zdolny do gry, arbiter musi przerwać mecz nawet gdy nie było faulu).
Po niedzielnym zwycięstwie trzecia w tabeli Pogoń traci do drugiej Legii 6 punktów, a nad czwartym Lechem ma 2 oczka przewagi. Portowcom pozostały jeszcze mecze w Szczecinie ze zdegradowaną Miedzią Legnica i Radomiakiem oraz wyjazd na mecz z Górnikiem Zabrze. Legia gra u siebie z Jagiellonią Białystok oraz bliskim degradacji Śląskiem Wrocław i wyjeżdża do spadkowicza z Gdańska, czyli Lechii. Kolejorz za tydzień wyjeżdża do nowego mistrza Polski Rakowa, a następnie do niedzielnego pogromcy częstochowian, czyli kieleckiej Korony, a sezon zakończy na Bułgarskiej pojedynkiem z Jagiellonią.
(mij)
Więcej informacji z wypowiedziami i statystykami we wtorkowym „Kurierze Szczecińskim" oraz w e-wydaniu z 9.5.2023 r.