Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Pogoń skończyła 72 lata

Data publikacji: 21 kwietnia 2020 r. 07:33
Ostatnia aktualizacja: 21 kwietnia 2020 r. 11:37
Piłka nożna. Pogoń skończyła 72 lata
 

21 kwietnia to data urodzin Pogoni Szczecin. We wtorek obchodzimy 72. rocznicę powstania klubu, który szczególnie w początkach swojej działalności przechodził różne koleje losu, a do krajowej elity dobijał się praktycznie z piłkarskich nizin. Trwało to prawie dekadę. Od ponad 60 lat Pogoń z małymi przerwami zawsze znajduje się w krajowej elicie.

3 czerwca 1945 roku polskie władze otrzymały zgodę na wprowadzenie się do Szczecina. Sytuacja polityczna była bardzo niepewna. Wciąż nie wiadomo było, czy miasto zostanie w rękach niemieckich, czy odbudowane zostanie jako polska osada. Szczecin leżał w ruinach. Pojawiające się tysiące osadników z odległych zakątków kraju nie znały dnia i godziny.

– Mieszkałem z rodziną niemiecką na Pogodnie – wspomina 100-letni dziś Stefan Żywotko, później jeden z najwybitniejszych szczecińskich trenerów, który trafił do miasta aż ze Lwowa. – Nie było między nami wrogości. Pomagałem im. Przypominali mi rodziców. Byli wystraszeni. Wkrótce zostali wywiezieni z dworca na Pogodnie. Działo się to nocą, by nie drażnić i nie prowokować coraz odważniej osiedlającej się polskiej części społeczeństwa.

Polskie miasta, przemysł i drogi zostały zniszczone w 80 procentach. To był priorytet, by odbudować kraj ze zniszczeń wojennych. Pozornie wydawać by się mogło, że w czasach, gdy postawa polityczna była ważniejsza od wiedzy i wykształcenia, nie ma miejsca na rozrywkę i sport. Było jednak inaczej.

Koszulki z flag hitlerowskich

Kazimierz Sworzeniowski był wielkim entuzjastą piłki nożnej i pionierem Szczecina. To on w swoim mieszkaniu przy ul. 5 Lipca inicjował pierwsze spotkania organizacyjne w celu powołania struktur sportowych. W rozwój futbolu na Ziemiach Odzyskanych zaangażowane były też żony działaczy. Szyły koszulki i spodenki na pierwsze mecze piłkarskie. Materiały pochodziły z hitlerowskich flag powiewających na ulicach Szczecina i nie tylko.

Pierwszy oficjalny mecz rozegrano 17 lipca 1945 roku. Założona przez Jana Dixę Odra Szczecin mierzyła się z piłkarzami wywodzącymi się z wojsk armii angielskiej okupującej Szczecin. Polacy wygrali 4:1, a jedną z bramek zdobył Kazimierz Lubik – później wybitny trener lekkiej atletyki, trener między innymi najsłynniejszego lekkoatlety w dziejach Szczecina Wiesława Maniaka. Spotkanie obserwowało około 80 procent ludności Szczecina. Wtedy każda społeczna inicjatywa wywoływała ogromny entuzjazm.

Pochodzący z Poznania 23-letni wówczas Lubik był pierwszym piłkarskim bohaterem powojennego Szczecina. Miesiąc po spotkaniu z angielskimi żołnierzami rozegrano spotkanie dwóch szczecińskich klubów Odry i Pioniera. Odra znów wygrała 4:1, a Lubik tym razem strzelił dwa gole. Mecz ten opisany został w „Wiadomościach Szczecińskich” – pierwszej powojennej gazecie Szczecina – i była to pionierska informacja dotycząca sportowego wydarzenia w naszym mieście.

Florian Krygier to był trener, który po raz pierwszy wprowadził Pogoń do pierwszej ligi – w roku 1958, nie przegrywając w  sezonie żadnego meczu. To osiągnięcie nie zostało powtórzone przez żaden inny klub w Polsce. O awansie zadecydował mecz ze Śląskiem Wrocław, który szczecinianie zremisowali na własnym boisku 3:3, ale przegrywali już 0:3.

Krygier i Kosobucki

Krygier uważał słusznie, że trzeba szkolić wychowanków, organizował turnieje „dzikich drużyn”, wyławiał z podwórek najbardziej zdolnych, dbał o nich jak o własne dzieci, pilnował wyników w nauce, a sam zajmował się w klubie wszystkim – począwszy od sprzątania pachołków, zbierania kamieni z piaszczystych boisk i malowania słupków i poprzeczek.

Florian Krygier zawsze miał przy sobie czekoladę. Po występie młodzieżowych drużyn dzielił ją na małe kostki i rozdawał. A trzeba pamiętać, że w tamtych czasach o łakocie nie było w sklepach łatwo. Gdy przychodziła wiosna, kupował za własne pieniądze farbę, pędzel i nie oglądając się na nikogo, szedł na piaszczyste boiska przy ul. Witkiewicza (tam gdzie dziś jest boisko ze sztuczną trawą). Tam malował słupki od bramek.

Ze wschodu – z dalekiego Wołynia – przybył do Szczecina Lucjan Kosobucki. To był człowiek, który w latach 50. i 60. miał wyjątkowy dar namawiania do gry w  Szczecinie piłkarzy z innych rejonów Polski. Jednym z pierwszych był Eugeniusz Ksol, rodowity Ślązak, ale nie tylko on.

– Przywieziono mnie do Szczecina i pokazano budowany dom, w którym miałem dostać mieszkanie – wspomina Ksol. – To ten dom stojący po drugiej stronie Domu Towarowego Centrum. Mieszkam tam do dziś. Wtedy jednak nie było mi do śmiechu. Mieszkanie otrzymałem z rocznym opóźnieniem, ale działaczy Pogoni nie mogłem o to winić. To prace budowlane nie były prowadzone na tyle profesjonalnie, żeby w terminie zamieszkać w nowym lokum.

Futbol i praca na statkach

Ksol nie był jedynym piłkarzem ze Śląska, którego Kosobuckiemu udało się sprowadzić. Joachim Gacka, Zygmunt Przybylski byli następni. Z Bydgoszczy trafił Roman Jaworski, Hubert Fiałkowski, a z Szamotuł Bogdan Maślanka. Pogoń nie miała za sobą możnego sponsora, kusiła perspektywą pracy na statkach po zakończeniu kariery. W przypadku wielu piłkarzy tak się później działo.

Oddanym działaczem był Bronisław Skobel. To on miał istotny wpływ na późniejsze piłkarskie i trenerskie losy Stefana Żywotki.

– Po raz pierwszy spotkaliśmy się tuż po moim przyjeździe do Szczecina – wspomina Stefan Żywotko. – Powiedział, że organizowany jest mecz w Lasku Arkońskim. Przyszedłem, grałem w przegranej drużynie, ale strzeliłem gola i zostałem już przy futbolu na zawsze.

Skobel najdłużej piastował funkcję prezesa Pogoni – aż 12 lat. Za jego kadencji w siłę urosła nie tylko sekcja piłkarska, ale też inne: siatkarska, piłki ręcznej, lekkoatletyki. Wspólna sportowa rodzina rozrastała się, sportowcy z różnych dyscyplin przyjaźnili się, spotykali po meczach, treningach, wzajemnie się wspierali. Skobel po wielu latach znów wyciągnął rękę do Żywotki.

– Zaproponował mi pracę w Pogoni, która akurat spadła do drugiej ligi – mówi S. Żywotko. – Nie chciałem tam pracować, bo wcześniej byłem silnie związany z  Arkonią, którą wprowadzałem do pierwszej ligi, ale zdecydowałem się i zostałem tam prawie 5 lat.

Nie tylko piłka nożna

Gdy w roku 1955 w miejsce istniejącego Kolejarza powstawała Pogoń, jej akcje zaczęły zdecydowanie rosnąć. Rozpoczęła się historia klubu systematycznie pnącego się w krajowej hierarchii. To nie była tylko piłka nożna, ale też: siatkówka, piłka ręczna, koszykówka, żeglarstwo, boks, lekkoatletyka, gimnastyka artystyczna.

Piłkarze Pogoni Szczecin nigdy nie zostali mistrzami Polski, nigdy też nie wywalczyli Pucharu Polski. Dokonali tego przedstawiciele innych dyscyplin. Piłkarki ręczne zostały mistrzyniami Polski trzy razy – w latach 1983, 1986 i 1991. Cztery razy wywalczyły Puchar Polski – w roku 1971, 1980, 1986 i 1992.

Puchar Polski mają w kolekcji również koszykarze i piłkarze ręczni. Ci pierwsi dokonali tego w roku 1981, natomiast piłkarze ręczni w roku 1987. Lata 80. to był złoty czas nie tylko dla piłkarzy, ale też dla zawodników innych dyscyplin. Pogoń była wtedy krajową potęgą, dostarczała do różnych kadr narodowych całą rzeszę reprezentantów.

Piłkarze w latach 80. dwa razy stanęli na podium, dwa razy dotarli do finału Pucharu Polski, ale po latach pozostał niedosyt, że nie udało się wywalczyć krajowego trofeum, że nie udało się zbudować silniejszych struktur, które na wiele późniejszych lat pozwoliłyby funkcjonować jako wiodąca siła w kraju.

– Jak obejmowałem pierwszą drużynę, to nie było ciśnienia na wielki futbol – powiedział Jerzy Kopa prowadzący Pogoń w latach 1979-82. – Pogoń miała tylko powrócić do elity. Zrobiliśmy to, ale ja chciałem czegoś więcej, chciałem uczynić z Pogoni wiodącą siłę w kraju i to się udało. Nigdy wcześniej Pogoń nie grała w finale PP, nie była najlepszą drużyną jesieni, a my to zrobiliśmy jako beniaminek, udało się wypromować całą rzeszę młodych piłkarzy: Sokołowskiego, Turowskiego, Biernata, Krupę, Ostrowskiego. Miałem plany stworzenia profesjonalnej akademii, ale w tamtych czasach nikt we władzach miasta, wśród sponsorów nie rozumiał takiej potrzeby. W latach 80. klimat był bardzo dobry, sukcesy największe, ale można było zrobić więcej, świetnym organizatorem był Andrzej Rynkiewicz, ale potrzebowaliśmy większego wsparcia, by Pogoń mogła stać się wtedy drugim Widzewem. To było możliwe i realne, ale zabrakło profesjonalnego podejścia do tematu ze strony władz samorządowych, sponsora. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2020-04-21 11:22:24
21 kwietnia tyle.
Pogodniak
2020-04-21 10:41:27
Wszechobecna wówczas korupcja i parszywa polityka sprawiły że po tytuły sięgały kluby wojskowe i gwardyjskie czyli milicyjne.Nie było czystej uczciwej i transparentnej sportowej rywalizacji.Dekretami i służbowymi poleceniami zabierano"do wojska" "do milicji" zawodników rokujących lub wykazujących się ponadprzeciętnymi umiejętnościami.Zdarzało się również tak,że w ten sam sposób osłabiano potencjalnych rywali-kandydatów.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA