Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Pogoń wygrywa i prowadzi [GALERIA]

Data publikacji: 04 marca 2023 r. 20:59
Ostatnia aktualizacja: 04 marca 2023 r. 21:59
Piłka nożna. Pogoń wygrywa i prowadzi
Portowcy czterokrotnie pokonywali bramkarza z Jarocina. Fot. Ryszard PAKIESER  

Zawodnicy drugiego zespołu szczecińskiej Pogoni od zwycięstwa rozpoczęli rundę wiosenną piłkarskiej III ligi. Podopieczni trenera Pawła Ozgi pewnie pokonali Jarotę Jarocin i zachowali miejsce w fotelu lidera. Beniaminek z Wolina wywalczył cenny remis z Zawiszą, a dwie pozostałe zachodniopomorskie drużyny przegrały, zaś szczególnie blado wypadł Świt...

POGOŃ II Szczecin - JAROTA Jarocin 4:0 (3:0); 1:0 Mateusz Bąk (29), 2:0 Yadegar Rostami (39), 3:0 Mateusz Bąk (45), 4:0 Kacper Łukasiak (83).

Szczecinianie, choć zagrali praktycznie bez ekstraklasowych wzmocnień, mieli dużą przewagę i stworzyli sobie wiele podbramkowych sytuacji, dwukrotnie trafiając w poprzeczkę i nie wykorzystując rzutu karnego, a rywale oddali praktycznie tylko jeden groźny strzał, który pewnie obronił Maciej Kowal.

Przez niemal pół godziny goście dzielnie się bronili, zachowując czyste konto, ale w 29. minucie Mateusz Bąk rozpoczął festiwal strzelecki, a gdy w polu karnym otrzymał dokładną piłkę z prawej strony, posłał ją do siatki w tzw. krótki róg. Dziesięć minut później Irańczyk Yadegar Rostami przejął piłkę 30 metrów przed bramkę, wpadł z futbolówką w pole karne i celnym strzałem podwyższył rezultat. Tuż przed przerwą Bąk niemal skopiował swoją akcję sprzed kwadransa, lecz tym razem otrzymał piłkę z lewej strony boiska i posłał ją pod poprzeczkę.

Po przerwie w 52 minucie w polu karnym Jaroty sfaulowany został Oskar Kalenik, ale rzutu karnego nie wykorzystał Szymon Cybulski, gdyż bramkarz z Jarocina wyczuł jego intencje i obronił. Końcowy wynik w 83 minucie ustalił precyzyjnym strzałem Kacper Łukasiak.

POLONIA Środa Wielkopolska - ŚWIT Skolwin 5:0 (4:0); 1:0 Jędrzej Drame (13), 2:0 Kacper Nowak (18), 3:0 Bartosz Bartkowiak (24), 4:0 Bartosz Bartkowiak (45), 5:0 Antoni Prałat (77).

Przebudowywana szczecińska drużyna z nowym trenerem Piotrem Klepczarkiem, który zimą zastąpił Mariusza Kurasa, zagrała znacznie gorzej niż w przedsezonowych sparingach i po słabym meczu zasłużenie przegrała, a gospodarzom udał się rewanż za porażkę w rundzie jesiennej na Skolwinie 0:6.

13. minuta okazała się pechowa dla Świtu, bo Bartosz Bartkowiak zacentrował do Jędrzeja Drame, który otworzył wynik spotkania, a pięć minut później rezultat podwyższył Kacper Nowak. Później dwukrotnie na listę strzelców wpisał się jeden z najlepszych na boisku, autor dośrodkowania przy pierwszym golu - Bartkowiak. Po przerwie meczu tempo gry nieco spadło, a nie forsujący tempa gospodarze, zadowolili się jednym golem w końcówce autorstwa Antoniego Prałata.

- Przegraliśmy zasłużenie, ale na usprawiedliwienie powiem, że drużyna została zdziesiątkowana z powodu problemów zdrowotnych - tłumaczy przyczyny porażki dyrektor Świtu Szymon Kufel. - Do Środy Wielkopolskiej nie mogli pojechać: Oleg Synycia, Dawid Kisły, Przemysław Kędziora i Jędrzej Kujawa, a na boisko z konieczności wybiegło kilku zawodników mocno przeziębionych oraz rekonwalescentów po kontuzjach. W przerwie spotkania z konieczności zmieniony został Szymon Kapelusz, który nie dał rady dłużej grać z powodu wysokiej gorączki. Mam nadzieję, że na szlagierowy mecz za tydzień na Skolwinie z wiceliderującą Olimpią Grudziądz prowadzoną przez szczecińskiego trenera Bogusława Baniaka, będziemy mogli wystawić zdecydowanie silniejszy, a przede wszystkim zdrowy zespół!

BŁĘKITNI Stargard - GEDANIA Gdańsk 1:2 (0:1); 0:1 Adam Duda (4), 1:1 Kacper Friska (49 karny), 1:2 Paweł Flis (67).

Na Euroboisku ze sztuczną trawą mecz rozpoczął się pechowo dla stargardzian, którzy już na samym początku stracili bramkę po rzucie rożnym. Później gospodarze nieco się otrząsnęli i uzyskali przewagę, stwarzając sobie trzy sytuacje podbramkowe, a najbliższy gola był Konrad Prawucki, lecz bramkarz Gedanii z wszystkich pojedynków wychodził zwycięsko. Gdańszczanie bronili się niemal całym zespołem, przeprowadzając groźne kontry oraz grając długie podania na osamotnionego w przodzie jedynego środkowego napastnika.

Szczęście nieco uśmiechnęło się do Błękitnych po przerwie, bo po faulu w polu karnym na Prawuckim, Kacper Friska wykorzystał jedenastkę, a po wyrównaniu stargardzianie przeprowadzili jeszcze dwie akcje, lecz bramkarz gości był nie do pokonania. Drugiego gola gospodarze stracili także po stałym fragmencie gry, ale w nieco kuriozalnych okolicznościach, a w 67. minucie był to rzut wolny. Do dośrodkowania w okolicach linii pola karnego wyskoczył jeden z gdańszczan i skiksował, a piłka przypadkowo potoczyła się w stronę bramki, a wślizgiem do siatki wepchnął ją Paweł Flis.

- Próbowaliśmy odrabiać straty, oskrzydlaliśmy i strzelaliśmy, ale bez powodzenia, a za to nasi rywale zdobyli trzecią bramkę, ale nie została uznana z powodu spalonego - powiedział trener Błękitnych Piotr Rast, po raz drugi w tym sezonie prowadzący stargardzian po zastąpieniu późną jesienią poprzedniego szkoleniowca Macieja Sayeda. - Przed meczem liczyliśmy na komplet punktów, a nie wywalczyliśmy nawet jednego, więc inauguracja wiosny nam się nie udała.

ZAWISZA Bydgoszcz - VINETA Wolin 2:2 (1:2); 1:0 Patryk Urbański (13 karny), 1:1 Szymon Kurczak (43), 1:2 Adam Nagórski (45), 2:3 Medard Dahms (57).

Mecz rozpoczął się od niewykorzystanej sytuacji sam na sam z bramkarzem wolinianina Mateusza Koniuszego, a chwilę później w polu karnym Vinety doszło do zderzenia głowami dwóch zawodników, a sędzia podjął kontrowersyjną decyzję - zdaniem gości - dyktując jedenastkę, którą wykorzystał Patryk Urbański. W końcówce pierwszej połowy Vineta prowadziła atak pozycyjny przerwany faulem, a bezpośrednio z rzutu wolnego wyrównał Szymon Kurczak. Tuż przed przerwą wolinianie przeprowadzili kontrę, po której Koniuszy trafił w słupek, a Adam Nagórski dobił piłkę do pustej bramki.

Po przerwie Zawisza zaatakował z dużą determinacją, a wyrównał gdy z dośrodkowaniem minęli się woliński bramkarz i stoper, zaś Medard Dahms posłał piłkę do pustej bramki. W dalszej części bardzo twardej gry z wieloma faulami, optyczną przewagę mieli bydgoszczanie, ale żaden zespół nie wypracował już sobie klarownych pozycji strzeleckich.

- Przed meczem remis bralibyśmy w ciemno, ale biorąc pod uwagę naszą dobrą grę i przewagę w pierwszej połowie, a szczególnie prowadzenie zdobyte przysłowiowym strzałem do szatni, odczuwamy pewien niedosyt... - podsumował pojedynek trener Vinety Dawid Jeż. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA