Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Pogoń wypunktowała Arkę

Data publikacji: 21 października 2016 r. 20:29
Ostatnia aktualizacja: 21 października 2016 r. 22:47
Piłka nożna. Pogoń wypunktowała Arkę
 

Arka Gdynia - Pogoń Szczecin 0:3 (0:2)

Bramki: 0:1Frączczak (35), 0:2 Frączczak (39), 0:3 Matras (90).

Żółte kartki: Sołdecki, Bożok, Siemaszko, Vinicius (Arka), oraz Nunes (Pogoń).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów 6 512.

Arka: Jałocha - Zbozień, Sołdecki, Sobieraj, Marciniak - Vinicius, Łukasiewicz (64, Warcholak), Szwoch (5, Siemaszko), Hofbauer, Bożok - Zjawiński (46, Abbott).

Pogoń: Kudła - Rapa, Rudol, Fojut, Nunes - Delew (90, Listkowski), Murawski, Matras, Drygas, Gyurcso (78, Lewandowski) - Frączczak (83, Zwoliński).

Pogoń pokonała w Gdyni miejscową Arkę, ale wysoki wynik absolutnie nie odzwierciedla wydarzeń na boisku. Wygrana Portowców oczywiście nie była zagrożona, w pełni kontrolowali przebieg meczu, ale dopiero po strzeleniu dwóch bramek.

Wcześniej gorzej radzili sobie w konfrontacji z beniaminkiem. Piłkarze Arki sprawiali wrażenie bardziej zdeterminowanych, agresywnych, szybciej dochodzili do bezpańskich piłek.

Pogoń nie rozgrywała dobrego meczu, miała kłopot z atakiem pozycyjnym, miała też kłopot z wyprowadzeniem piłki po jej odzyskaniu, wydawało się, że to gospodarze są bliżsi zdominowania rywala, ale stało się inaczej.

Wygrana 3:0 mogłaby sugerować, że zwycięski zespół pogrążył przegranych, jednak aż tak dużej przewagi nie było. Pogoń wygrała, bo miała w swoich szeregach piłkarzy bardziej kreatywnych, o lepszej jakości, bardziej doświadczonych i ogranych.

Zasadnicza różnica

Między Pogonią, a Arką była jedna zasadnicza różnica na korzyść gości. Szczecinianie znakomicie spisywali się w defensywie. Nasi stoperzy byli niczym skała. Piłka i zawodnicy drużyny Arki odbijali się od naszych obrońców, nie było sposobu na to, by gdynianie mogli oszukać naszych piłkarzy w polu karnym.

Z drugiej strony Portowcy mogli liczyć na duże rozprężenie w szeregach obronnych przeciwnika. Znamiennym jest fakt, że wszystkie gole dla Portowców padły praktycznie po podaniach przeciwnika.

Jest mocno zaskakującym fakt, że żaden z Portowców nie może sobie dopisać asysty. Może z wyjątkiem Matrasa przy drugim golu, ale ten padł raczej po błędzie i wypuszczeniu piłki z rąk Jałochy.

Szczecinianie odnieśli efektowne zwycięstwo, po raz drugi z rzędu strzelili przeciwnikowi trzy gole i na pewno można być z tego powodu zadowolonym. W Gdyni nie oglądaliśmy jednak Pogoni starającej się zdominować przeciwnika, trzymającego go daleko od własnego pola karnego, stwarzającego dużo sytuacji strzeleckich.

Pogoń w Gdyni przypominała drużynę Czesława Michniewicza, dbającą głównie a zabezpieczenie własnej bramki, atakującą małą iloscią piłkarzy, czekającą na bład przeciwnika, potrafiącą maksymalnie wykorzystać swoje atuty.

Oczywiście sytuacja na boisku była taka, że trudno mieć pretensje do drużyny, że nie forsowała tempa, trzeba ją raczej pochwalić za pełną odpowiedzialności grę w defensywie, jednak do momentu strzelenia pierwszej bramki to przeciwnik sprawiał lepsze wrażenie, to on wykazywał więcej chęci w tworzenie akcji ofensywnych, a Pogoń nie umiała sobie radzić z dość agresywnym stylem gry rywala.

Wynik jest znakomity, ale Pogoń nie rozpieszczała swoich kibiców efektownymi akcjami, była bardzo oszczędna w działaniach ofensywnych, starała się głównie wykorzystać szybkość Gyurcso, który bardzo dobrze wywiązywał się z zadania i gdy miał możliwość, to z łatwością przenosił ciężar gry na połowę przeciwnika.

Pogoń wygrała, bo nie popełniała juniorskich błędów w defensywie, imponowała odpowiedzialnością, miała dobrze dopracowane stałe fragmenty gry. Wszystkie trzy gole padły po dośrodkowaniach w pole karne i zamieszaniu, jakie się wytworzyło w wyniku braku koncentracji, lub złych wyborów obrońców drużyny gospodarzy. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA