Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Przeskok zbyt duży

Data publikacji: 23 stycznia 2019 r. 22:09
Ostatnia aktualizacja: 23 stycznia 2019 r. 22:24
Piłka nożna. Przeskok zbyt duży
 

Niespełna 22-letni Jakub Błanik po niecałym roku prób przebicia się do składu Pogoni Szczecin został na rok wypożyczony do I-ligowej Odry Opole. To kolejny już piłkarz uchodzący za zdolnego, utalentowanego, z dobrymi rokowaniami, dla którego przeskok z I ligi do ekstraklasy okazuje się zbyt dużą przeszkodą.

Przed nim było już kilku takich zawodników, choć zdarzali się też tacy, którzy znakomicie umieli się wpasować, zaaklimatyzować i doskonale radzili sobie również w wyższej klasie rozgrywkowej. W ostatnich dwóch latach obserwujemy jednak rosnący podział między ekstraklasą a I ligą.

Najlepiej widać to na przykładzie drużyn, które awansowały. Dwa sezony temu do ekstraklasy awansowały Sandecja Nowy Sącz i Górnik Zabrze. Ta pierwsza po roku została zdegradowana, natomiast Górnik po pierwszym, bardzo dobrym sezonie, w obecnym jest jednym z kandydatów do spadku. Zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Ostatnią pozycję z dość poważnymi stratami zajmuje Zagłębie – beniaminek z Sosnowca. Drugi z beniaminków – Miedź Legnica okupuje 12. pozycję.

Błanik trafił do Pogoni przed rokiem, miał 20 lat. W I-ligowym GKS Tychy uchodził za zawodnika wyróżniającego się, jednego z najlepszych, imponował dryblingiem i obiecującymi liczbami. W 19 meczach rundy jesiennej roku 2017 zdobył 4 gole, zaliczył 2 asysty, wydawał się graczem godnym zainteresowania i Pogoń postanowiła nawet za jego transfer zapłacić 50 tys. euro.

Bez gola i asysty

Później okazało się, że nadaremnie. Błanik nie odnalazł się w Pogoni, nie zyskał zaufania u trenera Runjaica, rozegrał 15 spotkań, tylko dwa w wyjściowym składzie, ani jednego w pełnym wymiarze czasowym, łącznie na boiskach ekstraklasy spędził zaledwie 225 minut, czyli bardzo niewiele. Bez liczb: goli ani asyst.

Runjaic nie ufał mu nawet wtedy, gdy w drużynie były duże problemy kadrowe. Po meczu z Koroną, w którym piłkarz zawinił przy stracie wyrównującej bramki, został przez trenera publicznie skrytykowany. To był bardzo zły okres Pogoni, zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli, Błanik nie wykorzystał swojej szansy i później już kolejnej poważnej nie otrzymał.

Pogoń w ciągu ostatnich 12 miesięcy była bardziej odważna niż w latach wcześniejszych w kwestii pozyskiwania graczy z niższych lig rozgrywkowych. Na ocenę przydatności w zespole Łukasza Budziłka, czy Mariusza Malca przyjdzie jeszcze czas. To są ciągle piłkarze na dorobku, w rundzie jesiennej byli postaciami drugoplanowymi, choć dostawali też swoje szanse i różnie ten czas wykorzystywali.

Wydaje się, że po sprzedaży Laszy Dwaliego przed poważnym wyzwaniem stanie Malec. Od jego pracy podczas okresu przygotowawczego zależeć będzie, czy szkoleniowiec postawi na pozycji lewego stopera na niego, czy na mającego sporą przerwę w grze Jarosława Fojuta.

Może być transfer

Może się też okazać, że obok Sebastiana Walukiewicza zagra ktoś inny. Pogoń wciąż jeszcze może dokonać jakiegoś transferu i chyba poważnie o tym myśli, między innymi dlatego na zgrupowaniu przebywał kilka dni na testach rosły, młodszy od Malca o rok Ronaldo Rudovic, który w poprzednim sezonie występował zaledwie w drugiej lidze czarnogórskiej, co mocno odstraszyło przed poważnym traktowaniem piłkarza.

Cztery lata temu Pogoń pozyskała aż dwóch piłkarzy z I ligi. Jakub Czerwiński sprawdził się doskonale. W parze z Jarosławem Fojutem stworzył jedną z lepszych par środkowych obrońców w ekstraklasie. Obaj zaimponowali głównie z tego powodu, że idealnie pasowali do taktyki stosowanej przez Czesława Michniewicza.

Pogoń grała mocno cofnięta na własnej połowie, nasi defensorzy raczej pilnowali ustawienia w liniach obronnych, mniej myśleli o organizowaniu ataku pozycyjnego, czego bezwzględnie wymaga Kosta Runjaic. Po zmianie szkoleniowca okazało się, że Fojut przy nieco zmodyfikowanym i bardziej ofensywnym ustawieniu jest piłkarzem o bardzo dużych ograniczeniach piłkarskich, natomiast Czerwiński został sprzedany za pół mln euro do Legii Warszawa.

Czerwiński dziś występuje w Piaście Gliwice, Legia okazała się dla niego klubem o zbyt wysokich progach, zdołał w jej barwach zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów przeciwko takim drużynom, jak: Real Madryt czy Borussia Dortmund. Stało się tak dlatego, że wcześniej zdołał się wypromować w Pogoni, to szczeciński klub dał mu szansę debiutu w ekstraklasie, a następnie zrobienia kolejnego kroku w karierze.

Czerwiński z Dąbrowskim w LM

Piłkarzem, który został przez Pogoń pozyskany z klubu I ligi, a następnie sprawdził się w ekstraklasie, jest Maciej Dąbrowski. Razem z Czerwińskim spotkali się w Legii w tym samym czasie, w meczach Ligi Mistrzów obaj tworzyli nawet parę środkowych obrońców, jednak Dąbrowski, podobnie jak Czerwiński nie wytrzymał zbyt długo konkurencji w zespole rywalizującym o najwyższe krajowe trofea. Jest za to cenionym i ważnym piłkarzem w Zagłębiu Lubin.

Do Pogoni trafił w roku 2012 i z powodzeniem rywalizował o miejsce w składzie z bardziej doświadczonymi obcokrajowcami: Hernanim i Nollem. Później najlepszym środkowym obrońcą w Pogoni został Wojciech Golla, a Dąbrowski stracił miejsce w składzie na rzecz jego i Hernaniego. Został sprzedany do wspomnianego Zagłębia za 50 tys. euro, a zatem za kwotę niezbyt wygórowaną.

Pod koniec swojego pobytu w Szczecinie stawał się postacią coraz mniej ważną, jednak nie zmieni to faktu, że na przestrzeni ostatnich sześciu lat jest jednym z nielicznych piłkarzy, którzy z niższej ligi potrafił się w Pogoni świetnie zaaklimatyzować.

Nie udało się to obrońcy uchodzącemu sześć lat temu za zdecydowanie bardziej wartościowego Julianowi Tadrowskiemu. Do Pogoni trafił jako piłkarz niespełna 20-letni, najlepszy piłkarz I ligi w rundzie jesiennej roku 2012, uczący się futbolu w świetnej francuskiej akademii Lille. W Pogoni od trenera Artura Skowronka otrzymał zaledwie dwie szanse, po objęciu posady przez Dariusza Wdowczyka przestał się już liczyć w rywalizacji o miejsce w składzie.

Był nękany przez kontuzje, miał mnóstwo przerw w grze, po pewnym czasie Pogoń absolutnie przestała w niego wierzyć. Dziś zawodnik gra na poziomie III ligi, w Motorze Lublin, to jego trzeci sezon w tym klubie, raczej bez szans na awans do klubu z lepszymi perspektywami.

Dobry początek Bąka

W roku 2013 do Pogoni trafił 20-letni Jakub Bąk. Podobnie jak Błanik został wypatrzony w GKS Tychy, trenerem zespołu był świetnie w Szczecinie znany Piotr Mandrysz, który znakomicie do występów w ekstraklasie przygotował też w Termalice Czerwińskiego.

Bąk przed transferem do Pogoni rozgrywał w Tychach świetny sezon. Zdobył 4 gole, zaliczył 2 asysty, był ważnym piłkarzem w zespole, który okazał się rewelacją w I lidze, a był przecież zaledwie beniaminkiem. W Pogoni początek też miał świetny. W rundzie jesiennej roku 2013 zdobył 3 gole, miał jedną asystę, był graczem przeważnie podstawowym w drużynie zajmującej jedną z czołowych lokat, grającej futbol otwarty, ofensywny.

Później jednak piłkarz przestał się rozwijać, tracił wiele ze swoich walorów, przestał zaskakiwać i od kilku lat systematycznie, co jakiś czas zmienia kluby na poziomie I ligi. Od odejścia z Pogoni grał już w pięciu klubach na zapleczu ekstraklasy.

Piłkarzem, z którym Pogoń wiązała spore nadzieje, był Dominik Kun. Trafił do Pogoni w przerwie zimowej sezonu 2013/14. Miał wówczas 20 lat, w barwach Stomilu Olsztyn został w rundzie jesiennej roku 2013 najlepszym piłkarzem w I lidze, czyli podobnie jak Tadrowski rok wcześniej grający wtedy w barwach Arki Gdynia.

Kun najlepszy w I lidze

Kun jesienią 2013 roku zdobył 5 goli. Nigdy później w jego karierze nie zdarzyła się runda, a nawet cały sezon, w którym powtórzyłby takie osiągnięcie. W Pogoni nie potrafił się przebić, w 38 meczach zdobył jednego gola, zaliczył 3 asysty.

Jako piłkarz Pogoni trafił do reprezentacji młodzieżowej, ale po wyprowadzce ze Szczecina na poziom I ligi nie zdołał już powrócić do ekstraklasy. W I lidze występował już w czterech klubach, podobnie jak Bąk nie potrafi nigdzie zagrzać miejsca na dłużej.

Tak samo dzieje się z Karolem Danielakiem, który został piłkarzem Pogoni cztery lata temu, ale poza szybkością, dynamiką, niewiele miał do zaoferowania. Przegrywał rywalizację nawet z 17-letnim Marcinem Listkowskim.

Okazuje się zatem, że inwestycja w dobrze spisujących się na poziomie I ligi piłkarzy jest mocno ryzykowna. Dla wielu z  nich przeskok do ekstraklasy jest wyzwaniem zbyt dużym, przerastającym ich siły i potencjał. Spotykają się z większą rywalizacją, z większymi wymaganiami, większym zainteresowaniem ze strony mediów, kibiców i wtedy okazuje się, że to co dobre na I ligę, jest zdecydowanie za słabe na ekstraklasę. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. Ryszard PAKIESER

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA