Piątek, 29 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Przyjeżdża mistrz

Data publikacji: 07 grudnia 2019 r. 15:24
Ostatnia aktualizacja: 08 grudnia 2019 r. 08:42
Piłka nożna. Przyjeżdża mistrz
 

Bez pauzującego za żółte kartki Tomasa Podstawskiego zagra w niedzielę Pogoń Szczecin, która na własnym boisku podejmować będzie mistrza Polski Piasta Gliwice. Podstawskiego prawdopodobnie zastąpi Damian Dąbrowski, który do Pogoni został ściągnięty z myślą o stworzeniu silnej konkurencji na pozycji defensywnego pomocnika.

27-latek wypadł ze składu po przegranym meczu z Cracovią ponad miesiąc temu. Później wyszedł jeszcze w wyjściowym składzie niefortunnego meczu w Pucharze Polski ze Stalą Mielec i przestał być brany pod uwagę przy ustalaniu wyjściowej jedenastki na kolejne spotkania.

Tym razem trener Kosta Runjaic będzie musiał ponownie zaufać piłkarzowi, który przyszedł do Pogoni z dobrą opinią, ale na wysoką pozycję w zespole musi jeszcze zapracować. Po wspomnianych meczach z Cracovią i Stalą Mielec Pogoń odbudowała się. Rozegrała cztery trudne ligowe mecze, z których dwa wygrała i dwa zremisowała. Udało jej się nie przegrać, choć trzech z czterech rywali miała bardzo trudnych, grających w ostatnich latach o najwyższe cele.

Do dyspozycji trenera nie będzie też Benedikt Zech, który w trakcie ostatniego meczu z Arką w Gdyni zszedł z boiska w trakcie gry i choć rokowania początkowo były takie, że piłkarz nie doznał poważnej kontuzji i będzie gotowy do gry z mistrzem Polski, to jednak szkoleniowiec postanowił go oszczędzić.

W przypadku Zecha mamy w obecnym sezonie już drugi raz do czynienia z podobną sytuacją. Za pierwszym razem godnie go zastąpił Igor Łasicki. Szkoleniowiec wyraził pewność, że podobnie będzie podczas niedzielnego meczu. 

Sensacyjny mistrz

Piast Gliwice jest sensacyjnym zwycięzcą rozgrywek z poprzedniego sezonu i również podczas tegorocznej jesieni znajduje się w czołówce ligowej tabeli. Niedzielny mecz będzie jednym z najbardziej interesujących ze względu na miejsca obu drużyn w tabeli. Oba zespoły plasują się wśród pięciu najlepszych, mają aspiracje zajęcia jednego z trzech najlepszych miejsc na koniec sezonu i niedzielny pojedynek może mieć duże znaczenie dla układu w tabeli.

Pogoń przystąpi do spotkania z czteropunktową przewagą i jeśli wygra, a będzie w tym spotkaniu faworytem, to ta przewaga zrobi się już spora. Jest zatem duża szansa na pozostawienie daleko w tyle jednego z najgroźniejszych konkurentów, ale o zwycięstwo łatwo nie będzie z kilku powodów.

Piast jest jedyną drużyną w ekstraklasie poza beniaminkiem z Częstochowy, z którym Pogoni pod wodzą Kosty Runjaica nie udało się jeszcze wygrać. Szczecinianie z niemieckim szkoleniowcem na ławce trenerskiej mierzyli się z Piastem już sześć razy. Cztery razy padł remis, a dwa razy wygrał Piast.

Dwa sezony temu oba zespoły broniły się przed degradacją, Piast był dla Kosty Runjaica pierwszym rywalem meczu rozegranego w Szczecinie, który obserwowało zaledwie 1,6 tys. kibiców. Atmosfera wokół klubu była wówczas fatalna, szanse na uratowanie ekstraklasy znikome, ale dzięki pracy wykonanej przez szkoleniowca i jego piłkarzy udało się ekstraklasę uratować.

Przed niedzielnym meczem pogoda również nie zachęca do przyjścia na remontowany stadion, który może pomieścić 4,2 tys kibiców, ale jeszcze nie zdarzyło się w obecnym sezonie, żeby tych kibiców było więcej, jak 4 tys. Średnio jest ich 3,8 tys, natomiast na dobę przed rozpoczęciem meczu do dyspozycji kibiców było około 250 biletów.

Bezbramkowy remis

Oba zespoły po raz ostatni w Szczecinie zmierzyły się w przedostatniej serii spotkań poprzedniego sezonu. W meczu grupy mistrzowskiej doszło do bezbramkowego remisu i podziału punktów. Gdyby wygrał wtedy Piast, to już na kolejkę przed końcem zapewniłby sobie mistrzowski tytuł. Pogoń rywalowi to uniemożliwiła, czym zyskała szacunek w piłkarskiej Polsce, że walczy o zwycięstwo bez względu na sytuację w tabeli.

Remis z Piastem w tamtym meczu oznaczał, że były to jedyne stracone punkty podopiecznych trenera Fornalika w siedmiu spotkaniach rundy mistrzowskiej, rozegranej przez Piasta po profesorsku. Dziś Piast nie gra tak skutecznie jak wiosną tego roku, ale wciąż uchodzi za zespół solidny.

Uznanie dla drużyny jest tym większe, że w przerwie letniej odeszło kilku kluczowych piłkarzy: Sedlar, Dziczek, Valencia, Tomczyk, a Czerwiński i Konczkowski doznali kontuzji. Mimo to Piast wciąż się znajduje w czołówce i systematycznie gromadzi punkty, których mimo dwóch ostatnich porażek ma niewiele mniej od Pogoni.

Ostatnie dwa mecze były dla tej drużyny bardzo nieudane. Piast przegrał dwa razy po 0:3 z Lechem na wyjeździe i Śląskiem u siebie – i mocno tymi wynikami zaskoczył. Zespół prowadzony przez trenera Fornalika nie przywykł do tak drastycznych wpadek, raczej imponował równą i stabilną formą.

Dwa razy 0:3 Piasta

Tym razem Piast stoi przed zadaniem przerwania fatalnej passy, choć szczególnie w ostatnim meczu ze Śląskiem nie wyglądał na boisku źle. W pierwszej połowie to Piast był drużyną lepszą, stwarzał więcej sytuacji, ale nie miał szczęścia.

Po przerwie przypadkowa ręka w polu karnym dała jedenastkę gościom, potem nastąpił fatalny w skutkach błąd jednego z najlepszych i najrówniej grających bramkarzy w naszej ekstraklasie – Frantiska Placha i katastrofa stała się faktem, choć wynik 0:3 nie odpowiadał wydarzeniom na boisku. Piast nie ustępował rywalowi aż tak wyraźnie, o ile w ogóle był drużyną słabszą.

Pogoń w przypadku wygranej wyjdzie na prowadzenie w tabeli i w przypadku remisu Śląska z Legią tę pozycję utrzyma przynajmniej do następnej kolejki. Szczecinianie mimo wywalczenia w Gdyni zaledwie jednego punktu pokazali dobry futbol, dobre przygotowanie, coraz lepszą organizację gry – i dziś to jeden z najlepiej grających zespołów w ekstraklasie, choć o niczym to nie przesądza.

Każda następna kolejka spotkań może przynieść zaskakujące rozstrzygnięcia, a w wielu przypadkach o końcowych wynikach decydują błędy indywidualne lub suma szczęścia. Pogoń jest w dobrej formie, na fali wznoszącej i liczymy na to, że swoją dyspozycję potwierdzi w niedzielnym meczu. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA