Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin 1:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Celeban (14), 1:1 Frączczak (42, karny).
Żółte kartki: Alvarinho, Celeban (Śląsk), Drygas (Pogoń)
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 4 001.
Śląsk: Kamenar – Dankowski, Celeban, Dwali, Augusto (60, Zieliński) – Engels (71, Riera), Stjepanovic, Kokoszka, Morioka, Alvarinho – Biliński (80, Grajciar).
Pogoń: Słowik - Rapa, Rudol, Lewandowski, Nunes - Akahoshi (46, Zwoliński), Murawski, Drygas, Matras, Gyurcso (90+2, Matynia) - Frączczak.
Pogoń zremisowała mecz we Wrocławiu, a Śląsk wciąż pozostaje niezdobytą twierdzą od roku 2001, kiedy w drużynie portowców występował wtedy obecny dyrektor sportowy Maciej Stolarczyk, a w ekipie gospodarzy debiutował w ekstraklasie obecnie odsunięty od pierwszej drużyny Radosław Janukiewicz.
Pozycja bramkarza była w sobotni wieczór najmocniejszym elementem drużyny gości. Jakub Słowik zagrał po raz pierwszy od czterech miesięcy, a jeszcze dwa miesiące temu był w Pogoni nawet trzecim bramkarzem i poza meczową osiemnastką.
We Wrocławiu był bohaterem meczu. Przy stanie 0:1 obronił rzut karny, w drugiej połowie wybronił sytuację sam na sam. Gdyby nie te dwie interwencje, to Pogoń miałaby duży kłopot, żeby się w tym meczu podnieść.
Szczecinianie grali przed przerwą nerwowo, a po zmianie stron bardzo swobodnie. Momentami przyspieszali, zamykali rywala na jego połowie, zdecydowanie lepiej radzili sobie z operowaniem piłki, mieli wyczucie przestrzeni, umiejętnie organizowali atak pozycyjny. Mieli też swoje sytuacje, których nie wykorzystali: Gyurcso, Zwoliński i Rudol.
Pogoń zasłużyła na wygraną
Jeżeli jakiś zespół zasłużył w tym dniu na wygraną, to na pewno była to Pogoń. Tym bardziej żal, że wywalczyła we Wrocławiu zaledwie punkt. Podopieczni trenera Moskala poza wspominaną sytuacją, w której Słowik wygrał pojedynek sam na sam z Bilińskim, to nie dopuszczali przeciwnika do sytuacji bramkowych, tym razem grali bardziej agresywnie we własnej strefie obronnej, dobrze się asekurowali i mieli w odwodzie dobrze i z wyczuciem interweniującego Słowika.
Zdecydowanie więcej problemów miała Pogoń przed przerwą. Szczególnie duży kłopot miała przy stałych fragmentach gry. Właśnie po rzucie rożnym straciła bramkę, zdobył ją 31-letni wychowanek szczecińskiego klubu Piotr Celeben. Kapitan Śląska nie fetował gola, tym samym wyraził swój szacunek dla klubu, w którym się wychował i w którym debiutował w ekstraklasie.
Pogoń z kryciem Celebana miała problemy w innych sytuacjach. Obrońca Śląska zdobył jeszcze jednego gola, ale niesłusznie został on nieuznany. To była również sytuacja po stałym fragmencie gry - tym razem po rzucie wolnym.
Nerwowy sędzia, nerwowy mecz
Pierwsza połowa na pewno była nerwowa z powodu słabej postawy sędziego Gila, który notorycznie popełnia błędy i wielokrotnie już dawał dowody nieumiejętności prowadzenia meczów na poziomie ekstraklasy. Obydwa podyktowane rzuty karne były bardzo problematyczne. Sędzia po przerwie tych błędów popełniał mniej i dlatego też gra stała się płynniejsza, a przewaga portowców bardziej wyraźna.
Trener Moskal wciąż nie ma zaufania do piłkarzy wychowanych w akademii. Nie daje powodów, żeby ich uczciwie oceniać. W meczu ze Śląskiem dokonał tylko dwóch zmian, a drugą w samej końcówce. Forsuje piłkarzy ogranych, bardziej doświadczonych, choć też nie wszyscy z nich spełniają oczekiwania i nie wszyscy grają na zadowalającym poziomie od dłuższego czasu.
Brak zaufania do zmienników spowoduje w przyszłości, że w chwili konieczności ci mogą nie udźwignąć ciężaru z uwagi na nadmierną presję i brak ogrania i wtedy ich ocena może być negatywna niekoniecznie z ich winy. W końcówce ewidentnie nie wszyscy piłkarze dysponowali odpowiednią szybkością, świeżością, musieli jednak wytrwać do końca. ©℗ Wojciech Parada