Piątek, 29 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Reprezentacyjny chrzest Wawrowskiego

Data publikacji: 31 marca 2020 r. 21:41
Ostatnia aktualizacja: 01 kwietnia 2020 r. 11:35
Piłka nożna. Reprezentacyjny chrzest Wawrowskiego
 

Blisko 45 lat temu, dokładnie 19 kwietnia 1975 roku piłkarska reprezentacja Polski mierzyła się w Rzymie w eliminacyjnym meczu do mistrzostw Europy z Włochami. Grupa była wyjątkowo silna, a stało się tak z uwagi na to, że od roku 1974 o sile światowego futbolu zaczęły decydować dwie nacje: Holandia i Polska.

W chwili losowania grup eliminacyjnych zdecydowanym faworytem byli Włosi, ale już po finałowym turnieju mistrzostw świata w roku 1974 więcej szans na zajęcie pierwszego miejsca w grupie dawano drugiej i trzeciej drużynie na świecie, które na boiskach zachodnich Niemiec robiły furorę.

Mecz z 19 kwietnia 1975 roku był pierwszym dla polskiej reprezentacji po finałowym turnieju mistrzostw świata w roku 1974, w którym drużyna mierzyła się o punkty i rywalizowała z naprawdę klasowym, wciąż zaliczającym się do światowej czołówki rywalem.

Choć mecz odbywał się w Rzymie, to jednak faworytem była Polska, która tylko z jednym wyjątkiem przystąpiła do spotkania w niezmienionym w porównaniu z turniejem w Niemczech składzie. Tym jedynym piłkarzem, który zagrał w Rzymie, a zabrakło go na turnieju w RFN, był boczny obrońca Pogoni Szczecin Henryk Wawrowski.

Debiut z Kanadą

Wychowanek Arkonii zadebiutował w reprezentacji w październiku 1974 roku w meczu przeciwko Kanadzie. To nie był poważny rywal, a skład polskiej reprezentacji też był daleki od optymalnego. Z podstawowych reprezentantów zagrał tylko Andrzej Szarmach i to przez jedną połowę. Szansę debiutu otrzymało natomiast aż sześciu piłkarzy.

Pogoń przed powołaniami na mecz z Kanadą zajmowała 10. miejsce w tabeli i grała bardzo nieskutecznie. W dziesięciu meczach zdobyła zaledwie pięć goli, czyli strzelała średnio jednego gola na dwa mecze. To był wynik bardzo wstydliwy.

Szczecinianie byli jednak świetnie zorganizowani w defensywie, w czym duża była zasługa właśnie Wawrowskiego. Pogoń w dziesięciu meczach straciła zaledwie sześć goli, najmniej ze wszystkich drużyn, co było ewenementem, bo zespół plasował się w dolnych rejonach tabeli.

25-latek tworzył wówczas czteroosobowy blok obronny z Ryszardem Malinowskim, Zbigniewem Kozłowskim i Czesławem Boguszewiczem. Każdy z nich był bardzo utalentowanym graczem, z wymienionej czwórki tylko Malinowski nie był w latach 70. powoływany do reprezentacji Polski, najpierw przez Kazimierza Górskiego, a następnie przez Jacka Gmocha.

Z Czechosłowacją bez Wawrowskiego

Już na kolejny, kończący rok 1974 mecz z Czechosłowacją, Wawrowski powołania nie otrzymał. Przeciwnik był o wiele poważniejszy, a trener Kazimierz Górski wystawił najlepszą możliwą jedenastkę, ale to wtedy przekonał się, że Jerzy Wyrobek jest słabszym obrońcą od Władysława Żmudy, a Bronisław Bula gorszym pomocnikiem od Henryka Kasperczaka.

Swój drugi występ w reprezentacji Wawrowski zaliczył trzy tygodnie przed wspomnianym meczem z Włochami. Reprezentacja Polski rozgromiła w Poznaniu drużynę USA 7:0. Amerykanie w tamtym czasie nie byli klasową drużyną, o czym świadczył wynik spotkania. Dla Wawrowskiego to był jednak sygnał, że na eliminacyjny mecz z Włochami brany jest na poważnie.

Wyjściowy skład na mecz z USA zbliżony był do optymalnego, wystąpili nasi najlepsi piłkarze, bohaterowie mistrzostw świata w RFN. Wawrowski znakomicie skorzystał z sytuacji, bowiem etatowy lewy obrońca reprezentacji Polski Adam Musiał uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu i był wyłączony z gry na dłuższy czas.

Kazimierz Górski szukał optymalnego rozwiązania i znalazł je w osobie Wawrowskiego. Piłkarz Pogoni nie był jednak etatowym lewym obrońcą, w reprezentacji musiał się przestawić. Na prawej stronie występował młodszy od Wawrowskiego, ale mający już zdecydowanie większe doświadczenie i ogranie Antoni Szymanowski.

Konkurenci ze śląskich klubów

Henryk Wawrowski swoich największych konkurentów miał w piłkarzach występujących w klubach śląskich, ale Kazimierz Górski raczej niechętnie po nich sięgał, choć też dawał im szanse. We wspomnianych towarzyskich meczach z Kanadą i Czechosłowacją grali między innymi tacy lewi obrońcy, jak: Stanisław Sobczyński (ROW Rybnik), Andrzej Rudy (Zagłębie Sosnowiec) i Piotr Drzewiecki (Ruch Chorzów).

To jednak Wawrowski wywarł na Górskim najlepsze wrażenie i to piłkarz Pogoni dostał szansę występu przeciwko Włochom w eliminacjach do mistrzostw Europy. To był mecz dla piłkarza Pogoni przełomowy. Sprawdził się w konfrontacji z silnym rywalem, w meczu prestiżowym, na trudnym terenie i ten mecz sprawił, że już do końca kadencji Kazimierza Górskiego, czyli do zakończenia Igrzysk Olimpijskich w Montrealu był podstawowym graczem reprezentacji, ulubieńcem trenera i jego pewnym punktem.

Mecz z Włochami w Rzymie zakończył się bezbramkowym remisem, z którego gospodarze byli zadowoleni, a z polskich piłkarzy jedynie Wawrowski mógł czuć satysfakcję. Jego zespół nie stracił gola, a dla obrońcy grającego po raz pierwszy w meczu o tak dużą stawkę to był cel najważniejszy.

Reprezentacja Włoch znajdowała się wówczas w przebudowie po nieudanych dla nich mistrzostwach świata w RFN. W drużynie tej wciąż jednak nie brakowało piłkarskich znakomitości, niektóre kariery dobiegały końca, inne dopiero się zaczynały.

Nowy tylko Wawrowski

W wyjściowej jedenastce reprezentacji Polski zagrało dziesięciu piłkarzy stanowiących trzon drużyny sprzed dziesięciu miesięcy. Trener Górski nie zamierzał eksperymentować poza zmianą przymusową, jaką było wprowadzenie do zespołu Wawrowskiego.

W wyjściowej jedenastce aż ośmiu piłkarzy grało też na kolejnym mundialu w Argentynie: Tomaszewski, Szymanowski, Żmuda, Gorgoń, Kasperczak, Deyna, Szarmach i Lato. Z wyjściowego składu na mecz z Włochami do Argentyny w roku 1978 nie pojechali tylko: Maszczyk, Gadocha i… Wawrowski. Dwaj pierwsi zakończyli już kariery, natomiast Wawrowski był ważnym piłkarzem w reprezentacji aż do roku 1978. Rozegrał w kadrze 25 spotkań, ale Jacek Gmoch mimo udanych eliminacji postanowił obrońcy Pogoni na turniej nie zabierać.

Mecz z Włochami w Rzymie był z całą pewnością dla Henryka Wawrowskiego jednym z najbardziej prestiżowych spotkań w karierze. W drużynie włoskiej aż roiło się od piłkarskich znakomitości. Jedni kończyli piękne kariery, inni je dopiero zaczynali.

Kapitanem zespołu był Giacinto Fachetti, jeden z najlepszych środkowych obrońców w historii futbolu, trzykrotny uczestnik mistrzostw świata (1966, 1970, 1974) i mistrz Europy z roku 1968. Mógł zaliczyć swój czwarty mundial w roku 1978, ale postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę po wygranych eliminacjach w roku 1977.

Pożegnanie z Chinaglią

Rok 1975 był ostatnim w reprezentacji Włoch dla Giorgio Chinagli, który grał przeciwko polskiej reprezentacji również podczas mistrzostw świata w roku 1974. Chinaglia w latach 70. ubiegłego wieku wielokrotnie rywalizował o koronę króla strzelców z Paolo Pulicim, który w Rzymie przeciwko reprezentacji Polski również zagrał.

Atak gospodarzy uzupełniał Francesco Graziani, który po latach, w roku 1982 został mistrzem świata. Mecz Włochów z Polską był debiutem w reprezentacji dla słynnego obrońcy Claudio Gentile i początkiem wspaniałej kariery dla Giancarlo Antognoniego. Gentile, Antognoni, Graziani, a także grający w Rzymie doświadczony już wtedy bramkarz Dino Zoff byli podstawowymi graczami reprezentacji Włoch podczas mistrzostw świata w Hiszpanii w roku 1982, zakończonych tytułem mistrzów świata.

Wawrowski w Rzymie nie miał zatem łatwego zadania. Chinaglia, Pulici i Graziani łącznie w latach 70. zdobywali tytuły króla strzelców aż sześć razy, każdy z nich w swojej karierze występował w dużych turniejach, mistrzostwach świata, europejskich pucharach. Wawrowskiego to wszystko ominęło, choć przez pełne trzy lata był ważną częścią najlepszej piłkarskiej reprezentacji Polski w historii.

Grając w Rzymie po raz pierwszy przyszło mu wystąpić na tak dużym i wypełnionym po brzegi stadionie. Później spotykało go to kilka razy podczas ważnych meczów na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Mecz z Włochami przed 45 laty był jednak szczególny z tego powodu, że to wtedy rozpoczęła się jego prawdziwa reprezentacyjna kariera. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

manna
2020-04-01 11:22:29
Już samo zdjęcie wywołuje dreszcze. Czasy kiedy sport był czystym sportem a nie brudnym biznesem.
D11
2020-03-31 22:04:39
cyt. "Z wyjściowego składu na mecz z Włochami do Argentyny w roku 1978 nie pojechali tylko: Maszczyk, Deyna i… Wawrowski.Dwaj pierwsi zakończyli już kariery". Na Mundial w 1978 roku z tego składu nie pojechali Maszczyk, GADOCHA i Wawrowski. W sezonie 1977/78 Maszczyk grał w pierwszej lidze francuskiej. W kadrze Gmocha nie zagrał ani razu.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA