Przegrany z kretesem niedzielny mecz z Zagłębiem Lubin pokazał, że największym problemem portowców jest wartościowa ławka rezerwowych. W żadnym z tegorocznych meczów zmiennicy nie wzmocnili zespołu. Mało tego, przeważnie okazywali się najsłabszymi ogniwami w drużynie. Choć grywali krótko, to ich występy pozostawiały niesmak.
Podobnie było w minioną niedzielę. To był pierwszy tegoroczny mecz, kiedy Kosta Runjaic dokonał zmian stosunkowo wcześnie. Gra nie układała się, jednak po dokonanych zmianach bałagan i niemoc w zespole spotęgowały się jeszcze bardziej.
Przed rozpoczęciem rundy wiosennej spodziewaliśmy się, że właśnie ławka rezerwowych okaże się silną stroną szczecinian. W rundzie jesiennej Pogoń osiągała dobre wyniki, ale w większości spotkań trener Runjaic miał ograniczone pole manewru. Korzystał raczej z wypracowanych schematów personalnych, nie miał zbyt dużych możliwości.
Pozytywnym przykładem roli, jaką powinni pełnić rezerwowi, był mecz z Arką w Gdyni. Wprowadzenie na boisko Delewa i Żyro nie tylko spowodowało odwrócenie niekorzystnej sytuacji na boisku. Piłkarze ci brali udział w zdobytych golach, choć Żyro okupił to kontuzją. Delew w rundzie wiosennej jest cieniem piłkarza, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić i za co go polubiliśmy.
Obcokrajowcy po naukę
Wiosną do drużyny dołączyło dwóch ofensywnych piłkarzy: Santeri Hostikka i Jin Izumisawa, po kontuzjach brani pod uwagę są: Spas Delew, Michał Żyro, Ricardo Nunes. Mogłoby się wydawać, że szkoleniowiec ma kłopoty bogactwa, jednak wspomniani piłkarze albo nie grają w ogóle, albo należą do najsłabszych na boisku.
W dwóch ostatnich meczach nawet w kadrze meczowej zabrakło Michała Żyro, notorycznie brakuje nawet wśród rezerwowych pozyskanych tej zimy zagranicznych skrzydłowych, zawodzi też Delew. Piłkarze, po których spodziewaliśmy się dodatkowej jakości, jak na razie osłabiają zespół, nie podnoszą jego jakości, nie pomagają w trakcie gry.
Przebieg dotychczas rozegranych spotkań potwierdził, że mamy z tym problem. W przegranym 1:2 meczu z Lechią Gdańsk pierwsza zmiana dokonana została przy wyniku 1:1, natomiast dwie kolejne przy rezultacie 1:2. Na niewiele to się zdało, Pogoń mecz przegrała, choć nie była zespołem gorszym. Rezerwowi nie dali potrzebnego w tym momencie impulsu.
W meczu z Górnikiem wszystkie trzy zmiany przeprowadzone zostały w ostatnim kwadransie przy bezpiecznym prowadzeniu 3:1. Nic złego się nie wydarzyło, ale trudno też powiedzieć, żeby zmiennicy w tamtym meczu czymś błysnęli. Weszli na boisko, mecz został dokończony, nie zmieniło się nic ani na lepsze, ani na gorsze.
Poważny sygnał z Koroną
Typowy obraz kiepskiej dyspozycji zmienników mieliśmy po raz pierwszy w meczu z Koroną. Wyrównujący gol dla miejscowych padł po stałym fragmencie gry i nieodpowiedzialnym faulu wprowadzonego po przerwie do gry Sebastiana Kowalczyka.
Kolejni zmiennicy, Spas Delew i Michał Żyro, też weszli na boisko przy prowadzeniu 1:0 i nie sprawili, żeby gra portowców wyglądała lepiej. Wyglądała z ich udziałem na boisku nawet gorzej. Delew w ciągu kwadransa stoczył trzy pojedynki, z których jeden zakończył zwycięsko, wykonał jeden nieudany drybling i zanotował aż cztery straty.
Żyro wypadł jeszcze gorzej. W ciągu 10 minut gry stoczył pięć pojedynków i tylko jeden zakończył zwycięsko, zanotował też dwie straty, czyli jedną na pięć minut, a więc średnio całkiem sporo. Dało się przy tym zauważyć, że niezbyt mocno kwapił się do odzyskania straconych przez siebie piłek. To było mocno irytujące.
Trzech zmienników z meczu z Koroną otrzymało od trenera Runjaica szansę pokazania się w sparingu z III-ligowym Świtem Skolwin. Chodziło bardziej o pokazanie zaangażowania, ochoty do gry. Na pewno nie zabrakło tego w wykonaniu Kowalczyka, ale już zupełnie tego nie było w grze Żyro. Po tym meczu 27-latek nie znalazł się już ani razu w kadrze meczowej pierwszej drużyny.
Żyro w rezerwach
W minioną niedzielę rozegrał cały mecz, ale w zespole rezerw, zakończony klęską z Kotwicą Kołobrzeg 0:4. Żyro grał przez pełne 90 minut i na pewno tym spotkaniem do siebie nie przekonał. To jest jak dotąd największe rozczarowanie, spodziewano się po nim, że spróbuje wrócić do dyspozycji sprzed wyjazdu do Anglii. Tak się jednak nie stało i są coraz mniejsze szanse, że piłkarz zdoła się jeszcze odbudować.
Zawodnik przebywa w Pogoni na zasadzie wypożyczenia, w rundzie jesiennej klub nie miał z niego praktycznie żadnej korzyści, bo piłkarz się leczył, rehabilitował, nie był gotowy do gry. Obecnie jest zdrowy, oznaki słabej dyspozycji mieliśmy już podczas zimowych sparingów, krótkie wejścia podczas tegorocznych ligowych spotkań nie pokazały w tym piłkarzu zadziorności, pazerności, chęci wygrania rywalizacji, powrotu na boisko w wyjściowym składzie.
Może piłkarz spodziewał się, że będzie mu łatwiej, może wciąż nie może dojść do formy po długiej przerwie spowodowanej kontuzjami. Na razie pozostaje największym rozczarowaniem, po jego transferze spodziewaliśmy się bardzo wiele, zawód jest duży.
Michała Żyro zabrakło wśród rezerwowych w meczu z Wisłą w Krakowie, ale był wśród nich Spas Delew i znów w roli zmiennika wypadł fatalnie. To po jego nieodpowiedzialnym wybiciu piłki Wisła zdobyła kontaktowego gola, a później omal nie doprowadziła do wyrównania.
Delew fatalny z Wisłą
Delew wszedł na boisko na ostatni kwadrans i zanotował fatalne statystyki. Na osiem podań tylko dwa były celne, piłkarz zanotował cztery straty i niespodziewaną asystę przy bramce przeciwnika. Przy tym kiepsko bronił, po jego stronie boiska groziło nam największe niebezpieczeństwo. W kolejnym spotkaniu na ławce rezerwowych już go zabrakło.
W meczu z Wisłą w roli zmiennika zaprezentował się też Santeri Hostikka i też nie był to dobry występ. 21-letni Fin wszedł na boisko przy stanie 3:0, a więc przy wyniku wydawałoby się spokojnym, niezagrożonym. Skończyło się jednak ogromną nerwówką, do której Hostikka w swoim debiucie też się przyczynił.
Zawodnik wziął udział w sześciu pojedynkach i wszystkie przegrał, wykonał jeden nieudany drybling, zanotował dwie straty. Od zmiennika wchodzącego na ostatnie 10 minut należy wymagać zdecydowanie więcej, Fin natomiast notował zagrania głównie niekorzystne dla zespołu.
Jest to nowy piłkarz w drużynie, którego sprowadzenie miało oznaczać wzmocnienie, a nie naukę. Pogoń nie jest klubem, który powinien sprowadzać obcokrajowców po naukę, zawodnicy zagraniczni muszą dawać drużynie jakość, poprawiać ogólną ocenę gry całego zespołu, a tak w przypadku Hostikki, jak i wciąż oczekującego na debiut Izumisawy nie jest.
Wychowankowie nie sprostali
Hostikka po meczu z Wisłą wypadł z kadry meczowej na spotkanie z Zagłębiem. W niedzielnym spotkaniu rolę zmienników przejęli po Żyro, Delewie czy Hosticce nasi wychowankowie i też nie sprostali zadaniu. Sebastian Kowalczyk i Adrian Benedyczak weszli na boisku przy stanie 0:1, a opuścili je przy stanie 0:3, choć z przebiegu gry ten wynik powinien być dla Pogoni jeszcze bardziej niekorzystny.
Kowalczyk w ciągu 38 minut stoczył siedem pojedynków, z których tylko jeden wygrał, zanotował aż sześć strat, starał się być widoczny, ale efekt był kiepski. Występ Benedyczaka był bardziej udany. Zawodnik otrzymał od trenera pół godziny, z czterech pojedynków dwa wygrał, zanotował jeden nieudany drybling i dwie straty.
Byli w drużynie piłkarze, którzy kończyli mecz z dużo gorszymi statystykami, co nie zmienia faktu, że nasz 18-letni junior dołączył do sporej już grupy piłkarzy, którzy w roli zmiennika się nie spisali, nie sprostali zadaniu, nie umieli odwrócić losów meczu, a tego od nich się oczekuje.
To nie mają być zapchajdziury, ale piłkarze z określonym zadaniem, którzy ze świeżym zapasem sił mają nad konkurentem fizyczną przewagę, muszą brać na siebie odpowiedzialność i próbować odwrócić losy meczu. W przypadku Pogoni mamy do czynienia z sytuacją, że zmiennicy nie tylko nie wprowadzają nowej jakości, ale wręcz osłabiają zespół. Sprawiają, że ten zaczyna mieć kłopoty, traci gole, bramkową przewagę, gubi punkty. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser