Rozmowa z Sebastianem Rudolem - piłkarzem Pogoni Szczecin
Piątkowym meczem Pogoń - Ruch rozpoczyna się dodatkowa faza rozgrywek w ekstraklasie. Rywal dla portowców jest szczególny z tego powodu, że to właśnie Ruch jest wiosną jedyną drużyną, która zdołała portowców pokonać. O meczu rozmawiamy z jednym z najlepszych piłkarzy Pogoni ostatnich tygodni Sebastianem Rudolem.
- Ostatnie trzy mecze zagrał pan na środku obrony. To było dla pana duże zaskoczenie ?
- Zawsze każda zmiana pozycji powoduje jakiś dodatkowy dreszczyk emocji. Nie odczuwałem jednak szczególnej presji z tego powodu. Przecież w moim debiucie w ekstraklasie zagrałem właśnie na środku obrony, było to trzy lata temu, miałem 18 lat. Dziś na pewno jestem piłkarzem dojrzalszym, bardziej ogranym i doświadczonym. Decyzję o grze na środku obrony przyjąłem zatem dobrze, jako kolejne wyzwanie.
- Czy trener w jakiś szczególny sposób pana przygotował do zmiany pozycji ?
- Rozmawiał ze mną, pytał się, czy sobie poradzę, jak się na to zapatruję. Ja oczywiście nie miałem nic przeciwko temu. W drużynie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że trener dokładnie analizuje grę drużyny przeciwnej i na tej podstawie zawsze może dokonać jakiejś mniejszej, lub większej korekty. Tak właśnie postąpił przed meczem c Cracovią.
- Na środku defensywy rozegrał pan trzy spotkania, każde z innym partnerem. To był jakiś dodatkowy problem ?
- To nie był żaden problem, bo każdy z moich partnerów: Czerwiński, Matras, czy Fojut, to są znakomici obrońcy i świetni koledzy. Podpowiadali mi wiele rzeczy, asekurowali. Współpracowało mi się z każdym z nich doskonale.
- Był jakiś szczególny problem wynikający ze zmiany pozycji ?
- Wiadomo, że dobry środkowy obrońca musi mieć spore doświadczenie. Ja je dopiero zdobywam, trzeba umieć łapać dystans, poruszać w odpowiednich sektorach, wiedzieć, kiedy zaatakować, kiedy poczekać. To są rzeczy niezwykle istotne i można się ich nauczyć tylko z czasem.
- Pana trenerzy z grup młodzieżowych nie byli absolutnie zaskoczeni dobrą postawą na środku obrony. Twierdzili nawet, że to optymalna dla pana pozycja. Zgadza się pan z tym ?
- Być może kiedyś tak będzie, na razie nie mogę wybrzydzać i wybierać sobie pozycji, na której mogę zagrać. Dla mnie podstawową sprawą jest grać w podstawowym składzie. W juniorach rzeczywiście często występowałem na środku obrony, byłem dość wyrośnięty jak na swój wiek, nigdy nie brakowało mi zadziorności. Mecze z udziałem 16-latków, a mecz w ekstraklasie, to jednak dwie zupełnie inne sprawy. Nie można tego porównywać.
- W meczu z Ruchem prawdopodobnie wróci pan na prawą obronę. Nie żal trochę ?
- Do zdrowia wrócił Kuba Czerwiński, więc wraca też na swoją pozycję. Ja się mogę tylko cieszyć, że w trudnych momentach, kiedy defensywa się nam trochę posypała, to mogłem pomóc i chyba nie zawiodłem. Myślę, że ten ostatni czas był dla wielu młodych piłkarzy budujący. Przecież nie zawiedli też: Kuba Piotrowski i Sebastian Murawski. W końcówce sezonu zawsze dużą rolę odgrywają rezerwowi, podobnie było w naszym zespole i okazało się, że ci dublerzy są dobrze przygotowani i radzą sobie bez zarzutu. Co do mojego powrotu na prawą obronę, to przecież nie mogę wybrzydzać i oczekiwać żadnych ze strony trenera deklaracji. Będę grał tam, gdzie będę potrzebny.
- Był pan ostatnio na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. Czy tam też był przymierzany do gry na środku obrony ?
- Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał, nie sądzę, żeby był taki pomysł. Zgrupowanie rozpoczęło się po meczu z Cracovią. To był dopiero mój pierwszy mecz na nowej pozycji, więc było chyba za wcześnie zastanawiać się, czy mogę na niej wystąpić również w spotkaniu reprezentacji. Myślę, że pojechałem na kadrę, jako konkurent dla Tomka Kędziory z Lecha na prawą obronę.
- Zagrał pan jako zmiennik w drugim spotkaniu, Hubert Matynia w ogóle. Było lekkie rozczarowanie ?
- Nie może być rozczarowania, kiedy otrzymuje się powołanie do reprezentacji. To nie jest dla tej kadry łatwy czas. Nie gramy spotkań eliminacyjnych, bo jesteśmy gospodarzami przyszłorocznego turnieju z udziałem 12 drużyn. Dla każdego z nas to duże wyzwanie i szansa pokazania się w Europie.
- W przyszłym roku finały młodzieżowych mistrzostw Europy w Polsce, na których ma szansę pan wystąpić. Jak ważna to dla pana impreza ?
- Bardzo ważna. Na poziomie reprezentacyjnym ważniejsze na kontynencie są tylko dorosłe mistrzostwa Europy. Przyjedzie wiele renomowanych reprezentacji z dobrymi i grającymi w wyśmienitych klubach piłkarzami. W tej reprezentacji jestem od samego początku, ale wiem, że przez rok może się wiele zdarzyć, więc muszę być czujny i wykazywać się dobrą formą, by ciągle być w tej reprezentacji. Występ w finałowym turnieju jest dziś moim największym piłkarskim marzeniem, takim najbardziej realnym i namacalnym.
- Waszą drużyną będą mogli wzmocnić piłkarze grający już w I reprezentacji: Linetty, Milik, Zieliński, czy Kapustka. W defensywie jednak nikt nowy nie powinien panu zagrozić.
- Nie powiedziałbym w ten sposób. W Lechii coraz lepiej poczyna sobie Stolarski. To będzie na pewno groźny konkurent, nie wiadomo jeszcze, co się wydarzy, może wypłynie jakiś nowy piłkarz. Ja patrzę głównie na siebie. Podstawową rzeczą jest utrzymanie miejsca w składzie Pogoni. Muszę też ciągle poprawiać soją grę, robić postępy, być coraz pewniejszym punktem w drużynie klubowej.
- W kadrze młodzieżowej tworzycie dość mocną grupę byłych graczy Salosu. Prócz pana jest też Hubert Matynia, Patryk Lipski, a jesienią powołanie otrzymał też Sebastian Murawski.
- To efekt znakomitej atmosfery w tym klubie przed kilku laty, kiedy świetną robotę wykonywali tacy trenerzy, jak: Adam Gołubowski, Paweł Ozga, czy Marcin Łazowski. Dziś nie ma ich już w Salosie, ale wtedy dzięki nim wypłynęło wielu zdolnych chłopaków. Jeżeli jest nas dziś tak dużo w kadrze młodzieżowej, a także w klubach polskiej ekstraklasy, to przede wszystkim ich zasługa.
- Przed Pogonią pierwszy mecz w grupie mistrzowskiej. Z Ruchem trzeba załatwić porachunki sprzed miesiąca.
- Nie możemy odbierać tego w ten sposób. Musimy do tego spotkania podejść normalnie, jakby to był pojedynek o kolejne punkty. Wszyscy wiemy, że stawka spotkania jest wysoka. Rozpoczyna się właśnie gra o konkretne miejsca, już nikt nie kalkuluje. Trzeba bezwzględnie wygrywać.
- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser