Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Skromność i praca

Data publikacji: 25 lutego 2016 r. 08:20
Ostatnia aktualizacja: 25 lutego 2016 r. 08:20
Piłka nożna. Skromność i praca
 

Rozmowa z Piotrem Mandryszem - trenerem Termaliki Nieciecza

Piłkarze Pogoni Szczecin w niedzielę podejmują beniaminka ekstraklasy Termalikę Nieciecza. Jej trenerem jest świetnie znany w Szczecinie Piotr Mandrysz. To były piłkarz szczecińskiego klubu, dla którego strzelił w ekstraklasie 33 gole. W roli trenera też spisał się znakomicie. Wprowadził portowców do I ligi i wywalczył awans do finału pucharu Polski.

- Czy to będzie dla pana pierwsza wizyta w Szczecinie w roli trenera drużyny przeciwnej ?

- Byłem już w Szczecinie w podobnej roli dwa razy. Najpierw z RKS Radomsko, a następnie z Ruchem Chorzów. Było to jednak dawno temu, na początku poprzedniej dekady. Inna była wtedy nasza piłka, inne okoliczności. Z tymi dwoma klubami spadłem później z ekstraklasy. Wiemy, jak wyglądała wtedy nasza piłka i jakie elementy decydowały o spadkach i awansach. To nie były zbyt przyjemne chwile.

- No właśnie, pan niezbyt chętnie wraca do czasu początków pana kariery trenerskiej. Dlaczego ?

- Wszyscy wiemy, jak nasza piłka była kiedyś skorumpowana. Ja o tym przekonałem się na własnej skórze. To znamienne, że sukcesy trenerskie zacząłem odnosić dopiero po tym, jak polski futbol został oczyszczony z korupcji. Wcześniej przydarzały mi się spadki, a później już tylko same awanse.

- Długo wdrapywał się pan ponownie na trenerski szczyt ?

- Jestem obecnie trenerem drużyny ekstraklasy i nieskromnie powiem, że tu jest moje miejsce. Staram się swoją pracą pokazać, jaka jest wartość moja i drużyny, którą prowadzę. Myślę, że jak dotąd nie mamy się czego wstydzić. Tak było zawsze. Bez względu na to, jaki klub obejmowałem, to zawsze udawało się wynieść drużynę na wyższy poziom.

- Termalica jako jedna z nielicznych ma swój styl. Dodajmy dość odważny.

- Chcę, żeby prowadzone przeze mnie drużyny grały i skutecznie i efektownie. To dlatego nie zważając na to, jakich mamy piłkarzy w zespole staramy się naszą każdą akcję sumiennie przygotować. To nie chodzi o to, by wymieniać jak najwięcej podań, które nie zawsze przynoszą efekt. Chodzi o to, by elastycznie zmieniać sposób grania, szybko wyprowadzać piłkę z własnej strefy obronnej do ataku. Nad wieloma elementami wciąż pracujemy, ale efekty widać gołym okiem.

- To rzadkość, żeby absolutny beniaminek podchodził do swojego premierowego sezonu w sposób tak bardzo bezkompromisowy ?

- Chciałbym zaznaczyć, że naszej pracy nie rozpoczęliśmy z chwilą uzyskania awansu. W poprzednim sezonie awans do ekstraklasy uzyskały dwa zespoły preferujące podobny, bardzo ofensywny i odważny styl gry. Zagłębie Lubin też tak grało i też spisuje się dobrze również po awansie. My w I lidze zdobyliśmy najwięcej goli, wywalczyliśmy 73 punkty, a Pogoń kilka sezony wcześniej uzyskała awans z 59 punktami. To jest różnica gigantyczna.

- Zdarzają się też wpadki. W jesiennym meczu z Górnikiem Łęczna straciliście gola właśnie po rozgrywaniu piłki we własnym polu karnym.

- Straciliśmy wtedy dwa ważne punkty, ale ryzykując zawsze narażamy się na straty. Wiele bramek jednak zdobyliśmy. Cieszę się, że udało nam się strzelać gole po efektownie i starannie wypracowanych akcjach z potentatami naszej ekstraklasy: Legią, Lechem, czy Cracovią. To są mecze, które potem pozostają w pamięci.

- Po meczu z Legią w Warszawie kibice w Warszawie głośno mówili, że chcieliby, żeby ich Legia grała, jak Termalica. To chyba duży komplement.

- Na pewno cieszy nas, że jesteśmy drużyną coraz bardziej rozpoznawalną, charakterystyczną i zdolną do dużych niespodzianek. Od samego początku, gdy pojawiliśmy się w ekstraklasie, słychać było w naszym kierunku jedynie złośliwości. Dziś jest ich już coraz mniej i to jest też na pewno nasz sukces.

- Pana zespół osiąga zadziwiające dobre wyniki właśnie z tymi najsilniejszymi drużynami. Jaka jest tego przyczyna ?

- Drużyny z czołówki chcą prowadzić grę otwartą. W związku z tym my również mamy wtedy większe pole do popisu. Mając na boisku więcej miejsca łatwiej coś stworzyć, ale trzeba też być przygotowanym na to, że rywal może ten fakt wykorzystać. To dlatego straciliśmy po pięć bramek z Piastem, czy z Lechem. Zdecydowanie trudniej konstruować akcje, gdy przeciwnik nastawiony jest na przeszkadzanie. Myślę, że to jest przyczyną.

- Drużyna stara się grać ofensywnie, odważnie, ale na wyjazdach w 11 meczach zdobyliście tylko 8 goli. Skąd taka indolencja ?

- To jest nasz problem. Pracujemy nad tym. Ten sezon zaczął się dla nas bardzo źle. W pierwszych trzech meczach nie zdobyliśmy punktu i bramki. Termalica traktowana była w gronie pewniaków do spadku. Mecze w roli gospodarza przez dłuższy czas rozgrywaliśmy gościnnie w Mielcu, trenowaliśmy też poza Niecieczą, bo przygotowywany był nasz stadion. Mimo to udało nam się pokazać trochę dobrej piłki, złapaliśmy kilka ważnych punktów i dziś nasza sytuacja w tabeli jest taka, że wszystko jest możliwe włącznie z naszym awansem do pierwszej ósemki. Wiosna dla beniaminków zawsze jest trudniejsza, ale dla nas tak być nie musi. Wiele spraw organizacyjnych, infrastrukturalnych i sportowych zostało poukładanych, a my w tej ekstraklasie czujemy się coraz lepiej.

- W lipcu kończy się panu z Termaliką kontrakt. Pewnie jest to czas, kiedy pracuje pan na kolejny, może już w innym, znacznie zamożniejszym i bardziej renomowanym klubie.

- Tak jak wcześniej nieskromnie wspomniałem uważam, że moje miejsce jest w ekstraklasie i pozostaję w nadziei, że moja praca jest pilnie obserwowana przez właścicieli innych klubów. Nie twierdzę, że Termalice czegoś brakuje, ale wszyscy wiemy, że w najbliższym czasie nie będzie to klub bijący się o najwyższe cele. U nas tak naprawdę brakuje rzetelnej oceny pracy trenerów. Ocenia się ich pod kątem wywalczonych tytułów. Ja uważam, że najsprawiedliwszą oceną byłoby obliczenie, ile dany klub potrzebował wydać pieniędzy, by zdobyć jeden punkt.

- Wielokrotnie powtarzał pan, że osobą, na której się wzoruje jest Carlo Ancelotti. Dlaczego ?

- To trener, który nie szuka taniego poklasku, nie błyszczy w mediach, jest skromny i w każdym klubie, którym pracował osiągał wyniki. Ilu mamy trenerów, którzy świetnie potrafią opowiadać o swojej pracy, ale na boisku przychodzi potem brutalny moment weryfikacji. I co się wtedy dzieje ? Znów wylewa się potok kwiecistych tłumaczeń. To zdecydowanie nie mój styl.

- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA