Wtorkowa porażka z I-ligową Bytovią i odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Polski przelało czarę goryczy. Co najgorsze, przebieg meczu nie powinien dziwić nikogo, kto dokładnie analizuje wszystkie dotychczasowe spotkaniu w wykonaniu podopiecznych trenera Macieja Skorży.
Pogoń grała dokładnie tak samo, jak we wcześniejszych spotkaniach. Wyłomem było spotkanie w 1/16 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań. Pozostałe stoją na bardzo słabym poziomie i jest to niestety kontynuacja gry portowców z końcówki ubiegłego sezonu.
Pogoń i Termalica to dwa najsłabsze kluby biorąc pod uwagę mecze ostatnich 16 ligowych spotkań – 9 w obecnym sezonie i 7 z poprzedniego. Gra tych zespołów w grupie mistrzowskiej pozbawiona ambicji, charakteru, odwagi pozostała na tym samym poziomie w kolejnym sezonie, choć oba zespoły przejęli nowi trenerzy.
Pogoń w 16 ostatnich meczach zdobyła 12 punktów, strzeliła 12 goli, w 9 z tych meczów nie zdobywała goli. W żadnym z tych 16 spotkań gola z gry nie zdobywał napastnik. Bilans portowców jest zawstydzający, nie może być w tym przypadku. Taki jest obecnie obraz drużyny grającej szósty sezon na poziomie ekstraklasy.
Na równi z Termalicą
Sandecja i Górnik – tegoroczni beniaminkowie – zdobyli w obecnym sezonie więcej punktów od Pogoni, niż ta w całym obecnym sezonie i dodatkowo w siedmiu spotkaniach grupy mistrzowskiej poprzedniego sezonu. Nie można zatem mówić, że beniaminkowie dotrzymują kroku, oni ewidentnie i wyraźnie pozostawili w tyle takie kluby, jak Pogoń i Termalica.
W 16 ostatnich meczach, w których Pogoń zdobyła zaledwie 12 punktów, zupełnie innym bilansem legitymują się drużyny o podobnym potencjale sportowym: Zagłębie – 30 punktów, Jagiellonia – 27, Śląsk – 25, Piast – 23. Ten ostatni mimo to dokonał już zmiany trenera.
W Pogoni raczej to nie nastąpi. W Pogoni ta zmiana nastąpiła w przerwie letniej, ale kontynuacja żenującej gry drużyny ze spotkań w grupie mistrzowskiej została zachowana.
Zarówno trener Moskal, jak i trener Skorża powinni umieć lepiej kierować zespołem, ten powinien zdobywać więcej punktów, strzelać więcej goli i grać na lepszym poziomie. Obaj ponoszą winę za to, jak wygląda zespół zarówno w końcówce poprzedniego sezonu, jak i na początku obecnego.
Piłkarze syci
W Pogoni jest inny problem, W drużynie jest zbyt duża grupa piłkarzy, o których trudno powiedzieć, że mogą grać jeszcze lepiej. Skoro w poprzedniej rundzie notorycznie zawodzili: Jarosław Fojut, Rafał Murawski, Adam Frączczak, Łukasz Zwoliński, to należało się zastanowić, czy z tymi samymi piłkarzami można budować coś trwałego, nowego, konstruktywnego w nowym sezonie. Obecny sezon pokazuje, że nie.
Każdy z nich prócz Murawskiego miał ważny kontrakt, ale jeżeli klub chce się rozwijać, to musi sobie z takimi sytuacjami radzić i musi umieć podejmować korzystne dla drużyny decyzje. Tych w przerwie letniej zabrakło.
Postanowiono przedłużyć umowę z Murawskim, choć już wiosną był to zaledwie cień piłkarza z poprzednich dwóch sezonów, kiedy był absolutnym liderem zespołu. Pamięć o tamtych czasach była tak silna, że wiadomość o przedłużeniu umowy z 36-letnim piłkarzem wywołała wśród kibiców falę euforii, ale rzeczywistość okazała się dość łatwa do przewidzenia.
Murawski nie jest już piłkarzem zdolnym do gry na dużej intensywności, co pokazały pierwsze mecze, w których brał udział i w których wypadał słabo. W klubie tego nie przewidziano. Obecnie zawodnik leczy kontuzję, to jego kolejna przerwa w grze w tym roku.
Bez sentymentów
Frączczak w poprzednim sezonie rozegrał swój najlepszy sezon pod względem liczby zdobytych goli, ale mimo to dość łatwo było dostrzec znaczące piłkarskie ograniczenia w piłkarzu, po którym trudno było się spodziewać, że poczyni w tym względzie kolejny postęp.
Dziś Frączczaka postrzega się bardzo często jako piłkarza w Pogoni niemal kultowego, mającego największy piłkarski staż w drużynie, jest kapitanem, osobą lubianą, ale to nie powinno mieć żadnego znaczenia w momencie analizy ostatnich jego dokonań, piłkarskich możliwości i potencjału na przyszłość.
Fojut i Zwoliński to piłkarze, z którymi klub podpisał długie umowy na długo przed wygaśnięciem starych. Fojut w momencie podpisania nowego kontraktu miał przed sobą jeszcze 1,5-roczny. Parafując nową 3-letnią umowę zagwarantował sobie pobyt w szczecińskim klubie na kolejne 4,5 roku.
Z całym szacunkiem, ale Fojut to nie jest piłkarz o jakichś szczególnych walorach, by związać się z nim na długie 4,5 roku mając świadomość, że jest to piłkarz już wtedy prawie 29-letni, mający za sobą zaledwie pół roku dobrej gry w Pogoni.
Pół roku dobrej gry Fojuta
Przyszłość pokazała, że było to jedyne pół roku dobrej gry tego piłkarza w Pogoni, a każda kolejna runda w wykonaniu tego gracza jest słabsza. We wtorkowym meczu z Bytovią zawodnik po raz pierwszy wystąpił w roli rezerwowego, a kontrakt ma ważny jeszcze przez trzy sezony.
Podobna sytuacja była ze Zwolińskim, który podpisał nową, bardzo atrakcyjną dla niego umowę na długo przed wygaśnięciem starej. Było to w przerwie zimowej sezonu 2015/16. Od tamtej pory Zwoliński rozegrał 59 ligowych i pucharowych meczów, w których zdobył 3 gole. Ma ważną umowę z Pogonią jeszcze przez dwa lata.
Pogoń w przerwie letniej dokonała kilku transferów, nie można powiedzieć, żeby było ich mało, jednak ich wartość jest mocno wątpliwa. Tak naprawdę to Pogoń walczyła tylko o dwóch piłkarzy: Łukasza Załuskę i Kamila Wojtkowskiego. Tego pierwszego pozyskała gwarantując dwuletni kontrakt, tego drugiego pozyskać się nie udało.
Tomasz Hołota, Lasza Dwali i Dariusz Formella to piłkarze znani, ale każdy z nich został żegnany przez swój poprzedni klub bez żalu. Hołota był w głębokich rezerwach II-ligowca z Niemiec, który z trudem obronił się przed spadkiem. Dwaliego nie chciał Śląsk, a Formelli Lech.
Pawłowski – Pogoń albo Termalica
Pogoń wcześniej chciała pozyskać 31-letniego Szymona Pawłowskiego, ale ostatecznie z tego pomysłu zrezygnowała. Piłkarz trafił do Termaliki, czyli drugiego prócz Pogoni klubu, który w ostatnich pięciu miesiącach jest najsłabszy w ekstraklasie.
Pogoń od trzech lat nie pozyskuje piłkarzy z niższych klas rozgrywkowych, a dziś widzimy, że niemal każdy wyróżniający się piłkarz grający w poprzednim sezonie w I lidze jest tak samo dobrym graczem również w ekstraklasie.
Kolejny problem to promocja wychowanków. Marcin Listkowski jest przy pierwszej drużynie od ponad dwóch lat, rozegrał ponad 50 spotkań w ekstraklasie i często wypomina mu się, że nie zdobył jeszcze gola.
Rzeczywiście młody piłkarz nie ma się czym chwalić, ale czy Pogoń miała gotową ścieżkę rozwoju dla tego piłkarza, czy wiedziała i od początku realizowała przygotowany wcześniej pomysł na to, żeby ten piłkarz się rozwijał i stawał się coraz lepszy? Nie wygląda na to.
Listkowski bez planu
Listkowski to były kapitan juniorskiej reprezentacji Polski, pozyskany został jako utalentowany napastnik, a dziś na przemian występuje na skrzydle lub na środku pomocy. Nagłe przestawienie piłkarza na jego optymalną pozycję może niewiele pomóc, piłkarz nie trenuje zachowań na pozycji napastnika już od dłuższego czasu.
Dziś sytuacja jest taka, że Pogoń nie promuje w ataku utalentowanego napastnika i nie sprowadziła doświadczonego piłkarza na tą pozycję. Grają na przemian: Zwoliński i Frączczak, którzy nie strzelają goli i zawodzą. Są w klubie od wielu lat, jako jedyni pamiętają jeszcze występy w I-ligowej Pogoni.
Sebastian Kowalczyk w obecnym sezonie zagrał w pierwszej drużynie łącznie 46 minut. Po raz pierwszy cały mecz zaliczył przed tygodniem w zespole III-ligowych rezerw i zaliczył asystę. Łącznie w ciągu dwóch miesięcy zagrał przez 136 minut i choć daje bardzo dużo pozytywnych sygnałów, to od poważnego grania w pierwszej drużynie wydaje się być wciąż daleko. Trudno o rozwój, jeżeli piłkarz w ciągu dwóch miesięcy przebywa na boisku 136 minut.
Przyczyn sportowej zapaści w pierwszej drużynie jest sporo i nie wynikają one z nagłych, niespodziewanych zdarzeń. To jest ciąg całego szeregu decyzji lub ich braku. W jednym czy dwóch tygodniach nie da się zażegnać kryzysu, potrzeba działań odważnych, perspektywicznych i długofalowych. Zobaczymy, jak władze klubu się do tego zabiorą i jakie będą tego efekty. ©℗ Wojciech PARADA