Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Stadion Arkonii przestaje istnieć

Data publikacji: 07 lutego 2018 r. 18:42
Ostatnia aktualizacja: 06 czerwca 2018 r. 11:22
Piłka nożna. Stadion Arkonii przestaje istnieć
 

Stadion w Lasku Arkońskim – na którym rozgrywano międzypaństwowy przedwojenny mecz piłkarski pomiędzy Niemcami a Estonią, na którym swój pierwszy historyczny awans do ekstraklasy uzyskała w roku 1950 Gwardia Szczecin, na którym mecze w najwyższej klasie rozgrywała Arkonia, na którym debiutował w barwach Górnika Zabrze Włodzimierz Lubański, na którym wychowywali się późniejsi reprezentanci Polski: Stanisław Gzel, Władysław Szaryński, Ryszard Mańko, Henryk Wawrowski, Czesław Jakołcewicz – przestaje istnieć.

W związku z dużą przebudową ulicy Arkońskiej, a także przyszłymi pracami przy piłkarskich obiektach Arkonii, doszło do wyburzenia części dotychczasowych trybun wysłużonego i niefunkcjonalnego już przedwojennego stadionu. Za 18 miesięcy ma powstać nowoczesne centrum piłkarskie znakomicie skomunikowane z centrum miasta. Po starym obiekcie i pamiętnych wydarzeniach piłkarskich pozostaną już tylko wspomnienia.

W lutym i marcu rozebrana zostanie całkowicie część trybuny oraz mają być przygotowane miejsca pod boisko typu orlik, budynek klubowy oraz kort tenisowy.

W Szczecinie przed wojną było mnóstwo klubów piłkarskich. Stettiner SC od roku 1923 rozgrywał swoje mecze właśnie przy wyburzonym stadionie Arkonii w Lasku Arkońskim. Początkowo mecze mogło tam oglądać aż 30 tys. widzów. Dziś trudno pojąć, jak na taki obiekt mogło wejść tak wielu ludzi.

Zadaszone trybuny VIP

Stadion i trybuny Richard Lindemann Sportplatz prezentowały się efektownie. Niemcy już wtedy wiedzieli, że muszą być wydzielone sektory dla VIP-ów. Trybuny dla najważniejszych gości były zadaszone (powłoki z materiału), rozbudowany był katering, a rywalizacja miejscowych drużyn SC Stettiner z Titanią, a później VfL Stetttin czy Preussen Stettin wzbudzała coraz większe emocje.

W czasach nazistowskich nie było w Szczecinie klubu osiągającego tak duże sukcesy jak Titania w latach 20. ubiegłego wieku. Wcale to nie znaczy, że sport podupadł. Wręcz przeciwnie. W roku 1935 na późniejszym stadionie Arkonii rozegrano pierwszy mecz międzynarodowy. Reprezentacja Niemiec podejmowała Estonię i wygrała 5:0. Trenował ją legendarny niemiecki szkoleniowiec Otto Nerz, który rok wcześniej doprowadził Niemców do półfinału mistrzostw świata i szykował właśnie zespół, który miał zdominować olimpijski turniej w roku 1936 w Berlinie. Jego asystentem był Sepp Herberger – legendarny szkoleniowiec, który doprowadził Niemców do mistrzostwa świata w roku 1954.

W latach powojennych powstawało wiele klubów piłkarskich, ale zdecydowanie najsilniejszym była Gwardia – obecnie znana pod nazwą Arkonia, rozgrywająca swoje mecze na stadionie w Lasku Arkońskim. Aż do końca lat 50. był to najsilniejszy i najprężniejszy klub na Pomorzu Zachodnim.

Klub „bezpieki”

Jego siła opierała się na poparciu przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Grając w tym klubie, można było najszybciej dojść do sportowych sukcesów, jakby nie zważając na szyld, pod jakim się występuje.

– Wskazałem moim przełożonym drogę, którą powinniśmy podążać – mówi po latach Stefan Żywotko, który karierę piłkarską zakończył w roku 1950, co zbiegło się z historycznym awansem Gwardii do pierwszej ligi. – Nie mogliśmy rozgrywać tylko przypadkowych meczów. Musieliśmy trenować, organizować selekcję, wzmacniać się i rozwijać.

W tym celu Żywotko do Szczecina ściągnął Zygmunta Czyżewskiego – przed wojną znakomitego pomocnika Czarnych Lwów, świetnie znanego Żywotce wywodzącego się z tego samego miasta. Czyżewski początkowo organizował futbol w Gdańsku. Tam, mimo 35 lat, imponował nienaganną techniką i pomimo szpakowatych włosów zawstydzał swoim piłkarskim kunsztem przynajmniej o 10 lat młodszych rywali.

Czyżewski był pierwszym powojennym trenerem szczecińskiej drużyny piłkarskiej, którą wprowadził do pierwszej ligi. Jego asystentem był Stefan Żywotko. Po latach to samo uczynił z Pogonią.

– Nie byliśmy jeszcze wtedy organizacyjnie przygotowani na taki skok – wspomina po latach Stefan Żywotko. – Graliśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej zaledwie rok, ale ten rok zmobilizował nas i naszych konkurentów w Szczecinie do pracy. Wszyscy pojęli, że gra w pierwszej lidze nie jest marzeniem ściętej głowy.

Derby w Lasku Arkońskim

Stefan Żywotko już samodzielnie wprowadził Arkonię do ekstraklasy w roku 1961, wygrywając rywalizację między innymi z Pogonią. W sezonie 1962/63 – pierwszym, kiedy grano systemem jesień-wiosna – grały w 14-zespołowej ekstraklasie dwie szczecińskie drużyny. Arkonia była lepsza zarówno w tabeli, jak i w bezpośrednich meczach. Z Pogonią wygrała dwa razy po 2:0 i zakończyła rozgrywki na szóstym miejscu – najlepszym w całej historii klubu. Trenerem tej drużyny był wówczas Stefan Żywotko.

– Stadion w Lasku Arkońskim zawsze pękał w szwach – wspomina Stefan Żywotko. – Nigdy nie było jednak chamstwa, złośliwości. Emocji oczywiście nie brakowało, Szczecin był podzielony, ale o awanturach nie było mowy. Arkonia była klubem milicyjnym, a Pogoń portowym. Kibicowali jej też stoczniowcy. Siłą rzeczy ta druga wspierana była przez większą część fanów ze Szczecina. Byli to głównie kibice młodzi, uczący się, podczas gdy Arkonii kibicowała starsza grupa osób.

W sezonie 1962/63 – najlepszym w historii Arkonii – za gwardyjskim klubem znalazły się w tabeli końcowej między innymi Legia Warszawa i Wisła Kraków. Pogoń do ostatniej kolejki walczyła o utrzymanie się i to jej się udało. Zajęła 10. miejsce, wyprzedzając ŁKS Łódź, Lechię Gdańsk i Lecha Poznań.

– Na derbowy mecz jeździliśmy tym samym tramwajem z piłkarzami Arkonii: Jerominkiem i Krzyżanowskim. Z tym ostatnim przyjaźniliśmy się, mieszkaliśmy obok siebie – mówi Eugeniusz Ksol, w latach 60. piłkarz Pogoni Szczecin. – Nikt nie podejrzewał jednak, że możemy coś knuć poza boiskiem. To było niemożliwe.

Debiut Gzela w reprezentacji

To był najlepszy sezon szczecińskiego futbolu. Królem strzelców z 18 bramkami został Marian Kielec, on i Stanisław Gzel z Arkonii zadebiutowali w reprezentacji Polski, ale to Arkonia była wtedy najlepszą drużyną w regionie. Rok później z takimi piłkarzami jak Władysław Szaryński i Henryk Waliłko wywalczyła tytuł mistrzów Polski juniorów. Niestety, klub spadł wtedy z ekstraklasy i nigdy już tam nie powrócił.

W sezonie 1963/64 Pogoń zakończyła rozgrywki na 12. miejscu – ostatnim bezpiecznym, a Arkonia na ostatnim – 14. Bezpośrednie mecze tych drużyn kończyły się zaskakująco. Pogoń u siebie przegrała 1:2, by na boisku w Lasku Arkońskim wygrać 1:0. To był jedyny sezon w długiej trenerskiej karierze Stefana Żywotki, kiedy prowadzona przez niego drużyna spadła do II ligi.

– W klubie zaczęło się wyraźnie psuć – kończy S. Żywotko. – To był początek końca Arkonii. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

BM
2018-06-06 11:16:54
Bogdan Maślanka :)
Kuchnia
2018-02-17 19:09:00
Wojtek, udostępnij zdjęcie "3 przjacieli z boiska" ...
scorpio
2018-02-08 16:27:03
Akademia Arkoni podniosla sie z kolan i wiele dzieciakow jest sercem z tym klubem tak jak ich rodzice. Wielka zasluga samaych dzieci ale i trenerow oraz rodzicow. Nie chce wymieniac trenera z nazwiska ale roczniki 2007-2009 wiedza o kim mysle ... ;). Wielki szacunek za poswiecenie i prace z dzeciakami... za styl pracy i pasje , oddane serce , przekazywana wiedze i sposob w jaki to robi. To fakt ze klub ma milicyjna przeszlosc ale teraz tworzy sie nowa historia i realizacja projektow pod centrum treningowe zapowiadaja ciekawa przyszlosc....
Szkoda stadionu.
2018-02-08 13:57:50
Szkoda , bo to jednak historia Szczecina. Pięknie położony stadion. Problemem Arkonii był milicyjny patron w PRL. Wydarzenia Grudnia 70 dobiły ten klub. Ale tysiące młodych szczecinian gralo na boiskach Arkonii. I będzie grało.
Tez wspomnienia mam..
2018-02-08 13:50:12
Ta Arkonia byla dawno dawno temu bo bodaj w r.1959 jak wojsko odbebnialem w Olimpii Poznan tez w 2 lidze.i pamietam doskonale mecz w Lasku Arkonskim gdzie jako Olimpia Poznan zremisowalismy z Arkonia 4-4.Bylo to w 2 lidze.Dla mnie cos szczegolnego bo strzelilem dla Olmpii wszystkie 4 gole glowa i do tego kazdy po kolejnym kornerze.Na meczach Arkonii byl zawsze szef Kosobuckim i mnie zapamietal wiec jak uciekalem z fatalnego klubu dla mnie o nazwie LKS Lodz gdzie dalem sie namowic na gre tam ..i ucieklem stamtad juz po paru miesiacach to nagle w Obornikach do domu rodzicow zapukal Stasiu Lajpold wyslany przez szefa Kosobuckiego. i zabral mnie do Szczecina Trafilem wiec do Pogoni tak skromnie liczac cale 50 lat klubu lepszego od LKS Lodz.Gdyby nie te 4 gole to bym pewnie moze w pilke nie gral a tak spedzilem w Pogonii piekne lata i zawsze przy 30 tysiacach na Twardowskiego.Ogladam z dalekiej Szwecji wszystkie mecze Pogoni i zawsze trzymam kciuki i jestem pewny ze wszystko bedzie OK i Pogon sie utrzyma. PozdrBM
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA