Piątek, 29 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Świetni piłkarze, ale poza reprezentacją

Data publikacji: 09 grudnia 2019 r. 22:47
Ostatnia aktualizacja: 11 grudnia 2019 r. 11:03
Piłka nożna. Świetni piłkarze, ale poza reprezentacją
 

Wojciech Frączczak – Jerzy Stańczak, Jakub Czerwiński, Zbigniew Kozłowski, Zbigniew Czepan – Jacek Cyzio, Edi Andradina, Piotr Mandrysz – Janusz Turowski, Robert Dymkowski, Leszek Wolski. Tak naszym zdaniem przedstawia się najlepsza jedenastka w historii Pogoni Szczecin stworzona z piłkarzy znakomitych, ale nigdy niegrających w pierwszej reprezentacji Polski.

Kilku z nich było bardzo blisko debiutu. Niektórzy byli powoływani do pierwszej reprezentacji, ale kończyło się tylko rolą rezerwowego w ważnych meczach eliminacyjnych do mistrzostw świata lub mistrzostw Europy. Przed taką szansą stanęli Zbigniew Kozłowski i Janusz Turowski.

W bramce umieściliśmy Wojciecha Frączczaka, który w pierwszym zespole Pogoni zadebiutował w wieku 19 lat, a swój ostatni mecz rozegrał 18 lat później. W latach 60. należał do najlepszych bramkarzy w kraju, w drużynie Pogoni rywalizował o miejsce w składzie z Januszem Białkiem, a następnie z Ryszardem Butem.

Opinia o naszym bramkarzu była taka, że gdyby grał w lepszym klubie, a szczególnie takim, który znajduje się zdecydowanie bliżej Warszawy niż Szczecin, to zawodnik z całą pewnością grałby w reprezentacji i to wiele razy.

Trzy awanse Frączczaka

Frączczak aż trzy razy uzyskał awans do ekstraklasy, po raz pierwszy w roku 1958. Pozostał jednym z dwóch żyjących piłkarzy z tamtej drużyny, drugim jest Ryszard Wiśniewski. Współpracował w Pogoni z następującymi trenerami: Florianem Krygierem, Edwardem Brzozowskim, Stefanem Żywotką, Edmundem Zientarą, Bogusławem Hajdasem, przy nim rozkwitały talenty takich piłkarzy, jak: Marian Kielec, Zenon Kasztelan, Henryk Wawrowski, Adam Kensy i jego znakomity następca w bramce Marek Szczech. W Pogoni rozegrał 227 meczów, w tym 204 w ekstraklasie.

Na prawej obronie postawiliśmy na Jerzego Stańczaka. To był wychowanek Osadnika Myślibórz, który najpierw przeniósł się do Arkonii, a następnie w roku 1978 do Pogoni. W roku 1979 przeżył gorycz spadku z ekstraklasy, ale po dwóch latach świętował awans. Dwa razy grał w finale Pucharu Polski, rozegrał dla Pogoni 107 spotkań, był podstawowym graczem drużyny, która w roku 1984 wywalczyła po raz pierwszy w historii medal mistrzostw Polski.

Miał już 31 lat, chciał wyjechać za granicę i po jego emigracji do Szwecji okazało się, jak wielką wyrwę stanowiła jego strata. Pogoń długo nie potrafiła znaleźć jego godnego następcy, próbował go zastąpić Mariusz Kuras, ale nie był graczem tak bardzo dynamicznym, szybkim, przebojowym. Stańczak dość późno trafił do poważnego futbolu, piłkarzem Pogoni stał się dopiero w wieku 25 lat. Miał bardzo duże predyspozycje, żeby zostać klasowym, nawet reprezentacyjnym graczem.

Na środku defensywy umieściliśmy piłkarzy z różnych pokoleń i z różnymi sukcesami. Jakub Czerwiński grał w Pogoni tylko nieco ponad rok, ale pozostawił po sobie znakomite wrażenie. Jego dalsza kariera pokazuje, jak wartościowym jest piłkarzem.

Wywalczył dwa tytuły mistrza Polski – z Legią i Piastem, grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, między innymi z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Pogoń wcześniej nie miała tak skutecznego środkowego obrońcy, który jednocześnie nie trafił do pierwszej reprezentacji kraju.

Równać się z nim mógł jedynie Zbigniew Kozłowski, którego umieściliśmy obok Czerwińskiego. Kozłowski jest wychowankiem Pogoni, rodowitym szczecinianinem, grającym w pierwszym zespole ponad 10 lat w latach 1973-83. Dla Pogoni zagrał w 231 meczach, w tym w 178 na poziomie ekstraklasy.

Następca Gorgonia

Szczytową formę osiągnął w latach 1976-77. W roku 1976 był powołany do reprezentacji Polski na eliminacyjny mecz do mistrzostw świata z Portugalią w Porto. Miał zagrać w wyjściowym składzie, ale ostatecznie cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Później Jacek Gmoch nie powoływał już go do reprezentacji, ale wciąż miał naszego gracza na uwadze.

Gdyby nie fatalna kontuzja odniesiona w grudniu 1977 r., Kozłowski z całą pewnością pojechałby na mundial do Argentyny w roku 1978. Miał być dublerem Jerzego Gorgonia i w przyszłości partnerem w reprezentacji dla Władysława Żmudy. Do Argentyny w jego zastępstwie pojechał zaledwie 20-letni Roman Wójcicki, a Kozłowski po wyleczeniu kontuzji nigdy już nie wrócił do wcześniejszej formy.

Na lewej obronie umieściliśmy rówieśnika Zbigniewa Kozłowskiego, jego imiennika i przyjaciela od najmłodszych lat, kolegę z jednej podwórkowej drużyny, a następnie ligowej, liczącej się w kraju. Zbigniew Czepan był zawodnikiem znakomicie wyszkolonym technicznie, z niekonwencjonalnym zwodem, na który nabierali się wszyscy w ekstraklasie.

Zaczynał swoją karierę jako napastnik, ale z czasem cofał się coraz niżej. Swoją życiową formę osiągnął w sezonie 1981/82 już jako lewy obrońca. Kibice i media domagały się powołania Czepana do reprezentacji Polski udającej się na finały mistrzostw świata do Hiszpanii.

Trener Piechniczek wolał zabrać piłkarzy kontuzjowanych (Jan Jałocha, Piotr Skrobowski), a na lewej obronie z konieczności występował prawonożny Stefan Majewski. Czepan grał w Pogoni w latach 1974-85, rozegrał 290 spotkań, w tym 235 na poziomie ekstraklasy.

Ograł Sampdorię

W drugiej linii postawiliśmy na następującą trójkę zawodników: Jacek Cyzio, Edi Andradina i Piotr Mandrysz. Ten pierwszy trafił do Pogoni w wieku 17 lat, potrafił wedrzeć się do bardzo hermetycznej drużyny wicemistrza Polski z roku 1987, był najbardziej utalentowanym polskim piłkarzem z rocznika 1968, najlepszym juniorem Pogoni z roku 1986, kiedy zespół jedyny raz w historii wywalczył tytuł mistrza Polski juniorów.

Cyzio w Pogoni rozegrał 100 meczów, zdobył 17 goli. W roku 1989 Pogoń spadła z ekstraklasy, a Cyzio został wcielony do służby wojskowej w Legii i tam odnosił swoje największe klubowe międzynarodowe sukcesy. Wywalczył z Legią awans do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, uczestniczył w słynnych zwycięskich meczach z jedną z najsilniejszych klubowych drużyn na świecie Sampdorią Genua. Zdobył gola w półfinałowym meczu z Manchesterem United, był pierwszoplanową postacią warszawskiego zespołu.

Po zakończeniu służby wojskowej został wytransferowany do tureckiego Trabzonsporu i świetnie sobie tam radził. Wywalczył tam puchar kraju, został uznany najlepszym obcokrajowcem sezonu. Piłkarz osiągnąłby znacznie więcej, gdyby nie seria kontuzji, która mocno przyhamowała jego karierę.

Na środku pomocy postawiliśmy na Ediego Andradinę, który w reprezentacji Polski nie mógł zagrać z tego powodu, że był obcokrajowcem, jednak zawodnik na trwałe wpisał się w historię szczecińskiego klubu. Rozegrał dla Pogoni 134 mecze, w tym 103 w ekstraklasie, zdobył 37 goli, w tym 26 w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Był piłkarzem fenomenalnym, absolutnie wybiegającym poza jakiekolwiek ramy porównawcze. Znakomicie wyszkolony, ze świetnym podaniem, uderzeniem, instynktem, wizją. Wprowadził Pogoń do ekstraklasy w roku 2012 w wieku 38 lat, mając na koncie 11 zdobytych goli i 14 asyst.

Świetny piłkarz i trener

Na lewej pomocy umieściliśmy Piotra Mandrysza, który trafił do Pogoni bardzo późno, bo w wieku 30 lat. Był w kraju postacią raczej anonimową, ale później okazało się, że został jedną z ikon szczecińskiego klubu. Bardzo wiele dla niego zrobił jako piłkarz i jako trener. Zagrał w 164 meczach, w tym w 133 na boiskach ekstraklasy, zdobył 38 goli, w tym 33 w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Był naszym najlepszym pomocnikiem w latach 90., w kolejnej dekadzie już jako trener uzyskał z Pogonią awans do pierwszej ligi i do finału Pucharu Polski, jego wkład w najnowszą historię klubu jest nieoceniony. Do momentu zatrudnienia Kosty Runjaica nie było w Pogoni tak dobrego trenera.

W ataku postawiliśmy na następującą trójkę: Janusz Turowski, Robert Dymkowski i Leszek Wolski. Ten pierwszy był powoływany do reprezentacji Polski na eliminacyjny mecz do mistrzostw Europy w roku 1984 z Portugalią w Porto, ale nie zagrał. Był wtedy piłkarzem Legii, powołanym do wojska na okres dwóch lat 1982-84.

W Pogoni w latach 1979-85 rozegrał 114 meczów, w tym 78 w ekstraklasie, dwa razy grał w finale Pucharu Polski, uzyskał awans do ekstraklasy, ale swoją życiową formę uzyskał dopiero w drugiej połowie lat 80., kiedy nielegalnie wyemigrował do zachodnich Niemiec i został piłkarzem Eintrachtu Frankfurt. Grał w jednym z najsilniejszych niemieckich klubów, radził tam sobie doskonale, wywalczył Puchar Niemiec. Nigdy jednak nie był brany pod uwagę przy reprezentacyjnych powołaniach.

Lepszy od Mielcarskiego

Na środku ataku umieściliśmy Roberta Dymkowskiego, który był naszym najlepszym napastnikiem w latach 90. Został królem strzelców drugiej ligi, grał w Pogoni w latach 1990-2002, rozegrał 318 spotkań, w tym 253 w ekstraklasie, zdobył 109 goli, w tym 73 w ekstraklasie. W roku 2001 został wicemistrzem Polski, wygrywał rywalizację o miejsce w składzie ze zdecydowanie mocniej reklamowanym Grzegorzem Mielcarskim.

Na lewym skrzydle znaleźliśmy miejsce dla Leszka Wolskiego, który był najlepszym napastnikiem Pogoni w latach 70., natomiast w latach 80. grał przeważnie w pomocy. W latach 70. był czołowym napastnikiem w ekstraklasie, ale konkurencja była bardzo silna i o powołaniu do pierwszej reprezentacji nie było mowy.

Wolski grywał w młodzieżowej reprezentacji do lat 23 i był wyróżniającym się graczem tamtej drużyny. Grał w Pogoni w latach 1971-87, rozegrał 400 meczów, w tym 348 w ekstraklasie, zdobył 102 gole, w tym 88 na najwyższym poziomie. Jest rekordzistą pod względem występów w Pogoni na poziomie ekstraklasy. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@@Litwa
2019-12-11 10:45:09
Ja pamiętam,z knajpy,tam "była władza"Romka.A w Pogoni długo nie pograł.
b.stary kibic
2019-12-11 10:40:32
A co tu robi Czerwiński? Za rok gry w Pogoni,to za mało.Zbigniew Folbrycht był o dwie klasy lepszy!!!
Baj
2019-12-10 19:05:35
Panie Wojtku Paraadaaa lepiej niech pan napisze książkę z aliza pogoń moja miłość. Przekona się Pan ile wart jest pańskie pióro. A na dzień dzisiejszy karmi nas Pan głupotami w Kurierze Szczecińskim jak sądzę nie za małe pieniądze
Kibic
2019-12-10 18:45:07
Smutnym jest fakt, że we wszystkich wspomnieniach, zestawieniach i innych plebiscytach notorycznie pomijana jest postać Mariusza Kurasa wspaniałego zawodnika i trenera który rozegrał najwięcej męczy w barwach naszego klubu. Serdecznie pozdrawiam Trenerze.
kris
2019-12-10 18:13:22
A gdzie Marek Leśniak
Litwa
2019-12-10 18:04:19
A kto pamięta Romana Klase
Kibic
2019-12-10 16:58:10
A ludzie z czasów Kasztelana, a Kensy, Stelmasiak, Biernat, Mostowski, Włoch, Turowski... Czasy, gdy większość stanowili mieszkańcy województwa. swojaki...
Aa
2019-12-10 15:41:35
A gdzie Olgierd Moskalewicz?
Olaboga
2019-12-10 15:07:41
Olgierd Moskalewicz,Claudio Millar?
AF?
2019-12-10 08:33:12
Człapie jeszcze swoje kilometry, żeby się bilans za mecz z Piastem zgadzał.
Na Boga!
2019-12-09 22:52:57
A gdzie Adam Frączczak?!
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA