ŚWIT Skolwin - KKS 1925 Kalisz 1:0 (0:0); 1:0 Nagórski (65 karny).
Przyjazd lidera wywołał na Skolwinie spore zainteresowanie, a w miarę wyrównany mecz dostarczył kibicom sporo wrażeń, choć bramek nie było zbyt wiele, ale najważniejsze, że tą jedną, zwycięską, strzelili gospodarze.
Kaliszanie okazali się dobrym zespołem, długimi fragmentami prowadzili grę i stworzyli sobie wiele podbramkowych okazji, ale Świt także miał sporo sytuacji strzeleckich. W pierwszej połowie najlepsza okazja była po jednym z rzutów rożnych, gdy strzał Bila trafił w słupek.
Chwilę później bardzo podobna sytuacja była pod bramką Matłoki, ale to nie słupek, lecz fenomenalna interwencja bramkarza uratowała Świt od straty bramki. Tuż przed przerwą Matłoka ponownie wystąpił w głównej roli, wybijając nad poprzeczkę strzał z zaledwie pięciu metrów.
Po przerwie obie drużyny dążyły do objęcia prowadzenia, a o końcowym wyniku zadecydowała akcja z 65 minuty, kiedy to wbiegający w pole karne Krawiec został sfaulowany, a Nagórski celnym strzałem z jedenastu metrów w okienko dał drużynie ze Skolwina prowadzenie.
Od tego momentu KKS dążył z uporem do wyrównania, ale było to przysłowiowe bicie głową w mur, bo optyczna przewaga i posiadanie piłki nie przekładały się na sytuacje strzeleckie. Natomiast drużyna Świtu, choć cofnięta do defensywy, była jednak bliska podwyższenia rezultatu, po dobrze wyprowadzanych kontratakach, a najbliższy umieszczenia piłki w siatce rywali był wracający do gry po przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi Brzeziański. ©℗ (mij)
Na zdjęciu:
Piłkarze Świtu (w pasiastych, biało-niebieskich koszulkach) pokonali lidera z Kalisza, a w tle widać dmuchane zabawki dla dzieci, bo na meczach na Skolwinie często organizowane są specjalne atrakcje dla najmłodszych.
Fot. Ryszard PAKIESER