Radunia Stężyca - Świt Skolwin 5:1 (1:1); 1:0 Letniowski (5), 1:1 Nagórski (33), 2:1 Retlewski (50), 3:1 Retlewski (67), 4:1 Cempa (70), 5:1 Retlewski (78).

Gospodarze szybko objęli prowadzenie, ale szczecinianie nie załamali się, prowadząc otwartą i wyrównaną grę. Nasz zespół potrzebował niespełna pół godziny gry, by doprowadzić do remisu po strzale Nagórskiego. Pierwszą połowę Świt mógł zakończyć z prowadzeniem, ale pozyskany latem z polickiego Chemika Kapelusz nie wykorzystał stuprocentowej pozycji strzeleckiej.

Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej, bo po pięciu minutach gry Radunia zdobyła bramkę. Dalszy ciąg był jednak diametralnie inny, niż przed zmianą stron, bo zespół ze Stężycy poszedł za ciosem, świetnie wykonując stałe fragmenty gry, strzelając jeszcze trzy gole i nie tracąc przy tym żadnego, a hat-trickiem popisał się Retlewski.

- Zmiana koncepcji gry po przerwie nie wyszła nam na dobre, a bardzo szybko dokonane cztery zmiany nie okazały się trafnymi decyzjami - powiedział prezes Świtu Paweł Adamczak. - W ofensywie graliśmy jeszcze poprawnie, ale defensywa była tragiczna, bo popełnialiśmy liczne błędy i aż trzy bramki straciliśmy po rzutach rożnych. Ten zimny prysznic może się przyda, bo drużyna ostatnio chyba już myślała, że każdy rywal padnie na kolana już przed meczem i teraz widzę, że najbardziej potrzeba nam pokory...