Czwartek, 28 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Symboliczny wymiar meczu na szczycie

Data publikacji: 31 sierpnia 2019 r. 23:00
Ostatnia aktualizacja: 31 sierpnia 2019 r. 23:00
Piłka nożna. Symboliczny wymiar meczu na szczycie
 

W niedzielę, w okrągłą 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej na arenie piłkarskich mistrzostw Europy z roku 2012 we Wrocławiu lider tabeli Śląsk podejmuje wicelidera ze Szczecina. Będzie to ostatni mecz przed pierwszą w tej rundzie przerwą na reprezentację.

Z uwagi na wspomnianą rocznicę mecz ma wymiar symboliczny, ponieważ w wyniku administracyjnego wytyczenia granic po zakończeniu działań wojennych, właśnie Wrocław i Szczecin stały się miastami polskimi, a przed rokiem 1939 należały do Niemiec.

Pogoń mogła przystępować do niedzielnego meczu w roli lidera. Zawiodła jednak w meczu kończącym ostatnią serię spotkań i przegrała z ostatnim zespołem w tabeli nie wykorzystując szansy zajęcia pierwszej lokaty. Może to uczynić w niedzielę. Wystarczy wygrać mecz, o co nie będzie łatwo z kilku powodów.

Po pierwsze przeciwnik gra u siebie i spisuje się od kilku miesięcy wybornie. W obecnym sezonie jako jedyny nie przegrał jeszcze meczu, potrafił nie przegrać w Warszawie z Legią, w Gdańsku z Lechią, pokonał na wyjeździe Lecha i u siebie mistrza Polski Piasta oraz czwarty zespół poprzedniego sezonu Cracovię. Osiągał znakomite wyniki z drużynami najlepszymi w naszym kraju, potwierdzając, że jego dorobek punktowy nie jest dziełem przypadku, jest efektem wypracowanej formy.

Pogoń też w obecnym sezonie grała z Legią i Piastem, ale byli to jedyni przeciwnicy, których można się na mecie sezonu spodziewać w górnej ósemce. Pozostali rywale podopiecznych trenera Runjaica zajmują obecnie miejsca w dolnej połowie tabeli.

Graliśmy z dołem tabeli

Wisła Kraków jest na 9. miejscu, natomiast Wisła Płock, Korona Kielce i Arka Gdynia zajmują trzy z czterech ostatnich miejsc w tabeli. Pogoni teoretycznie zdobywać punkty było łatwiej, a i tak przychodziło jej to z wielkim trudem.

Mecz ze Śląskiem będzie zatem dla Pogoni poważnym testem, czy zespół zdolny będzie do nawiązania walki z czołówką. Do 2 września można jeszcze dokonywać transferów. Może się okazać, że zespół Pogoni 3 września wyglądać będzie diametralnie różnie od tego, który rozpoczął rozgrywki. Na razie mamy do czynienia z plagą kontuzji i zainteresowaniem czołowymi piłkarzami Pogoni klubów zagranicznych. Nie wygląda to dobrze.

Pogoń na stadionie we Wrocławiu nie wygrała meczu już od 18 lat. Tamto spotkanie rozgrywane było jeszcze na starym stadionie przy ulicy Oporowskiej, a Pogoń wygrała zdecydowanie 4:0. To był ostatni dobry mecz drużyny stworzonej przez Sabri Bekdasa z takimi piłkarzami w składzie, jak: Mosór, Węgrzyn, Podbrożny, ale też głównie z wychowankami w składzie lub piłkarzami mocno z Pogonią od lat związanymi, takimi jak: Stolarczyk, Pokładowski, Ława, Drumlak czy Dymkowski.

W drużynie Śląska debiutował wówczas zaledwie 17-letni Radosław Janukiewicz, najlepszy bramkarz Pogoni kończącej się dekady, występujący w szczecińskim klubie przez sześć sezonów, mający ważny udział w awansie do finału Pucharu Polski w roku 2010 i w awansie do ekstraklasy w roku 2012.

Ponad dwa zdobyte gole na mecz

Biorąc pod uwagę dziesięć ostatnich spotkań w wykonaniu drużyny Śląska, to zespół z Wrocławia wygrał osiem z nich, a tylko dwa zremisował. W tym czasie wypracował stosunek bramkowy 21-7. Śląsk zatem strzela dużo goli, nastawiony jest na zwycięstwa.

Nie przypomina absolutnie drużyny z trzech ostatnich sezonów, która nie potrafiła zakwalifikować się do górnej ósemki. Tym razem zespół spisuje się na miarę aspiracji wrocławian mocno rozczarowanych postawą drużyny w ostatnim czasie.

Ostatni mecz Śląska z Cracovią rozgrywany we Wrocławiu obserwowało 16,7 tys. kibiców. Frekwencja na dużym, mogącym pomieścić ponad 40 tys. kibiców stadionie jest dla miasta bardzo dużym problemem. Wygląda jednak na to, że niedzielne spotkanie na szczycie może zgromadzić widownię nawet blisko 30-tysięczną, co i tak nie będzie stanowiło kompletu kosztownego w utrzymaniu obiektu.

Wygląda na to, że mecz toczyć się będzie w dobrej atmosferze, z uwagi na okrągłą rocznicę wydarzenia narodowego też w nieco podniosłym nastroju, ale najważniejsze, żeby Pogoń zmazała plamę z ostatniego meczu z Wisłą Płock. Przegrywając na własnym boisku z ostatnim zespołem w tabeli traci się wiarygodność drużyny stabilnej, o określonej jakości, potencjale.

Szczęście sprzyjało do czasu

Wcześniej Pogoń wygrywała mecze szczęśliwie, a jak się okazało, że tego szczęścia zaczęło brakować, to wyszło na to, że za trudny jest przeciwnik zajmujący ostatnie miejsce w tabeli. To wcale nie oznacza, że Pogoń jest we Wrocławiu na straconej pozycji.

Polska ekstraklasa jest trochę jak maszyna losująca. Nikt nie wie, jaki zespół jak się zaprezentuje w danym dniu. Potencjał niemal wszystkich zespołów jest bardzo zbliżony i bardzo wiele zależy właśnie od szczęścia lub innych niezależnych okoliczności.

Na razie po Pogoni nie możemy się spodziewać niczego stabilnego. Liczymy na to, że drużyna będzie chciała zachować swój odważny, ofensywny styl, ale przy tym utrzyma też koncentracje w defensywie. Pogoń w meczu z Wisłą traciła gole łatwo, a najsłabszym piłkarzem w drużynie był ten, który we wcześniejszych meczach dawał drużynie najwięcej – Konstantinos Triantafyllopoulos.

W meczu z Wisłą pozytywne wrażenie pozostawili po sobie polscy piłkarze (Łasicki, Kozłowski) i ci, którzy w Pogoni są najdłużej (Nunes). Trzeba znacznie więcej wymagać od licznej rzeszy piłkarzy zagranicznych, których sprowadzenie wiąże się zawsze z określonymi nadziejami, nie zawsze później popartymi odpowiednią formą i jakością. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA