W sobotni wieczór dowiemy się, czy piłkarze Pogoni przystąpią do dodatkowej serii spotkań w piłkarskiej ekstraklasie z uprzywilejowanej pozycji i rozegrają jeszcze w Szczecinie cztery mecze w obecnym sezonie, czy będą to tylko trzy spotkania. To ma dla drużyny duże znaczenie.
Po poniedziałkowym zwycięstwie ze Śląskiem podopieczni trenera Kosty Runjaica zajmują 11. miejsce w tabeli, ale utrzymać je będzie bardzo trudno. W 30. kolejce spotkań, zamykającej zasadniczą część sezonu, znajdujące się za plecami portowców: Piast i Śląsk grają u siebie z rywalami będącymi w ich zasięgu, natomiast Pogoń podejmowana będzie przez obrońcę tytułu Legię Warszawa.
Teoretycznie szczecinianie są w konfrontacji z Legią bez szans. Po raz ostatni Pogoń nie przegrała w Warszawie w sierpniu 2002 roku. Z trudem i bardzo szczęśliwie zremisowała wtedy 0:0. Po raz ostatni wygrała natomiast 35 lat temu. Pokonała wtedy wojskowych 3:2 po meczu dramatycznym, w którym szkoleniowcem Legii był akurat były trener Pogoni Jerzy Kopa.
Nie ma w Polsce klubu, który na swoim boisku tak bezlitośnie obchodził się z Pogonią. Na 46 spotkań ligowych Pogoń w Warszawie wygrywała tylko cztery razy – po raz pierwszy w roku 1959, po raz drugi w roku 1973, po raz trzeci w roku 1976, a po raz ostatni we wspomnianym roku 1983.
Co ciekawe, trzy z czterech zwycięstw odniesione zostały za kadencji trenerów, którzy przyjechali do Szczecina z Warszawy. W roku 1959 szkoleniowcem Pogoni był Edward Brzozowski, w roku 1973 Edmund Zientara, a w roku 1976 Bogusław Hajdas. Ostatnim szkoleniowcem, który doprowadził portowców do zwycięstwa na Łazienkowskiej był Eugeniusz Ksol.
Bolesna historia
Od roku 2012, kiedy Pogoń powróciła do ekstraklasy mierzyła się w Warszawie sześć razy, za każdym razem przegrywała, notując bilans bramkowy 3-14. To jest jednak tylko historia, bardzo dla Pogoni bolesna, ale niemająca dziś żadnego znaczenia.
Dziś Pogoń stoi przed największą w ostatnich latach szansą na przełamanie piłkarskiej niemocy. Jeżeli piłkarze wytrzymają presję, wykażą się odpornością psychiczną, pokażą determinację, to są w stanie w Warszawie wygrać. To jest najlepszy moment na przejście do historii, bo wygranie z Legią na jej boisku jest dla Pogoni dziełem historycznym.
Na obecną chwilę to nie jest zadanie przerastające siły Pogoni, ani większości innych drużyn w ekstraklasie. Legia znalazła się na bardzo poważnym zakręcie, jest silnie zraniona, a Pogoń powinna ten fakt wykorzystać. Trudno sobie przypomnieć czas, w którym Legia przystępowała do konfrontacji z Pogonią bardziej rozbita niemal pod każdym względem: sportowym i mentalnym.
10 porażek mistrza
Aż tak słabej Legii w ostatnich sześciu latach nie oglądaliśmy. Mistrzowie Polski w 29 meczach przegrali 10 spotkań. Skoro tak, to znaczy, że może tego dokonać również Pogoń. Legia z pięciu ostatnich meczów rozegranych w Warszawie przegrała aż trzy – za każdym razem po 0:2, a w jednym wygrała tylko dzięki bardzo kontrowersyjnej decyzji sędziego przyznającego rzut karny w meczu z Lechem.
Na pięć ostatnich spotkań rozegranych w Warszawie Legia w czterech była zespołem gorszym, zdominowała tylko Śląsk, który przegrał wszystkie ostatnie dziewięć wyjazdowych spotkań, więc nie jest wielką sztuką ogranie tego przeciwnika. Spośród wszystkich zespołów ekstraklasy Legia jest obecnie zespołem czekającym na gola najdłużej – dokładnie od 219 minut. W ostatnim czasie jest to zatem zespół mający największe problemy ze zdobywaniem bramek.
Pogoń w meczu z Legią zagra w mocniejszym składzie, niż w ostatnim pojedynku ze Śląskiem. Do składu wracają dwaj środkowi pomocnicy: Drygas i Piotrowski. Murawski i Hołota zastąpili ich w konfrontacji ze Śląskiem na dobrym poziomie, ale nie powinno być żadnych wątpliwości, że z Drygasem i Piotrowskim w składzie drużyna zyska na jakości, będzie silniejsza, bardziej wartościowa.
Pogoń bez kalkulacji
Pogoń ze Śląskiem wygrała nie dlatego, że zaprezentowała futbol wybitny. Wygrała, bo bardziej od rywala rozumiała, na czym polega gra zespołowa, jak rozwiązywać sytuacje boiskowe, nie kalkulowała, od początku zaatakowała, chciała mieć mecz pod kontrolą i to się opłaciło. Jeżeli Pogoń zagra bez kalkulacji również w Warszawie, to może sprawić mistrzom Polski problemy.
Pogoń nie jest drużyną gorszą od Arki, pokonała ten zespół w obecnym sezonie dwa razy. Skoro zatem Arka sprawiła, że Legia w Gdyni nie oddała nawet jednego celnego strzału, to może też zrobić to Pogoń. Musi jednak zaprezentować wyżyny swoich umiejętności, które są na niższym poziomie od przeciwnika, musi znaleźć sposób, rywal na pewno Pogoni nie zlekceważy, bo wie już, że nie jest nawet w skali krajowej potentatem, jest zbiorem klasowych piłkarzy, ale nie klasową drużyną.
Polska ekstraklasa jest dla ekspertów prawdziwym polem minowym, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, dlatego trzeba też zakładać, że Legia przed własną publicznością będzie w stanie zagrać zdecydowanie lepiej, zaprezentować choćby indywidualne atuty poszczególnych piłkarzy, co może zadecydować o losach meczu.
Legia to tylko nazwa
Tak naprawdę jednak na dziś z Legii pozostała już tylko nazwa, a poszczególni piłkarze prócz dużych możliwości, znakomitego piłkarskiego CV nie mają zbyt wiele do zaproponowania. Projekt nowego właściciela klubu z nowym sztabem trenerskim z Chorwacji okazuje się wielką klęską, Pogoń może przyczynić się do upadku tej koncepcji. Stanie się tak, jeżeli szczecinianie wygrają, obnażą słabości rywala, co w rundzie wiosennej nie jest aż tak bardzo trudne do wykonania.
Biorąc pod uwagę mecze rozegrane tylko w tym roku, to Pogoń jest wyżej w tabeli od Legii, gra skuteczniej, lepiej, zdobywa więcej goli. Zespół za kadencji trenera Kosty Runjaica legitymuje się średnią zdobytych punktów na poziomie 1,57, natomiast w rundzie wiosennej ta średnia jest jeszcze wyższa – na poziomie 1,75. Z taką średnią można powalczyć o miejsce na podium, dlatego szczecinianie powinni zagrać w Warszawie bez kompleksów, nadmiernego respektu.
Po drugiej stronie stanie rywal kompletnie rozbity, wyglądający na takiego, który nie ma planu na to, żeby odmienić sytuację. Pogoń może go jeszcze bardziej pogrążyć i jednocześnie utrzymać 11. miejsce w tabeli. Wygrana w tym meczu może sprawić, że sprawa utrzymania się w ekstraklasie będzie już praktycznie przesądzona, porażka spowoduje, że wciąż wiele się jeszcze w tym względzie może wydarzyć. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser