Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Szykuje się rewolucja

Data publikacji: 22 marca 2019 r. 18:40
Ostatnia aktualizacja: 22 marca 2019 r. 18:40
Piłka nożna. Szykuje się rewolucja
 

Ekstraklasa SA wynegocjowała znakomite warunki finansowe z Canal Plus i TVP na pokazywanie meczów piłkarskiej ekstraklasy w latach 2019-21. Polskie kluby w ramach umowy otrzymają za każdy z dwóch sezonów 250 mln złotych do podziału.

To będzie znakomita okazja i niejako test dla polskich klubów, czy będą potrafiły racjonalnie wykorzystać środki, tak żeby polskie kluby w hierarchii europejskiej zaczęły się odbijać od dna. Polska w krajowym rankingu UEFA klasyfikowana jest za ostatnie pięć sezonów na 25. miejscu, natomiast za ostatnie trzy sezony na 30. pozycji.

Jeżeli zatem w ciągu dwóch najbliższych sezonów nie nastąpi w tym względzie pozytywny przełom, to polski futbol klubowy może już na trwałe osiąść na mieliźnie europejskiego futbolu i może już nie być od tego odwrotu.

ECA (stowarzyszenie europejskich klubów) szykuje bowiem rewolucyjne zmiany, które mają spowodować jeszcze większy napływ gotówki do klubów najsilniejszych w Europie i odbędzie się to oczywiście kosztem tych biedniejszych lub nawet średniaków.

Do biedaków nie należymy

Polski futbol do biedaków nie należy, ale nie umie pozyskanych środków wykorzystać na poprawę sportowej jakości. Nowa umowa na prawa telewizyjne w europejskim rankingu klasyfikuje polską ekstraklasę pod tym względem na 8. miejscu. Nie ma to jednak nic wspólnego z poziomem sportowym, który systematycznie spada i jeżeli w najbliższym czasie nie nastąpi diametralna poprawa, to może się okazać, że na trwałe zajmiemy miejsce w poczekalni europejskiego futbolu.

Rewolucja szykowana przez ECA polega na tym, że utworzona ma być nowa formuła rozgrywania Ligi Mistrzów polegająca na wprowadzeniu systemu awansów i spadków. Oznaczać to będzie, że te największe kluby z krajów najbogatszych, w których kluby piłkarskie już teraz stanowią globalne marki, miałyby zagwarantowany udział w elitarnych rozgrywkach, a dostanie się do tego grona na przykład mistrza Polski graniczyłoby praktycznie z cudem.

Już dziś polskim klubom coraz trudniej jest awansować do fazy grupowej nie tylko Ligi Mistrzów, ale nawet Ligi Europy. Ostatnie dwie próby zakończyły się w tym względzie fiaskiem, co ma swoje odzwierciedlenie w spadającym rankingu. Kolejne takie występy spowodują, że coraz trudniej będzie utrzymać się choćby na zapleczu europejskiego futbolu.

Kolejna z dość istotnych zmian zaproponowanych przez ECA mówi, że mecze w ramach europejskich pucharów rozgrywane byłyby w weekendy. Piątki, soboty i niedziele to byłyby dni na rywalizację europejską, natomiast poniedziałki, wtorki, środy i czwartki na rozgrywki ligowe poszczególnych krajów.

„Wall Street Journal” potwierdza

To wydaje się rewolucyjna zmiana, ale potwierdził to bardzo poczytny „Wall Street Journal”, w którym czytamy, że rozmowy w sprawie reorganizacji, przewartościowania rozgrywek europejskich kosztem rywalizacji krajowej trwają już od dłuższego czasu i raczej nie ma od tego odwrotu. Kwestią pozostaje tylko termin wprowadzenia w życie zmian i dopracowanie szczegółów.

Rozgrywki krajowe już od dawna przestały być atrakcyjne dla największych globalnych marek w poszczególnych krajach. Przewaga finansowa, sportowa najbogatszych klubów w Niemczech, Włoszech, Francji, Portugalii nad resztą stawki jest przygniatająca.

Ci najbogatsi na rynku krajowym praktycznie nie mają z kim rywalizować, a co za tym idzie nie ma już możliwości stworzenia dodatkowych platform zarabiania pieniędzy, bo głównie ten czynnik jest determinantem zmian, które chce wprowadzić ECA.

Wiceprezesem ECA jest prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski, który potwierdził, że za jakiś czas, może nawet w ciągu najbliższej dekady rozgrywki europejskie wyprą te krajowe z weekendowego kalendarza. Wszyscy już zrozumieli, że tylko rywalizacja międzynarodowa stwarza dodatkowe możliwości, uruchamia dodatkowe mechanizmy, rynki zbytu.

Produkt krajowy będzie wypierany

Rywalizacja krajowa w coraz większym stopniu będzie wypierana, stanie się jedynie produktem lokalnym, bez szans na większy, międzynarodowy zasięg, a co za tym idzie – zmniejszać się będzie potencjał zarabiania pieniędzy, skurczą się możliwości i wpływać będzie coraz mniejszy kapitał.

Ten poważny będzie chciał być widoczny przy produktach globalnych, a do takich na pewno nie będą zaliczać się polskie kluby, które w ciągu ostatniej dekady przejadały pozyskane pieniądze z tytułu praw telewizyjnych, wzbogaciły się jedynie o nowoczesną infrastrukturę, ale to akurat nie ich zasługa, lecz samorządów, które bardzo często pod wpływem społecznego nacisku ulegały w sprawie budowy drogich stadionów.

Kluby w tym czasie nie robiły nic, albo bardzo niewiele, żeby polska piłka nożna stawała się poważnym, na europejskim poziomie, graczem. Bardzo mało prawdopodobne, by do momentu wprowadzenia dość istotnych zmian w ciągu pięciu najbliższych lat, udało się polskie kluby przetransformować tak by prócz wyniku finansowego zauważalny byłby postęp sportowy, bo jak dotąd mamy do czynienia z prawdziwym festiwalem nieudolności w prowadzeniu klubów sportowych.

Jeżeli w ciągu najbliższych kilku lat okaże się, że mecze ligowe rozgrywane będą od poniedziałku do czwartku, to można się domyślać, że spadająca od dwóch sezonów frekwencja na nowych stadionach może ulec całkowitemu załamaniu. Może się też okazać, że wynegocjowana umowa 250 mln złotych na kluby ekstraklasy będzie ostatnią tak wysoką.

Przekierunkowanie sponsorów na rywalizację międzynarodową, globalne produkty biorące w tym udział, całkowicie zmarginalizują rozgrywki krajowe i to jeszcze stojące na tak słabym sportowym poziomie jak w Polsce. Jeżeli szybko nie nastąpi znaczna poprawa jakości i postrzegania krajowego produktu piłkarskiego, to możemy stać się futbolowym zaściankiem już na długie lata. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA