Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 1:2 (0:0) 1:0 Kulenovic (58), 1:1 Buksa (61), 1:2 Kozulj (83).
Żółte kartki: Luquinhas, Gwilia (Legia), oraz Kozulj, Triantafyllopoulos (Pogoń).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: ok. 14 000.
Legia: Majecki - Stolarski, Remy, Wieteska, Jędrzejczyk - Vesovic, Gwilia, Jodłowiec (82, Martins), Praszelik (68, Carlitos), Luquinhas (62, Novikovas) - Kulenovic.
Pogoń: Stipica - Stec, Triantafyllopoulos, Zech, Nunes (76, Bartkowski) - Kowalczyk, Podstawski, Drygas, Kozulj, Guarrotxena (62, Listkowski) - Buksa (90+2, Benyamina).
36 lat i trzy miesiące czekali kibice Pogoni Szczecin na zwycięstwo swojej drużyny w meczu ligowym z Legią w Warszawie. Piłkarze dokonali tego w setnym spotkaniu tych drużyn i w dniu 80 urodzin Bogusława Hajdasa, byłego szkoleniowca portowców, który zrobił to jako jeden z pięciu trenerów Pogoni 43 lata temu.
Pogoń miała różne momenty w meczu. Zaczęła źle, nerwowo, nie umiała uporządkować gry. Gospodarze mieli jedną znakomita okazję, ale Nunes doskonałym wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Portowcy później przejęli inicjatywę, strzał w słupek oddał Triantafyllopoulos, dwa razy do pozycji strzeleckiej dochodził Buksa i była to zapowiedź tego, jaki los napastnik Pogoni zgotuje Legii po przerwie.
Pierwsza połowa pod względem statystyk była po stronie Pogoni, która oddała więcej strzałów (9:4), więcej celnych strzałów (4:0), wykonała więcej celnych podań w pole karne (4:2), miała więcej kontaktów z piłką w polu karnym Legii (8:4) i wykonywała więcej rzutów rożnych (3:0). Właśnie po stałych fragmentach gry stwarzała zagrożenie. Dobrze w polu karnym rywala pracowali: Buksa i Drygas i aktywny pod bramką przeciwnika był Triantafyllopoulos.
Słabszy okres po przerwie
Gra po przerwie odmieniła się. Legia przejęła inicjatywę, zepchnęła portowców do głębokiej defensywy, wykonywała dużo rzutów rożnych i po jednym z nich uzyskała prowadzenie. Był to gol zasłużony, zanosiło się na niego, Pogoń źle weszła w drugą połowę i poniosła tego konsekwencję. Szybko się jednak podniosła. Piłkę w środkowej strefie boiska odebrał Drygas, uruchomił kontratak, świetną asystą popisał się Kozulj, a znakomitym wykończeniem Buksa.
Oba zespoły nie były zadowolone z podziału punktów. Trener gospodarzy wprowadzał na boisko swoich asów, których oszczędzał po czwartkowym meczu kwalifikacyjnym do Ligi Europy: Carlitosa, Novikovasa i Andre, ale to zmiennicy w Pogoni dodali drużynie jakości.
Szczególnie Listkowski, który spisywał się lepiej od Guarrotxeny, dobrze chronił piłkę, uczestniczył w akcjach ofensywnych i był współautorem akcji, po której padł zwycięski gol dla gości. Podobnie, jak przy pierwszym golu, akcję zainicjował Drygas, następnie piłkę rozprowadził Listkowski, a Buksa i Kozulj zamienili się rolami. Tym razem w roli asystenta wystąpił ten pierwszy, a w roli egzekutora Bośniak.
Dyskretny udział Kowalczyka
Swój dyskretny udział w golu miał też Kowalczyk, który przy podaniu piłki przez Buksę przepuścił ją do nadbiegającego Kozulja, czym zmylił cofających się we własne pole karne obrońców Legii.
Pogoń dokonała w Warszawie rzeczy niemożliwej przez 36 lat i zrobiła to aż ośmioma obcokrajowcami w wyjściowym składzie. Być może potrzebowała w drużynie piłkarzy, którzy nie byli skażeni piętnem wstydu i kompleksu stadionu Legii.
Druzyna Runjaica miała dużo słabszych momentów, ale przede wszystkim zademonstrowała bardzo silny fundament, na którym można budować optymizm i wiarę. Na boisku Legii wygrywało w ostatnich latach wiele drużyn i nie jest to jakiś wielki wyczyn, ale dla szczecińskiej drużyny i szczecińskich kibiców wygrana ma wymiar symboliczny.
Pogoń mimo przewagi piłkarzy zagranicznych miała jednak w swoim składzie Polaków, którzy brali udział przy zdobytych golach, tak naprawdę napędzali grę szczecinian i mieli gigantyczny wkład w historyczny sukces klubu. Buksa, Drygas, Kowalczyk i Listkowski należeli do najlepszych w zespole. ©℗ Wojciech Parada