Pięć ostatnich miejsc w tabeli ekstraklasy zajmują drużyny: Lechii, Pogoni, Piasta, Cracovii i Termaliki, a doprowadzili do tego najbardziej utytułowani polscy szkoleniowcy, którzy są obecnie na trenerskim rynku.
Maciej Skorża i Dariusz Wdowczyk to trenerzy, którzy byli lub są obecnie szkoleniowcami Pogoni Szczecin. Obaj mają na koncie w sumie pięć mistrzowskich tytułów. Z chwilą rozpoczęcia nowego sezonu nie było w polskim klubie ekstraklasy szkoleniowców bardziej utytułowanych (dwa tytuły mistrzowskie ma też na koncie pracujący w Śląsku Wrocław Jan Urban).
Z dwójki wymienionych dziś na swoim stanowisku pozostał już tylko szkoleniowiec portowców, choć wyniki osiąga identyczne jak Dariusz Wdowczyk. Były już trener Piasta po skończeniu pracy w Pogoni był trenerem w Wiśle Kraków i Piaście Gliwice. Z każdym z tych klubów rozstawał się w trakcie rundy jesiennej – rok temu w Wiśle, obecnie w Piaście.
Bartoszek za Rumaka
Trenerem ostatniej w tabeli Termaliki był do niedawna Mariusz Rumak, który zdobył z Lechem dwukrotnie wicemistrzostwo Polski. Podobnie jak Wdowczyk też został zwolniony, zastąpił go Maciej Bartoszek, który jakby potwierdza, że prezesi polskich klubów przy wyborze szkoleniowca często kierują się wyrobionym nazwiskiem zamiast ostatnimi osiągnięciami w trudnych warunkach pracy.
Szkoleniowcem przedostatniej w tabeli Cracovii jest Michał Probierz, który w ostatnich latach doprowadził Jagiellonię do tytułu wicemistrza Polski, trzeciego miejsca i wywalczył z tym klubem Puchar Polski. To jest przykład nieco inny, bowiem trener Cracovii dokonał gruntownej przebudowy zespołu.
Trenerem Lechii jest natomiast Piotr Nowak, dla którego praca w Gdańsku jest dopiero pierwszą z polskim klubem, ale wcześniej z powodzeniem pracował w Stanach Zjednoczonych, był przy reprezentacji tego kraju, a do Polski przyjechał jako postać nietuzinkowa, osoba znana, od której oczekuje się dobrej szkoleniowej pracy.
Stawski lepszy od Nowaka i Skorży
Ponadto Lechia Piotra Nowaka i Pogoń Macieja Skorży odpadła już z rozgrywek o Puchar Polski. Oba zespoły wyeliminował ten sam I-ligowiec Bytovia Bytów. Trenerem drużyny z Bytowa jest 39-letni Adrian Stawski, którego dotąd największymi sukcesami było utrzymanie Bytovii po barażach w I lidze, awans z rezerwami tego klubu z okręgówki do IV ligi oraz awans z zespołem Urani Udorpie z A klasy do okręgówki.
Trener z takim CV, mając w składzie piłkarzy na pewno o gorszej piłkarskiej jakości, potrafił wyeliminować Lechię i Pogoń (nie tracąc gola), których trenerami są osoby powszechnie uważane za fachowców największego krajowego kalibru.
To nie może być przypadek, że właściciele klubów polskiej ekstraklasy coraz częściej sięgają po nowe nazwiska głównie z zagranicy. Mało tego, sięgają po trenerów absolutnie bez żadnych sukcesów i co się okazuje? Ci trenerzy potrafią w krótkim czasie doprowadzić prowadzone przez siebie zespoły do znacznie lepszych rezultatów niż najbardziej utytułowani polscy szkoleniowcy.
Trenerskie CV z IV ligi
Tacy trenerzy są w Lechu, Wiśle K., Koronie i Legii, choć w tej ostatniej dopiero od całkiem niedawna. Każda z tych drużyn plasuje w gronie 9 najlepszych drużyn ekstraklasy.
Zatem prawie połowa najlepszych obecnie 9 zespołów prowadzona jest przez zagranicznych szkoleniowców z trenerskim CV, które początkowo było w Polsce wyśmiewane (poza Bjelicą w Lechu), ale jednak praktyka pokazała, że trenerzy z IV-ligowym doświadczeniem, ale w Niemczech i Hiszpanii, znacznie lepiej sobie radzą w klubach z dużymi problemami organizacyjnymi, niż utytułowani polscy trenerzy w klubach jak na polskie warunki poukładanymi bardzo dobrze.
Znamiennym przykładem jest Legia. Zwolniła polskiego trenera i polskiego dyrektora sportowego, którzy wcześniej byli zasłużonymi piłkarzami tego klubu, pracowali w swoich nowych rolach z sukcesami, jednak prezes Mioduski postanowił dać władzę Chorwatom, z których żaden nie ma na swoim koncie trenerskich sukcesów.
To nie wszystko. W gronie siedmiu najlepszych klubów ekstraklasy pracują trenerzy, którzy w poprzednim sezonie byli szkoleniowcami zaledwie w I lidze. W wyższej klasie rozgrywkowej radzą sobie równie doskonale – lepiej od znacznie bardziej utytułowanych szkoleniowców.
Marcin Brosz i Radosław Mroczkowski świetnie dają sobie radę z drużynami beniaminków: Górnikiem i Sandecją, a trenerem wicemistrzów Polski z Białegostoku został Ireneusz Mamrot, który nigdy wcześniej nie prowadził żadnego klubu w ekstraklasie, jest absolutnym debiutantem i umie utrzymać poziom drużyny z poprzedniego sezonu.
Sukcesy w lidze i w PP
Do ligowych sukcesów klubów z zagranicznymi trenerami bez szkoleniowego dorobku lub tych pracujących wcześniej w I lidze należy dodać awans do ćwierćfinału Pucharu Polski Korony (Gino Lettieri) i Górnika (Marcin Brosz), oraz wspomnianej wcześniej Bytovii (Adrian Stawski).
Prezes Pogoni Jarosław Mroczek powiedział na konferencji prasowej przedstawiającej nowego szkoleniowca Pogoni Szczecin Macieja Skorżę, że liczy na to, że z tym trenerem Pogoń wzbije się na wyższy poziom.
Początek sezonu w polskiej ekstraklasie pokazuje, że utytułowani trenerzy niekoniecznie umieją sobie radzić w klubach o znacznie bardziej ograniczonych możliwościach budżetowych, organizacyjnych, egzystencjalnych.
Polska ekstraklasa jak dotąd pokazuje, że doświadczony i utytułowany szkoleniowiec niekoniecznie musi mieć niebagatelne znaczenie w rozwoju drużyny, umiejętnym jej prowadzeniu.
Wygląda na to, że jak jesteś dobry w zagranicznej IV lidze lub w polskiej I lidze, to poradzisz sobie też w ekstraklasie. I na odwrót. Niekoniecznie będąc trenerem z sukcesami w topowym polskim klubie dasz sobie radę w takim, gdzie tych sukcesów ostatnio nie było. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Stachnik