Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. W Błękitnych nadzieja i niepewność

Data publikacji: 26 sierpnia 2020 r. 16:04
Ostatnia aktualizacja: 27 sierpnia 2020 r. 22:23
Piłka nożna. W Błękitnych nadzieja i niepewność
 

Rozmowa z Robertem Gajdą, prezesem Błękitnych Stargard

W sobotę o godz. 17 piłkarze II-ligowych Błękitnych Stargard zainaugurują nowy sezon wyjazdowym meczem z beniaminkiem KKS 1925 Kalisz. Stargardzki klub w poprzednich rozgrywkach utrzymanie zapewnił sobie dopiero w ostatniej kolejce i po wyjątkowo krótkim urlopie drużyna wznowiła przygotowania, lecz w diametralnie odmienionym składzie.

Odeszli: Wojciech Fadecki (Radunia Stężyca), Patryk Paczuk (Polonia Warszawa), Hubert Sadowski (Stomil Olsztyn), Krystian Sanocki (GKS Katowice), Jakub Szrek (Odra Opole), Paweł Łysiak (Korona Kielce), Karol Jabłoński (Mechanik Bobolice), Krystian Mądrowski (powrót po wypożyczeniu do Unii Dolice), Mateusz Nowak (Piast Chociwel).

W ich miejsce przyszli: Błażej Klimek (Elana Toruń), Krystian Kujawa (Garbarnia Kraków), Damian Niedojad (Polonia Warszawa), Marcin Rajch (Chojniczanka Chojnice) i Oskar Ryk (Olimpia Elbląg) oraz piłkarze z rezerw i juniorzy. Przed rozpoczynającym się sezonem postanowiliśmy porozmawiać z prezesem klubu Robertem Gajdą.

– Zacznijmy rozmowę od poprzedniego sezonu z ogromną huśtawką nastrojów, bo Błękitni balansowali pomiędzy strefą awansową i spadkową…

– Przed poprzednim sezonem zakładaliśmy miejsce w środku tabeli i takie osiągnęliśmy, więc ocena jest pozytywna i można się z tego cieszyć, ale nie możemy zapominać, że w ostatniej kolejce mieliśmy nóż na gardle i groził nam spadek. Sezon ten był specyficzny z różnych względów, także z ogromnego spłaszczenia tabeli z wyjątkiem dwóch outsiderów. Planowaliśmy zdobyć 40 punktów, a zdobyliśmy 47 i to nam ledwie wystarczyło. Dodam, że była to nasza najwyższa zdobycz punktowa w ostatnich czterech sezonach. O dobrej postawie drużyny może świadczyć fakt, że pokazało się i wypromowało u nas wielu piłkarzy, którzy otrzymali ciekawe propozycje i przeszli do dużo silniejszych finansowo oraz organizacyjnie klubów.

– Jakie nastroje panują w Stargardzie przed nowym sezonem?

– Streściłbym to w dwóch słowach: nadzieja i niepewność. Nie wiemy, jak wszystko się ułoży, bo czasy są dziwne. Zwykle sezon kończyliśmy na przełomie maja i czerwca, a teraz graliśmy niemal do końca lipca i praktycznie z marszu musieliśmy rozpocząć przygotowania do kolejnych rozgrywek. Nie było więc czasu na choćby jeden sparing, na kompleksowy trening, a przede wszystkim na transfery, co w naszym przypadku było niezbędne, bo opuściło nas bardzo wielu zawodników. Udało nam się pozyskać pięciu wartościowych graczy, a kilka już niemal dopiętych transferów nie wyszło. Chcemy jeszcze pozyskać trzech zawodników, najlepiej przed inauguracją, a jak nie zdążymy, to w przyszłym tygodniu, choć okienko transferowe będzie otwarte jeszcze do połowy października. Problemy, z jakimi się teraz zmagamy, są zresztą wspólne dla bardzo wielu klubów.

– Jeśli rozmawiamy o transferach, to narzuca się pytanie o klubowy budżet Błękitnych.

– Nie będę z tego robił tajemnicy i ujawnię, że nasz budżet to 2 miliony złotych, ale nie jest to kwota przeznaczona jedynie na pierwszy zespół, ale na cały klub, a mamy bardzo wiele grup dziecięcych i młodzieżowych oraz sekcję kobiecą. Kontrakty naszych piłkarzy nie należą do wysokich jeśli spojrzy się na II-ligowe realia, ale słyniemy też z tego, że wszystkie wypłaty są w terminie, a wiem, że nie we wszystkich klubach tak się dzieje. Nasz budżet pozwala myśleć o miejscu w środku tabeli. Ciekawostką jest fakt, że po spadku Stali Stalowa Wola, jesteśmy jedynym zespołem, który nieprzerwanie gra w II lidze od czasu utworzenia jej w obecnym kształcie.

– Przed laty, gdy grał pan w ataku Błękitnych, klub słynął ze stabilnego składu, doświadczonych zawodników i to z samego Stargardu oraz regionu, małej rotacji między sezonami, a skutkowało to sukcesami, między innymi półfinałem Pucharu Polski. Obecnie skład wymieniany jest praktycznie co sezon, a wiele zmian jest też zimą, zaś większość zespołu stanowi młodzież dopiero rozpoczynająca karierę i to przyjezdna niemal z całej Polski. Jaki model funkcjonowania klubu jest lepszy?

– Decydujemy się na sprowadzanie młodzieżowców, bo nie mamy wyboru. Wtedy mieliśmy pokolenie kilkunastu dobrych zawodników, którzy związani byli ze Stargardem pracą zawodową i nie mogli wyjechać. Wielu z nich gra nadal, ja także, ale w niższych ligach, bo wiek robi swoje. Nie mamy teraz w Stargardzie dobrych piłkarzy, którzy mogliby grać w Błękitnych i dlatego musimy szukać takich, którzy zgodzą się grać za pensje, za które nie można utrzymać rodziny, więc z reguły przychodzi do nas młodzież, której mniej zależy na doraźnych zarobkach, a bardziej na wypromowaniu i rozwoju kariery. Jeśli zaś chodzi o sprawę lokalności, to wspomnę, że wszyscy zawodnicy IV-ligowych rezerw są ze Stargardu.

– Na koniec porozmawiajmy o trenerach, bo w Pucharze Polski z Legionovią do protokołu wpisany był Adam Topolski, choć siedział na trybunach, a codzienne treningi prowadzi Tomasz Grzegorczyk z Jarosławem Piskorzem…

– Sprawa powinna się definitywnie wyjaśnić w najbliższym czasie. Po ostatnim meczu z rezerwami Lecha rozmawialiśmy z Adamem Topolskim o pozostaniu, ale sygnalizował nam problemy zdrowotne. Oficjalnie nadal jest naszym szkoleniowcem, ale prosi o odciążenie. Przed meczem z Legionovią poprosił sędziów o możliwość zajęcia miejsca na trybunach i uzyskał zgodę. Na przyjazd na mecz pucharowy z Wartą Poznań nie zgodził się lekarz trenera i szkoleniowiec był na zwolnieniu, ale na II-ligową inaugurację do Kalisza prawdopodobnie pojedzie. Radzimy sobie jak możemy, PZPN zna problemy zdrowotne Adama Topolskiego i ze zrozumieniem podchodzi do sytuacji trenera i naszego klubu.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ 

(mij)

Fot. Tadeusz Surma

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Antoni
2020-08-27 21:23:47
Nie sądziłem, że klub balansuje na tak cienkiej linii i nie jest w ogóle perspektywiczny. Kwestią czasu jak zespół zobaczymy w 3 lidze. Niestety. Ale w ogóle jaki bezpośredni wywiad :) Chyba kazdy inny trener owijałby w bawełnę takie fakty.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA