Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. W Pogoni gra czterech reprezentantów

Data publikacji: 09 marca 2020 r. 18:04
Ostatnia aktualizacja: 09 marca 2020 r. 18:04
Piłka nożna. W Pogoni gra czterech reprezentantów
 

Ricardo Nunes, Damian Dąbrowski, Zvonimir Kozulj i Michalis Manias to czwórka piłkarzy Pogoni Szczecin mogąca pochwalić się występami w pierwszej reprezentacji swojego kraju. Tylko Nunes zagrał więcej niż jeden raz. Pozostali zakończyli swoją przygodę z reprezentacją na debiutanckim występie.

Ricardo Nunes jest wychowankiem słynnej Akademii Piłkarskiej Benfiki Lizbona. Z klubem tym wywalczył mistrzostwo kraju juniorów, w pokonanym polu zostały równie prężne akademie Sportingu Lizbona z Nanim i Miguelem Veloso w składzie i FC Porto z Veirinhą i Paulo Machado. Wtedy wyobrażenia o dorosłej karierze miał na pewno inne.

Był wyróżniającym się graczem w drużynie juniorów, miał pewne miejsce w składzie. Zapraszany był na treningi pierwszej drużyny, kiedy trenerami byli: Jose Camacho, a następnie Giovanni Trapattoni. Grał w reprezentacji Portugalii juniorów, ale z czasem zorientował się, że na występy w dorosłej reprezentacji tego kraju nie ma szans, więc skorzystał z zaproszenia swojej pierwszej ojczyzny – RPA.

Jest znakomitym przykładem na to, że świetnie rozwijający się junior, z dużymi aspiracjami i rokowaniami, należący do grupy najbardziej utalentowanych graczy w swoim roczniku jednej z najlepiej funkcjonujących Akademii w Europie, niekoniecznie musi zrobić wielką karierę. Był jednak na tyle dobrze przygotowany, że przez wiele lat mógł żyć dzięki graniu w piłkę i całkiem dobrze zarabiać.

Po skończeniu wieku juniora zderzył się z brutalną rzeczywistością piłki seniorskiej. Nie było zbyt wielu chętnych w czołowych ligach Europy, by zatrudnić utalentowanego skrzydłowego. Nunes szukał różnych miejsc na kontynencie, występował w lidze greckiej, bułgarskiej, a nawet słowackiej. Dopiero jednak w Pogoni zagrzał miejsce na dłużej. Kilkanaście lat temu na pewno nie było jego marzeniem grać w Bułgarii, na Słowacji czy w Polsce.

Blisko transferu do Lechii

Niewiele brakowało, a Nunes byłby piłkarzem innego polskiego klubu. W styczniu 2014 roku był już dogadany z Lechią Gdańsk, pozostały tylko badania lekarskie, ale wstrzymano je, bo w klubie zmienił się właściciel i nie chciał kontynuować pracy swoich poprzedników. Niemal pewny angaż w Lechii przeszedł zatem koło nosa.

Piłkarz wrócił na Słowację, do Żiliny, z którą przed przyjściem do Pogoni spędził najwięcej czasu. Dla tego klubu grał przez dwa lata, rozegrał 51 spotkań, wywalczył z tym klubem puchar i mistrzostwo kraju, grał z tym klubem w eliminacjach Ligi Mistrzów. To tam osiągał swoje największe sukcesy.

Będąc właśnie piłkarzem Żiliny zagrał w reprezentacji RPA przeciwko Polsce w meczu rozegranym na Stadionie Narodowym w Warszawie. To był jego debiut, rywalizował na boisku najpierw z Pawłem Wszołkiem, a w drugiej połowie z wychowankiem Pogoni Kamilem Grosickim, którego nie upilnował. Grosicki zaliczył w tamtym spotkaniu asystę przy jedynym golu w meczu zdobytym przez Marcina Komorowskiego.

Ricardo Nunes jest żywym przykładem na to, że nawet po zamknięciu okienka transferowego można pokusić się o wartościowy kontrakt. Piłkarz trafił do Pogoni z łatką byłego reprezentanta kraju, z ligi uważanej obecnie za mniej atrakcyjną od polskiej ekstraklasy głównie z powodów finansowych. To spowodowało, że zdecydował się na dość ryzykowny krok, ale po latach widać, że było to posunięcie korzystne dla każdej ze stron.

Nunes rozegrał w reprezentacji RPA pięć spotkań. Grał w latach 2012-2013, a więc bardzo dawno temu. Tylko jeden rozegrany przez niego mecz był o punkty w eliminacjach do mistrzostw świata w roku 2014. Pozostałe spotkania miały charakter towarzyski.

Debiut u Nawałki

Debiut w reprezentacji Polski ma na swoim koncie Damian Dąbrowski. Było to ponad trzy lata temu, kiedy selekcjonerem był Adam Nawałka i mocno liczył na defensywnego pomocnika z Cracovii. Dąbrowski wszedł na boisko na siedem minut towarzyskiego meczu ze Słowenią, ale później powołań już nie otrzymywał.

Wiosną 2017 roku Dąbrowskiemu przytrafiła się groźna kontuzja, która wykluczyła piłkarza z gry na wiele miesięcy. Zawodnik miał być powołany na czerwcowe eliminacyjne mecze do mistrzostw świata. Z powodu kontuzji nie grał przez cały następny sezon 2017/18 i przez to uciekła mu bardzo realna szansa wyjazdu na finałowy turniej mistrzostw świata do Rosji, a wcześniej z tego samego powodu na mistrzostwa Europy do Francji.

Sezon 2016/17, kiedy zadebiutował w reprezentacji Polski prowadzonej przez Adama Nawałkę był najlepszy w jego karierze. Zdobył wtedy dla Cracovii cztery gole, zaliczył siedem asyst, co jak na defensywnego pomocnika było wyczynem znakomitym. Był w kadrze na eliminacyjne mecze do mistrzostw świata z Armenią i Rumunią.

Tylko jeden mecz w reprezentacji Bośni i Hercegowiny rozegrał do tej pory Zvonimir Kozulj. Było to prawie cztery lata temu, kiedy był jeszcze piłkarzem bośniackiego klubu Siroki Brijeg i z całą pewnością nie prezentował wówczas takiego poziomu jak obecnie. Wystarczy wspomnieć, że sezon 2015/16 w słabej bośniackiej lidze zakończył z sześcioma zdobytymi golami i trzema asystami.

Silna konkurencja

Później był regularnie pomijany przy powołaniach do swojej niezbyt silnej reprezentacji. Drużyna Bośni i Hercegowiny zagra w marcowych barażach o awans do turnieju finałowego mistrzostw Europy i jeżeli zakończy je zwycięsko, to trafi do jednej grupy z Polską. W grupie przegrała rywalizację z Finlandią, co w kraju uznano za porażkę dużego kalibru. Piłkarzowi Pogoni Szczecin trudno jednak rywalizować o miejsce w składzie z takimi piłkarzami, jak: Pjanic (Juventus), Krunic (Milan) czy Dżeko (Roma).

Pozostali ofensywni gracze występują w zdecydowanie lepszych od polskiej ligach europejskich: angielskiej, tureckiej czy belgijskiej, więc trudno się dziwić słynnemu niegdyś piłkarzowi i już byłemu trenerowi Bośni i Hercegowiny Robertowi Prosineckiemu, że nie stawiał na Kozulja grającego w kiepskiej lidze i na dodatek w klubie niezaliczającym się do najlepszych. 50-letni szkoleniowiec na temat pomocnika Pogoni wypowiedział się nawet w sposób dla piłkarza dość brutalny.

– Wielu zawodników gra dobrze i się wyróżnia. Co jednak Kozulj może dać reprezentacji? Dlaczego miałbym do niego dzwonić? Znam go z Hajduka. Nie znaczy to dla mnie, że ma być w grupie 23 powołanych. Którego z graczy miałby zastąpić? – pytał retorycznie pół roku temu szkoleniowiec. – W tej chwili w jego grze nie widzę szczególnej jakości.

Brak powołań do reprezentacji kraju może być jednym z powodów, dla których Bośniak nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem ze strony poważnych klubów zagranicznych. Z korzyścią dla Pogoni, której może jeszcze dać wiele dobrego. Nie pomaga również jego wiek. 27 lat to zbyt dużo, żeby wiązać z piłkarzem określone nadzieje na rychłą zwyżkę formy.

– Większe szanse na powołanie widziałbym w graczach młodszych, bardziej perspektywicznych – ocenił niespełna rok temu szanse na powołanie dla Kozulja Robert Prosinecki.

Jeden mecz w reprezentacji Grecji ma na koncie Michalis Manias. Było to w sezonie 2017/18 zakończonym dla greckiego napastnika 12 zdobytymi golami, co dało mu czwarte miejsce w klasyfikacji strzelców w lidze greckiej. Jednocześnie był najlepszym greckim strzelcem w greckiej Super League, co zaowocowało między innymi powołaniem do reprezentacji swojego kraju na towarzyski mecz z Arabią Saudyjską. Znany niemiecki trener reprezentacji Grecji Michael Skibbe dostrzegł potencjał w napastniku greckiego średniaka.

Grecja ten mecz przegrała 0:2, Manias zagrał w podstawowym składzie przez godzinę, wśród graczy pierwszej jedenastki był piłkarzem najgorzej wycenianym, jednym z dwóch najstarszych i praktycznie jedynym spoza klubów zagranicznych lub grających w jednym z topowych ligi greckiej (PAOK, AEK). To powołanie i debiut to była nagroda za wprowadzenie Asterasa do kwalifikacji Ligi Europy po trzech latach przerwy, ale później już się nie powtórzyło. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA