Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Więcej krwi, jak goli

Data publikacji: 02 października 2016 r. 21:04
Ostatnia aktualizacja: 02 października 2016 r. 21:04
Piłka nożna. Więcej krwi, jak goli
 

Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin 0:0.

Żółte kartki: Fojut, Gyurcso (Pogoń).

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 16 850.

Jagiellonia: Kelemen – Burliga, Runje, Guti, Tomasik – Frankowski, Grzyb, Góralski, Romanczuk (46, Szymański), Mackiewicz (46, Świderski) – Černych.

Pogoń: Kudła – Râpă, Rudol, Fojut, Lewandowski – Frączczak (68, Akahoshi), Murawski, Piotrowski (63, Obst), Drygas, Gyurcsó – Zwoliński (82, Kitano).

Pogoń zdołała bezbramkowo zremisować na boisku lidera i ten wynik uwzględniając okoliczności, w jakich rozgrywany był mecz trzeba uznać za osiągnięcie. Pogoń co prawda przed czterema dniami wysoko pokonała ten sam zespół w meczu o puchar Polski, ale tym razem mierzyła się z rywalem na jego boisku i była poważnie osłabiona.

Z powodu kontuzji nie zagrało aż pięciu piłkarzy, w tym trzech absolutnie kluczowych: Matras, Delev i Nunes. Okazało się, że zmiennicy w Pogoni stanęli na wysokości zadania, zespół nie prezentował podczas całego meczu równej i wysokiej formy, miał mnóstwo szczęścia, dwa razy od utraty gola uchronił Dawida Kudłę słupek, ale trzeba też oddać, że Pogoń póki miała siłę, to też potrafiła być groźna i nieobliczalna.

Po przerwie już praktycznie nie zagrażała, długimi momentami niemal całą drużyną się broniła, a w polu karnym Kudły kotłowało się coraz mocniej. Przed zmianą stron to jednak Pogoń stworzyła bardziej konkretne sytuacje. Umiała wykorzystać szybkość i dobrą formę Gyurcso, który wykreował partnerom aż dwie dogodne sytuacje.

Frączczak zepsuł

Najlepszej nie wykorzystał Frączczak, który postanowił wykończyć akcję najtrudniejszym sposobem – strzałem zewnętrzną częścią stopy słabszą nogą. Efekt był fatalny. Dwa razy w dobrych sytuacjach znajdował się też Zwoliński. Wyglądał na dobrze zmotywowanego, potrafił się uwolnić od obrońców, ale po przerwie był to już ten sam Zwoliński, jakiego pamiętamy z jego najbardziej nieudanych spotkań w obecnym sezonie.

Jagiellonia narzuciła styl gry polegający na grze mocno kontaktowej, na pograniczu faulu, a Pogoń ten sposób grania zaakceptowała. Na twardą grę Jagiellonii zareagowała nawet zbyt mocno. Już na początku meczu czerwoną kartkę powinien dostać Fojut. Zaatakował rywala bardzo mocno wyprostowanymi nogami i może być szczęśliwy, że zakończył mecz tylko z żółtym kartonikiem.

Później Fojut był najbardziej heroiczną postacią w zespole. Podczas niegroźnej interwencji w środkowej strefie boiska zderzył się głowami z Rudolem. Obaj zalali się krwią. Fojut miał krwotok z nosa, a Rudol rozciętą głowę. Przez kilkadziesiąt sekund Portowcy grali bez dwóch stoperów opatrywanych za linią boczną przez lekarza, ale na strachu się skończyło.

Dwie różne połowy

Szczecinianie dobrze radzili sobie z agresywną presją rywala na własnej połowie. Przed przerwą starali się jeszcze budować swoje akcje od własnej połowy, ale po zmianie stron, gdy przeciwnik naciskał coraz mocniej, jego przewaga była coraz bardziej widoczna, to o ładnym dla oku futbolu nie mogło być już mowy. Jedyną rzeczą, o jakiej w drugich 45 minutach myśleli Portowcy, to oddalić piłkę jak najdalej od własnej bramki.

Udawało się to kiepsko, bo źle dysponowani byli w Pogoni najbardziej doświadczeni gracze: Murawski i Frączczak. Tym razem nie umieli uporządkować gry swojej i drużyny i stąd dość blady obraz gry drużyny w drugiej połowie.

Przewaga Jagiellonii po przerwie była niemal taka sama, jak Portowców cztery dni temu w Szczecinie. Różnica była taka, że w Szczecinie Pogoń umiała swoje szanse wykorzystać, a Jagiellonii na drodze stanął świetnie grający Kudła. ©℗

Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA