Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Wybrał ofertę Pogoni od uczestnika LE (ROZMOWA)

Data publikacji: 18 marca 2016 r. 08:02
Ostatnia aktualizacja: 18 marca 2016 r. 08:02
Piłka nożna. Wybrał ofertę Pogoni od uczestnika LE (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Dawidem Kudła - bramkarzem Pogoni Szczecin

W niedzielnym meczu przeciwko Cracovii w bramce portowców wystąpi Dawid Kudła. Jesienią właśnie przeciwko tej drużynie rozegrał swój najgorszy mecz w ekstraklasie, który praktycznie wyeliminował go z występów prawie na pół roku.

- W takich przypadkach zwykło się mówić, że piłkarz ma coś do udowodnienia. Pan również tak uważa ?

- Na pewno jesienny mecz pozostanie mi głęboko w pamięci. To była nasza pierwsza porażka  sezonie, poniesiona po jakiejś dłuższej serii nieprzegranych meczów. Nie to jednak było najbardziej bolesne. Przegraliśmy wysoko, a ja zawiniłem przy kilku golach. Nie miałem dobrego dnia. Dziś sytuacja jest jednak inna. Ponownie o miejsce w składzie walczyłem długo, zadecydował trochę przypadek, pech kolegi i niesamowity mój mecz w Lubinie. My bramkarze jesteśmy przygotowani na to, że w jednym momencie może się wszystko odmienić i tak się stało obecnie w moim przypadku.

- Co ciekawe, meczem z Cracovią nie wyeliminował się pan ze składu automatycznie. Dostał pan jeszcze szansę w spotkaniu z Górnikiem i wypadł w tym spotkaniu znakomicie.

- Trener postanowił, że po feralnym meczu z Cracovią zagram z Górnikiem, ale już od następnego spotkania do bramki wszedł Kuba Słowik. Na pewno nie byłem z tego powodu zadowolony, ale zdecydowanie lepiej jest usiąść na ławce ze świadomością, że ten ostatni mecz był dobry. Jeżeli usiadłbym po Cracovii, to wyglądałoby to na karę, a na ławkę nie powinno się siadać za karę. Siedziałem na ławce przez kilkanaście spotkań. Zdecydowanie gorzej mogło pracować mi się na treningach, gdybym pamiętał swój ostatni nieudany mecz.

- Minęło pięć miesięcy i przyszedł mecz z Ruchem. Wszedł pan na boisko przy stanie 2:1 zaledwie na kwadrans, a skończyło się 2:3. Nie deprymowało to pana ?

- Na pewno byłem wściekły, bo przegraliśmy praktycznie wygrany mecz. W szatni była konsternacja i duże zdziwienie, ale nikt nie miał do mnie pretensji. Przy rzutach karnych bramkarze przeważnie stoją na straconej pozycji, a przy drugim golu też raczej nie ponosiłem winy. Fakt jednak pozostał taki, że dwa gole puściłem, a drużyna mecz przegrała. To była dla mnie pierwsza taka sytuacja, że wchodziłem do gry w trakcie meczu. Nigdy jeszcze, nawet w młodszych kategoriach wiekowych nie grałem w meczu jako rezerwowy.

- Czy wychodząc w składzie na mecz z Zagłębiem miał pan świadomość, że ten mecz może odmienić karierę, przynajmniej tą w bliższej perspektywie ?

- Starałem się nie zaprzątać sobie tym głowy. Bramkarze muszą być odporni na zewnętrzne bodźce, muszą skupić się na zadaniach. Mecz w Lubinie na pewno był takim, po którym można się było wypromować. Można jednak było puścić tych bramek cztery, albo pięć. Wtedy sytuacja byłaby inna.

- Trener Michniewicz powiedział, że wybronił się pan tym meczem i raczej nie pozostawił mu wyboru przy obsadzie bramki na mecz z Cracovią.

- Myślę, że trener ma w przypadku bramkarzy dość spory ból głowy. Jesteśmy z Kubą bramkarzami na podobnym poziomie, w podobnym wieku, każdy z nas ma swoje ambicje, ale grać może tylko jeden. To nie jest łatwe dla bramkarza, kiedy trenuje, a w każdym następnym tygodniu gra konkurent. Ja tego doświadczyłem. W Pogoni jeszcze chyba tylko w ataku panuje konkurencja na podobnym wysokim poziomie. Też nie wiadomo, czy grę w wyjściowym składzie rozpocznie Dwaliszwili, czy może Zwoliński. Obaj na to zasługują, ale grać może jeden.

- W jesiennych meczach nie miał pan zbyt wiele pracy, a w tych dwóch wiosennych chyba więcej, niż podczas całej poprzedniej rundy. Zgadza się pan ?

- Na pewno takiego meczu, w którym musiałbym interweniować tak wiele razy jak w Lubinie to nie było. Skoro przeciwnik stwarzał aż tak dużo sytuacji, to znaczy, że pozwalaliśmy mu za wiele. To na pewno musi się zmienić. W całej ekstraklasie wciąż jednak mamy najmniej straconych goli. Mówienie zatem o tym, że gramy źle w obronie jest nadużyciem. Co mają powiedzieć inni ?

- Zanosi się na to, że w niedzielnym meczu z Cracovią też będzie pan miał mnóstwo pracy. Przeciwnik, to zespół grający bardzo ofensywnie.

- To się jeszcze okaże. Wierzę, że zagramy zdecydowanie lepiej w defensywie i nie pozwolimy przeciwnikowi zbyt wielu dobrych sytuacji. My w ofensywie też mamy wiele atutów, nie uważam, że potencjał mamy gorszy. Najlepiej byłoby wygrać 3:0, bo wtedy przy równej ilości punktów wyprzedzimy Cracovię w tabeli.

- Czy nie będzie pan miał z tyłu głowy myśli, że jeden poważny błąd spowoduje kolejną zmianę bramkarza ?

- Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. Na pewno mam świadomość, że w kolejce czeka groźny konkurent, który jeszcze niedawno był numerem 1. Teraz jednak sytuacja się zmieniła i chcę ją maksymalnie wykorzystać.

- Wasza rywalizacja podczas zimowego okresu przygotowawczego była pasjonująca. Podobno trener do samego końca nie wiedział na którego z was postawić. Czuł pan, że nieco lepsze notowania ma Słowik ?

- Nie czułem tego. Każdy z nas otrzymywał podczas sparringów tyle samo szans, nikt z nas nie popełniał jakichś rażących błędów, więc żaden z nas nie mógł mieć gwarancji, na kogo postawi trener. Ostatecznie padło na Kubę. Teraz jednak jest mój czas.

- Zimą przedłużył pan z Pogonią kontrakt o 3,5 roku w sytuacji kiedy nie był podstawowym bramkarzem. To trochę ryzykowna decyzja.

- Rzeczywiście miałem duży orzech do zgryzienia, ale zdecydowałem się związać z Pogonią na dłużej i nie żałuję. Już sam fakt oferowania mi dłuższego kontraktu był dla mnie nobilitacją. Pogoń nie wszystkim piłkarzom proponowała nowe umowy, kilku przecież się z klubem zimą pożegnało. Ja znalazłem się w grupie tych piłkarzy, którym klub zaufał, z którym chce się związać na dłużej. Pogoń dała mi szansę debiutu w ekstraklasie, w Szczecinie czuję się znakomicie, choć pochodzę ze śląska. Nie mam żadnych wątpliwości, że postąpiłem słusznie.

- A czy były jakieś inne oferty ?

- Były i to całkiem atrakcyjne. O zainteresowaniu Górnika Zabrze mówiło się w mediach, ale była jeszcze jedna propozycja bardzo interesująca. Kontrakt zaproponował mi klub występujący w Lidze Europejskiej, mistrz Azerbejdżanu Karabach Agdam, który toczył wyrównane boje z Celtikiem, Tottenhamem, Anderlechtem i Monaco, a wcześniej wyeliminował Young Boys Berno. Występuje tam znany z występów w Jagiellonii Dani Quintana. Oferta była bardzo kusząca finansowo, ale wolałem zostać w Szczecinie.

- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA