Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Z Lechem szósty raz w roku

Data publikacji: 10 września 2017 r. 08:18
Ostatnia aktualizacja: 10 września 2017 r. 09:18
Piłka nożna. Z Lechem szósty raz w roku
 

Po dwutygodniowej przerwie spowodowanej eliminacyjnymi meczami reprezentacji na boiska wracają piłkarze ekstraklasy. Pogoń w kiepskim stylu pożegnała się ze swoimi kibicami przed tą przerwą, przegrała w Niecieczy z beniaminkiem Sandecją, prezentując słabą formę, małe zaangażowanie i brak pomysłu na grę.

W niedzielę nikt już o tamtym meczu nie będzie pamiętał, bo w Szczecinie rozegrany zostanie szlagier, na który szczecińscy fani zawsze oczekują z niecierpliwością. Mecze z Lechem zawsze wywołują dodatkowe emocje, tak jest również obecnie. Tym bardziej, że niedzielny pojedynek będzie już szóstą konfrontacją w roku tych drużyn.

Tak często Pogoń w tak krótkim odstępie czasu nie grała z Lechem nigdy. Mało tego, nigdy nie mierzyła się w ciągu pół roku aż sześć razy z żadnym innym przeciwnikiem. Z dotychczasowych pięciu pojedynków rozegranych w tym roku tylko ten ostatni zakończył się triumfem portowców. To był mecz szczególny, bo wygrana dała awans do kolejnej rundy Pucharu Polski.

Lech w ciągu sześciu dni pożegnał się na dwóch szczeblach rozgrywek. Wcześniej bowiem został wyeliminowany w kwalifikacjach do Ligi Europy. Złośliwi twierdzili, że może się skupić na rozgrywkach ligowych i bardzo szybko okazało się, że radzi sobie w nich doskonale.

Trzy mecze bez porażki

Lech po nieudanym początku złapał odpowiedni rytm w grze, spisuje się coraz lepiej, jego gra uległa wyraźnej poprawie i widoczne są efekty zarówno na boisku, jak i w tabeli. Lech jest obecnie liderem, po porażce z Pogonią w Pucharze Polski rozegrał trzy mecze, z których dwa wygrał i ani jednego nie przegrał.

Lech jest skuteczny zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Podopieczni trenera Bjelicy w siedmiu meczach zdobyli 14 goli, a więc średnio strzelają bramkę raz na 45 minut. Pogoń tych goli zdobywa dokładnie dwa razy mniej.

Lech dysponuje obecnie najbardziej szczelną defensywą w ekstraklasie. W siedmiu meczach stracił zaledwie cztery gole. Wynika z tego, że daje się pokonać mniej więcej w co drugim meczu. Portowcy tych goli tracą od Lecha ponad dwa razy więcej.

Pogoń jednak zdołała strzelić Lechowi trzy gole w jednym spotkaniu. To jest zatem dowód na to, że wszelkie statystyki nie będą miały żadnego znaczenia, jeżeli zespół szczeciński będzie umiał powrócić do dyspozycji ze spotkania w Pucharze Polski.

Lech wliczając mecze rozgrywane na wszystkich szczeblach, rozegrał w obecnym sezonie już 13 spotkań i zdobył w nich 26 goli. Średnią dwóch zdobytych goli na mecz utrzymuje się zatem w meczach ligowych, jak i wszystkich ogółem rozegranych.

Skuteczni obcokrajowcy

Nasi niedzielni rywale dość mocno w przerwie letniej przebudowali zespół. Nowi zawodnicy w ofensywie prezentują dużą jakość i należą do najskuteczniejszych w zespole. Gytkjaer i Situm to najskuteczniejsi piłkarze w zespole. Ten pierwszy zdobył sześć goli, a ten drugi o dwa mniej. Ten drugi ma też na koncie dwie asysty.

Królem asyst pozostaje jednak świeżo upieczony reprezentant Polski Makuszewski. 28-letni skrzydłowy ma znakomity początek sezonu. W świetnej formie był jednak też przed miesiącem, kiedy Lech przegrywał w Szczecinie 0:3, miejscowi mimo to umieli go powstrzymać na tyle, że nie zagrażał bramce Załuski wcale.

Makuszewski spośród wszystkich polskich ligowców jest jak dotąd w obecnym sezonie największym wygranym. Pokazuje, że dobra, wysoka i równa forma mogą nie tylko zaowocować powołaniem do reprezentacji, ale też sprawić, że jest się w tej reprezentacji kluczowym graczem.

Skrzydłowy Lecha zadebiutował w przegranym meczu z Danią w roli dublera, ale już w pojedynku z Kazachstanem zakończył spotkanie z asystą jako gracz pierwszej jedenastki. Piłkarz w obecnym sezonie rozegrał 15 spotkań, zdobył dwa gole i zaliczył aż sześć asyst. Początek zaiste piorunujący. Znakomite liczby notuje też Majewski. W 12 spotkaniach zdobył trzy gole i zaliczył pięć asyst.

Każdy mecz słabszy

Czy Pogoń powinna się w niedzielę bać Lecha? Odpowiedź nasuwa się sama. Skoro zdołała zdemolować rywala miesiąc temu, to może to samo zrobić tym razem. Problem w tym, że Pogoń w kolejnych trzech spotkaniach po wygranej z Lechem nie zbliżyła się nawet pod względem poziomu do tamtego spotkania, każdy jej kolejny mecz był słabszy, więc obawa, czy uda się ponownie wejść na poziom prezentowany przed miesiącem, jest uzasadniona.

Lech natomiast po klęsce w Szczecinie otrząsnął się. W przeciwieństwie do Pogoni w każdym kolejnym spotkaniu prezentował się korzystniej, zdobywał punkty, strzelał gole, awansował na pozycję lidera, jego gracze prezentowali wysoką formę, a nowi piłkarze coraz większą pewność siebie. To wszystko wskazuje, że mimo niedawnej wiktorii portowców – to jednak Lech będzie faworytem niedzielnej potyczki.

Trener Skorża ma duży komfort przy ustalaniu składu. Na drobne urazy w ostatnim czasie narzekali Murawski i Frączczak. Obaj z tego powodu nie grali w towarzyskim meczu w Myśliborzu, ten drugi trenował już w minionym tygodniu na pełnych obrotach, a Murawski od jakiegoś czasu nie jest już podstawowym piłkarzem w drużynie.

Fojut i Zwoliński zdrowi

Do zdrowia powrócili Fojut i Zwoliński. Występ tego pierwszego stoi jeszcze pod znakiem zapytania z tego względu, że zawodnik miał jednak długą przerwę w grze, ostatni raz zagrał 30 lipca i wypadł fatalnie. Z jego winy Pogoń straciła gola w meczu z Jagiellonią i przegrała mecz.

Defensywa w składzie: Niepsuj, Rapa, Dwali, Nunes posypała się dopiero w Niecieczy, wcześniej zanotowała serię trzech meczów bez straty gola. Trener Skorża może jeszcze nie chcieć zmieniać ustawienia, choć podkreślał wcześniej, że widzi Fojuta w roli podstawowego środkowego obrońcy u boku Dwaliego.

Powrót do zdrowia Zwolińskiego oznacza, że Frączczak będzie miał w ataku konkurencję. Dla Zwolińskiego powoli zbliża się dzień, który oznacza równy rok bez zdobytej bramki. Ostatni raz uczynił to 11 września ubiegłego roku właśnie w konfrontacji z Lechem.

W niedzielnym spotkaniu prawdopodobny jest występ Deleva. Bułgarski skrzydłowy doszedł już do zdrowia i jest w pełni sił. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA