Mirosław Masicz w miniony czwartek skończył 66 lat. Jest wychowankiem Pogoni Szczecin, ale swoją dorosłą piłkarską karierę spędził w Chemiku Police. W klubie tym pozostał również po zakończeniu kariery i był jego trenerem na zapleczu ekstraklasy.
W latach 60. ubiegłego wieku należał do grupy najbardziej utalentowanych chłopców z rocznika 1953 i 54. Wśród nich byli między innymi: Zbigniew Kozłowski, Zbigniew Czepan, Andrzej Woronko, Leszek Wolski, Zbigniew Piasecki czy Jerzy Postaremczak. Czterej pierwsi stanowili o sile Pogoni przez ponad 10 lat.
Mirosław Masicz nie miał tyle szczęścia. Jak mawiał Czesław Michniewicz, ustawił się nie w tej kolejce, w której trzeba. Oznacza to, że na jego pozycji występowało w pierwszym zespole kilku bardzo dobrych piłkarzy. Mirosław Masicz był zawodnikiem lewonożnym, dobrze wyszkolonym technicznie, urodzonym pomocnikiem, rozgrywającym, organizującym atak pozycyjny.
Jego pech polegał na tym, że Pogoń na początku lat 70. miała takich piłkarzy. Zenon Kasztelan i Ryszard Mańko mieli za sobą występy w reprezentacji Polski, świetnie rozwijał się Jan Mikulski. Wszyscy byli już graczami dojrzałymi. Do zespołu odważnie zaczęli wchodzić młodsi: Zbigniew Czepan, Leszek Wolski, Adam Kensy.
Pod skrzydłami Zientary
Mirosław Masicz trafił do pierwszej drużyny Pogoni, gdy trenerem był Edmund Zientara. Zawsze miał szczęście do wysokiej klasy szkoleniowców. W latach młodzieńczych pracował pod okiem Floriana Krygiera, Zbigniewa Ryziewicza, natomiast Edmund Zientara był jednym z najbardziej szanowanych i klasowych szkoleniowców w kraju, z dużą kultura osobistą, inteligencją.
Do Szczecina trafił trochę pokrętną drogą, ukarany został brakiem wykonywania zawodu po aferze przemytniczej jego dwóch podopiecznych przed półfinałowym meczem w Pucharze Europy Legii Warszawa z Feyenoordem w Rotterdamie. Ta afera przemytnicza polegała na przewożeniu nadmiernej ilości dolarów, co pół wieku temu było przestępstwem.
Zientara znalazł się w Pogoni na piłkarskim zesłaniu, ale swojej pracy w Szczecinie w ten sposób nie traktował. Pracował nieprzerwanie przez trzy lata, nie osiągał w Pogoni znaczących sukcesów, ale wprowadzał wielu utalentowanych zawodników do pierwszego zespołu. Między innymi próbował to zrobić z Mirosławem Masiczem.
Ostatecznie Masicz zagrał w sezonach 1972/73 i 1973/74 zaledwie cztery spotkania jako zmiennik i odszedł do Stali Stocznia. Ze Stali przeniósł się do Chemika Police. Spędził w nim osiem sezonów, uzyskał awans do drugiej ligi i zakończył karierę. W klubie z Polic pozostał na dłużej. Był trenerem grup młodzieżowych, z którymi odnosił spore sukcesy.
Juniorzy w krajowej czołówce
W latach 1989 i 90 Chemik wygrał juniorskie rozgrywki w regionie, awansował do półfinałowego turnieju i zabrakło bardzo niewiele do medalu. W roku 1990 Chemik w półfinałowym turnieju rozgrywanym w Radomiu okazał się gorszy od Górnika Zabrze i gospodarzy Radomiaka. Górnik został później mistrzem Polski, a Radomiak zajął trzecie miejsce. Druga grupa była zdecydowanie słabsza. Grały takie zespoły, jak: Olimpia Elbląg, Drukarz Warszawa czy Hutnik Kraków.
Rok później zespół Chemika ponownie wygrał swoją grupę makroregionalną, pozostawiając w tyle między innymi Pogoń Szczecin czy Lecha Poznań. Do medalu znów zabrakło niewiele. W swojej półfinałowej grupie późniejszy mistrz Polski Cracovia z późniejszymi reprezentantami kraju Tomaszem Rząsą i Arkadiuszem Kubikiem, wygrał z Chemikiem zaledwie 1:0 i był to jedyny wyrównany mecz Cracovii w drodze do mistrzowskiego tytułu. Pozostałe mecze podopieczni trenera Janusza Sputo wygrywali pewnie i wysoko, między innymi z ŁKS Łódź 4:1 i Zagłębiem Lubin 4:2.
Mirosław Masicz stworzył w Chemiku świetnie funkcjonującą siatkę szkoleniową. Do dużej piłki przebili się później: Edward Cecot, Tomasz Oleszek i Przemysław Norko. Chemik stał się w regionie liczącym się graczem w kwestii szkolenia. W latach 90. klub z Polic był drugą piłkarską siłą w regionie, a trzon drużyny stanowili wychowankowie.
Mirosław Masicz pełnił w tym klubie różne role. Był też trenerem pierwszej drużyny grającej na zapleczu ekstraklasy. Imponował nieprawdopodobną szczerością. Po wygranym na wyjeździe meczu potrafił przekazywać dziennikarzom informacje zgodne z faktycznym przebiegiem gry, choć bardzo dla niego i jego drużyny niewygodne.
Trener uczciwy do bólu
Mówił na przykład, że mecz został wygrany przypadkowo, rywal był lepszy, stwarzał więcej sytuacji, gra Chemika wyglądała źle i należy w niej wiele poprawić. Był trenerem, z którym lokalnym dziennikarzom pracowało się znakomicie, o futbolu rozmawiało się w szerokim kontekście, nie tylko przez pryzmat jednego czy drugiego meczu.
W Chemiku spotkał na swojej drodze takich trenerów, jak: Zygmunt Czyżewski, Andrzej Trywiański, Zbigniew Ryziewicz. Wszyscy byli wcześniej związani z Pogonią i przekazali wiele cennych szkoleniowych wskazówek.
W Pogoni wychowany został w grupach trenowanych przez Floriana Krygiera, gdzie podstawową i fundamentalną zasadą była technika i indywidualny rozwój poszczególnych zawodników. Swoje mecze nawet w 7-osobowych składach grali na głównej płycie, przyzwyczajali się do stadionu, trybun. Podczas przerw meczów ligowych popisywali się żonglerką wokół boiska. Wyglądało to efektownie, a Mirosław Masicz należał do tych najlepiej radzących sobie pod względem technicznym.
Młodzi piłkarze grali w rozgrywkach wewnątrzklubowych, bo godnych rywali w regionie mieli coraz mniej. Różnica w wyszkoleniu była coraz wyraźniejsza na korzyść młodych piłkarzy Pogoni. Florian Krygier rozpoczął organizacyjny i szkoleniowy proces w Pogoni na początku lat 60., a już po 10 latach tacy piłkarze, jak wspomniani: Czepan, Kozłowski, Woronko, Wolski, Masicz, Piasecki czy Postaremczak trafili do pierwszej drużyny i kilku z nich gotowych było do rywalizacji na najwyższym krajowym poziomie.
Wychowankowie przejmują klub
Już w trakcie tego procesu były pierwsze widoczne efekty pracy. W roku 1965 juniorzy Pogoni wywalczyli wicemistrzostwo Polski, a najlepsi piłkarze z tej drużyny: Zenon Kasztelan, Ryszard Malinowski, Jerzy Jatczak i Andrzej Rynkiewicz szybko trafili do pierwszej drużyny. Dwaj pierwsi nawet na kilkanaście lat.
Na początku lat 70., czyli po dekadzie szkoleniowej pracy u podstaw, w pierwszym zespole aż 50 procent drużyny stanowili wychowankowie. Te proporcje na korzyść wychowanków stale rosły i utrzymywane były przez trzy kolejne dekady. To były też dekady sukcesów nieporównywalnych do tych z obecnych czasów.
Trzon drużyny grającej w ekstraklasie stanowili chłopcy wychowujący się w szczecińskich dzielnicach, głównie na Pogodnie. Szkoły podstawowe numer 6 i 60 zlokalizowane były blisko siebie i to stamtąd trafiali do Pogoni najbardziej utalentowani chłopcy. Mirosław Masicz chodził do SP 6 podobnie jak Zenon Kasztelan, Andrzej Woronko czy Leszek Wolski. Do SP 60 uczęszczali między innymi Zbigniew Piasecki, Ryszard Malinowski.
Międzyszkolne derby
Na klepiskach przy Turzynie wychowywali się Zbigniew Kozłowski i Zbigniew Czepan, którzy uczęszczali do SP 55 przy ul. Królowej Jadwigi, a na treningi docierali, idąc torami kolejowymi z okolic Turzyna do samego stadionu. Toczyli zażarte boje ze swoimi rówieśnikami z SP 5 znajdującej się po drugiej stronie ulicy. Późniejsze gwiazdy ekstraklasy, zanim nimi zostawały, toczyły twarde boje w rozgrywkach międzyszkolnych, a także w turniejach „Dzikich drużyn”. Te wszystkie turnieje współorganizował i wyławiał tych najzdolniejszych Florian Krygier.
W szkołach pracowali utalentowani trenerzy, między innymi Jerzy Kopa w SP 60, później jeden z najwybitniejszych, najlepszych szkoleniowców pracujących przy pierwszym zespole.
Wspomniany Mirosław Masicz był nie tylko utalentowanym piłkarzem, wychowankiem szkoły Floriana Krygiera, nie tylko zdolnym szkoleniowcem, ale też aktywnie działał w strukturach Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej, był trenerem koordynatorem związku, a także piłkarskiego gimnazjum przy ul. Hożej, skąd wyszło wielu piłkarzy grających na poziomie ekstraklasy. ©℗
Wojciech PARADA
podpis pod zdjęcie: W górnym rzędzie pierwszy po lewej Mirosław Masicz, w dolnym rzędzie pierwszy z prawej Leszek Wolski.