39-letni Tomasz Grzegorczyk jest jedynym szkoleniowcem z województwa zachodniopomorskiego, który został zakwalifikowany na trenerski kurs UEFA Pro organizowany w edycji 2010-21. W poprzedniej edycji nie było żadnego szkoleniowca z regionu zakwalifikowanego na ten kurs.
Dwie edycje temu kurs ukończył Paweł Cretti i dzięki temu może obecnie prowadzić zespół z drugiej ligi Olimpię Grudziądz. W poprzednim sezonie pracował w klubie z pierwszej ligi Wigrach Suwałki. W 53 klubach z lig centralnych nie mogą pracować szkoleniowcy bez międzynarodowej licencji UEFA Pro. Są regularnie odrzucani przy składaniu wniosków na kurs, na który może dostać się jedynie 24 szkoleniowców z całej Polski.
Na 48 trenerów z ostatnich dwóch edycji mamy tylko jednego trenera z naszego regionu, którego kandydatura i przebieg dotychczasowej trenerskiej kariery budzi duże kontrowersje, nie jest związana z pracą w polskich, a już tym bardziej zachodniopomorskich klubach.
Tomasz Grzegorczyk od 18 lat funkcjonuje praktycznie tylko w piłce niemieckiej na bardzo niskim szczeblu rozgrywkowym najpierw jako piłkarz, a następnie jako trener. Bez specjalnych sukcesów poza jednym awansem. Pod względem szkoleniowych osiągnięć nie może absolutnie równać się z trenerami z regionu, którzy na kurs się nie dostali.
Szczecińscy trenerzy odrzuceni
Nie po raz pierwszy odrzuceni zostali między innymi rówieśnicy Tomasza Grzegorczyka: Adam Gołubowski i Paweł Ozga, którzy mają wiele osiągnięć na poziomie piłki regionalnej zarówno w futbolu młodzieżowym, jak i w pracy z dorosłymi drużynami.
Do kursu nie przystępował nawet ich rówieśnik Andrzej Tychowski, obecnie trener Świtu Skolwin, wcześniej rezerw Pogoni, III-ligowego Chemika Police i IV-ligowego Hutnika Szczecin, trener srebrnych medalistów mistrzostw Polski juniorów młodszych, z których wywodzą się między innymi zawodnicy klubów z włoskiej Serie A Jakub Iskra i Hubert Idasiak, a także piłkarze pierwszej drużyny Pogoni Kacper Smoliński i Marcel Wędrychowski.
Trenerskie CV pracujących od lat w szczecińskim futbolu szkoleniowców jest zdecydowanie bardziej okazałe nie tylko od Tomasza Grzegorczyka, który oficjalnie jest obecnie asystentem trenera Adama Topolskiego w II-ligowych Błękitnych Stargard. CV szczecińskich trenerów bije na głowę zdecydowaną większość szkoleniowców, którzy na kurs się dostali.
Adam Gołubowski jest obecnie trenerem grającej na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce Olimpii Szczecin, jest właścicielem szkółki piłkarskiej Sztorm Szczecin, natomiast na poziomie trzeciej ligi piłkarskiej pracował w Stilonie Gorzów i rezerwach Pogoni Szczecin.
Promotor późniejszych kadrowiczów
Ten pierwszy klub wprowadził na ten poziom rozgrywkowy i utrzymał go, z powodzeniem pracował też z drużyną Pogoni z Młodej Ekstraklasy, którą stworzył praktycznie w jednym oknie transferowym z młodych lub bardzo młodych graczy, wywalczył też z juniorami SALOS-u brązowy medal mistrzostw Polski juniorów młodszych.
Wśród uczestników obecnej edycji kursu UEFA Pro na palcach dwóch rąk nie da się policzyć trenerów z tak bogatym dorobkiem. Ponadto szczeciński trener miał bardzo duży udział w karierze takich piłkarzy, jak: Filip Starzyński, Hubert Matynia czy Michał Koj. Każdego z nich wyciągnął praktycznie z piłkarskiego niebytu, choć w różnych okresach ich kariery.
– Filip trafił do mnie, gdy miał 13-14 lat, w momencie gdy został odrzucony z testów w Lechu czy Pogoni – mówi o swoim wychowanku Filipie Starzyńskim trener Adam Gołubowski. – Był wątły, bez dynamiki i masy mięśniowej, ale szybkość podejmowania decyzji i technika powodowały, iż to on się wyróżniał, a nie jego dużo szybsi i silniejsi rówieśnicy.
Z tamtej drużyny SALOS-u z rocznika 1991 dobrze przygotowani do wymagań na poziomie lig centralnych byli też inni piłkarze. Paweł Lisowski był podstawowym zawodnikiem Ruchu Chorzów, który wywalczył wicemistrzostwo Polski, natomiast Bartłomiej Flis i Michał Szubert występowali na poziomie pierwszej i drugiej ligi.
– To nawet nie złość, tylko już naprawdę wielki smutek – ocenia decyzję o odrzuceniu z kursu UEFA Pro A. Gołubowski. – Bo uświadamiasz sobie, że 20 lat pracy możesz sobie… i naprawdę nic nie można zrobić. Trener juniorów czy z 4 ligi o korupcji nie wspominając… oczywiście do trenerów nic nie mam. Taki jest ten nasz futbol.
Korupcyjna przeszłość? Nic nie szkodzi
Adam Gołubowski wspomniał o korupcji, bowiem na kurs przyjęto dwóch byłych piłkarzy, juniorskich mistrzów Europy sprzed blisko 20 lat: Wojciecha Łobodzińskiego i Adriana Mierzejewskiego. Każdy z nich skazany został za czyny korupcyjne, ale nie przeszkadzało to komisji w zakwalifikowaniu ich na kurs UEFA Pro kosztem innych trenerów, zdecydowanie lepiej wyedukowanych, mających realne osiągnięcia, prestiż w środowisku, ale niemających poparcia i piłkarskiej przeszłości.
Na kurs dostał się też szkoleniowiec Andrzej Moskal, który pod koniec poprzedniego sezonu został zdyskwalifikowany za uderzenie sędziego, a ten musiał z tego powodu przerwać mecz. To jest trener, który w ostatnich dwóch latach prowadził drużynę w czwartej lidze i dostał się na kurs UEFA Pro.
Później PZPN zreflektował się i wykluczył tego szkoleniowca z kursu. Stało się to po interwencji internautów, którzy wrzucili do sieci film z nagraniem, kiedy szkoleniowiec zaatakował arbitra.
Paradoksalnych przypadków jest znacznie więcej. Na liście przyjętych są trenerzy z przeszłością na poziomie jedynie młodzieżowym. Kryteria przyjęć są tak szerokie i tak niejasne, że praktycznie odrzuceni szkoleniowcy nie mają żadnych możliwości odwołania.
Są skazani na łaskę lub niełaskę członków komisji, której przewodzi Dariusz Pasieka, pracujący w przeszłości w dwóch polskich klubach ekstraklasy: Arce Gdynia i Cracovii i wypracował średnią zdobytych punktów na poziomie poniżej jednego punktu. Szkoleniowiec z taką reputacją ocenia i ma decydujący głos w sprawie przyjęcia na kurs UEFA Pro szkoleniowców bez podania jakiejkolwiek argumentacji.
Zabijanie wolnego rynku
To zabijanie wolnego rynku, działanie na szkodę polskiej piłki, krzywdzenie szkoleniowców z aspiracjami, ambicjami, mających realne podstawy domagać się traktowania według wypracowanych osiągnięć. Nie ma jasnych kryteriów, więc powstają sugestie i słuszne podejrzenia o korupcję. Wielu świetnych trenerów się nie dostaje, zabiera się im możliwość rozwoju, karier, zarabiania większych pieniędzy.
W Hiszpanii czy Portugalii robi się po kilka kursów rocznie. Przepis dotyczący kursu raz na dwa lata dotyczy według norm przyjętych przez UEFA krajów, gdzie jest poniżej 20 profesjonalnych klubów. Widocznie PZPN uznaje, że takim krajem jest również Polska. W taki sposób postępu się nie zbuduje.
W Hiszpanii w 2017 roku było 2379 licencji UEFA Pro. W Niemczech i Włoszech ponad 800. W Polsce na tamten moment… 189 i nie robi się nic, by tych szkoleniowców było więcej. Trenerski rynek został zabetonowany, jest ograniczony. Właściciele klubów mają małe pole manewru przy zatrudnianiu szkoleniowców, a trenerzy bez licencji nie mogą się rozwijać z nie swojej winy.
– Sprawa trenerskich licencji jasno pokazuje, że PZPN to jeden z ostatnich bastionów komunizmu w Polsce – ocenia Marek Wawrzynowski, dziennikarz „Sportowych Faktów”. – Chcesz się rozwijać, jesteś dobry, masz talent, wiedzę? To za mało. Musisz mieć jeszcze akceptację osób decydujących o tym, że dostaniesz odpowiednie dokumenty.
Tuchel i Nagelsmann nie dostaliby szansy
Na świecie funkcjonuje mnóstwo słynnych trenerów, którzy nie byli nigdy wysokiej klasy piłkarzami, zaczynali od najniższych trenerskich szczebli i gdyby funkcjonowali w polskiej rzeczywistości, to mogliby nigdy nie dostać szansy na prowadzenie zespołu choćby z drugiej ligi, czyli z trzeciego poziomu rozgrywkowego.
- W Polsce na kurs UEFA Pro nie dostaliby się: Jose Mourinho, Arrigo Sacchi, Maurizio Sarri, Andre Villas-Boas, Sven Goran Eriksson, Thomas Tuchel, Julian Nagelsmann czy Avram Grant – wylicza Marek Wawrzynowski. – Byliby na łasce komisji trenerskiej raczej z małymi szansami na łaskawe spojrzenie.
Z trenerów z naszego regionu nie dostał się na kurs Paweł Ozga, który w dwóch małych trzecioligowych klubach dwukrotnie był blisko awansu do drugiej ligi. Za kadencji Pawła Ozgi Vineta Wolin i Świt Skolwin osiągały najlepsze wyniki w historii tych klubów, ale dla komisji to było za mało.
Dziś ten trener prowadzi III-ligowe rezerwy Pogoni, wprowadza w dorosły futbol wielu utalentowanych nastoletnich piłkarzy, jest w akademii największego klubu na Pomorzu Zachodnim szkoleniowcem najbardziej zaufanym, najlepiej rokującym, niejako gwarantem pracy na wysokim poziomie, ale żadnej drużyny grającej w wyższej klasie rozgrywkowej niż drugi zespół Pogoni nie poprowadzi.
W przeszłości pracował z sukcesami w SALOS-ie, jego wychowankiem z tego klubu jest między innymi Patryk Lipski, uczestnik młodzieżowych mistrzostw Europy, zdobywca Pucharu Polski. Miał też duży wpływ na karierę Huberta Matyni, ściągając go z SALOS-u do IV-ligowej Vinety Wolin, skąd trafił później do rezerw Pogoni Szczecin.
Na kurs nie dostał się też były trener Chemika Police Łukasz Borger, który policki klub wprowadził do czwartej, następnie trzeciej ligi, utrzymał drużynę w tej klasie rozgrywkowej i wygrał regionalny Puchar Polski. To też okazało się za mało.
Zachodniopomorski region nie ma żadnej siły przebicia, trenerzy z aspiracjami, z dobrym przygotowaniem nie dostają szansy na dalszy rozwój. Traci na tym cały zachodniopomorski futbol. Oficjalnie dwa kluby grające na szczeblu centralnym prowadzą szkoleniowcy uczący się zawodu w Niemczech, ci ze Szczecina wciąż są mocno niedoceniani, pomijani i pozbawiani szansy u progu swoich trenerskich karier. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser