Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Zamieszanie z Dąbrowskim

Data publikacji: 04 sierpnia 2016 r. 10:57
Ostatnia aktualizacja: 04 sierpnia 2016 r. 12:03
Piłka nożna. Zamieszanie z Dąbrowskim
 

PIŁKARZE Zagłębia Lubin zagrają w czwartkowy wieczór rewanżowy mecz w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Europejskiej z duńską drużyną SonderjyskE. Przed tygodniem drużyna Piotra Stokowca niespodziewanie przegrała na własnym boisku 1:2, ale nie zamierza się poddawać i chce w rewanżu powalczyć o awans.

To będzie ostatni występ w barwach Zagłębia dla 29-letniego defensora Macieja Dąbrowskiego. Były gracz Pogoni Szczecin po tym spotkaniu wyjeżdża do Warszawy i będzie reprezentował barwy drużyny mistrza Polski. Jego przygoda z europejskimi pucharami nie skończy się zatem nawet w przypadku odpadnięcia Zagłębia. Mało tego, będzie miał szansę zagrania nawet w Lidze Mistrzów.

Maciej Dąbrowski będzie kolejnym byłym piłkarzem Pogoni po takich graczach, jak: Janusz Turowski, Jarosław Biernat, Aleksander Kaniszczew, czy Kamil Grosicki, którzy z Pogoni trafili do Legii. Będzie jednak pierwszym piłkarzem, który nie uczynił tego bezpośrednio ze szczecińskiego klubu.

Poruszenie kibiców

Transfer Dąbrowskiego z Zagłębia do Legii za sumę 300 tys. euro wywołał dość spore poruszenie wśród kibiców Pogoni Szczecin. 1,5 roku temu zawodnik bowiem został najpierw wypożyczony do Zagłębia, a po kolejnym roku sprzedany do tego klubu za kwotę 300 tys. zł.

Zagłębie zrobiło zatem dość dobry interes, natomiast Pogoni zarzuca się pozbycie dobrego piłkarza dość lekką ręką. To jednak Pogoń znalazła tego piłkarza jeszcze na boiskach I ligi wtedy, gdy praktycznie nikt o nim nie słyszał i nikt nie był nim zainteresowany.

Zanim Dąbrowski trafił do Pogoni, to zdołał zadebiutować w ekstraklasie w barwach GKS Bełchatów, ale później doznał dość poważnej kontuzji i kolejnej szansy już nie otrzymał. Był próbowany w meczach Pucharu Ekstraklasy i Młodej Ekstraklasy przez Koronę Kielce i Wisłę Kraków. Też nie zrobił na nikim dobrego wrażenia. Sprawdzany był także przez ŁKS Łódź i również w tamtym klubie nie otrzymał angażu.

Rezerwowy dla Dancha i Fojuta

Dąbrowski nie znalazł uznania w żadnym klubie ekstraklasy nawet w sytuacji, gdy był reprezentantem polskiej młodzieżówki występujących w mistrzostwach świata. Był co prawda tylko dublerem dla Jarosława Fojuta i Adama Dancha, ale jednak uchodził za gracza perspektywicznego. Nie na tyle jednak, by miały się nim poważnie zainteresować kluby z ekstraklasy.

Dąbrowski przyszedł do Pogoni latem 2012 roku kiedy miał już 25 lat. Nie był zatem piłkarzem perspektywicznym i stanowił absolutną niewiadomą. Pozyskaniem piłkarza zainteresowany był jeszcze tylko Ruch Chorzów, ale jego zabiegi nie były zdeterminowane na tyle, by zawodnik miał jakąś alternatywę. Praktycznie jej nie miał i trafił do Szczecina.

Dąbrowski trafił do Pogoni, gdzie parę stoperów tworzyli: Hernani i Emil Noll. Wojciech Golla był jeszcze pomocnikiem i piłkarzem całkowicie drugoplanowym – podobnie jak Dąbrowski. Hernani i Noll, to byli obrońcy doświadczeni, obyci na boiskach ekstraklasy. Perspektywa gry w wyjściowym składzie nie rysowała się zatem dla Dąbrowskiego zbyt optymistycznie.

Pomogła kontuzja Nolla

Piłkarz w drużynie Artura Skowronka stał się jednak pierwszoplanową postacią już od pierwszego meczu, ale głównie dlatego, że w okresie przygotowawczym kontuzji doznał Noll. Dąbrowski skrzętnie z okazji skorzystał, miejsca w składzie już nie oddał, ale po przyjściu trenera Wdowczyka rozpoczął od ławki rezerwowych. Trwało to krótko, bo tylko dwa mecze, nowy szkoleniowiec dawał wtedy szansę wszystkim piłkarzom, nawet tym bardzo młodym. Między innymi na środku defensywy zadebiutował w ekstraklasie 18-letni Sebastian Rudol.

Dąbrowski szybko przekonał szkoleniowca, że to jemu należy się miejsce w składzie, ale w rundzie, która okazała się dla Dąbrowskiego ostatnią w Pogoni to nie tylko Jan Kocian nie widział miejsca w składzie portowców dla wysokiego obrońcy.

Dariusz Wdowczyk na 12 prowadzonych przez siebie spotkań nie widział Dąbrowskiego w wyjściowym składzie w aż sześciu meczach. W dwóch z tych sześciu spotkań grał natomiast w środku pomocy. W trzech pojedynkach piłkarz wchodził na boisko z ławki rezerwowych.

Cztery mecze na środku obrony

Reasumując w rundzie jesiennej, która okazała się dla Dąbrowskiego ostatnia w Pogoni, piłkarz w roli ostatniego obrońcy zagrał tylko w czterech spotkaniach. W pozostałych wystąpił albo w roli pomocnika, albo zmiennika, albo w ogóle nie wchodził na boisko.

Wobec takiej sytuacji propozycja I-ligowego Zagłębia, żeby wypożyczyć piłkarza z opcją pierwokupu potraktowana została w szczecińskim klubie, jako zbawienie. Pogoń w krótkiej perspektywie mogła na rezerwowym piłkarzu zarobić 300 tys. zł. i nie musiała płacić wysokiego kontraktu piłkarzowi, który nie był pierwszym wyborem u dwóch szkoleniowców. Na tamten czas decyzja o rozstaniu z piłkarzem wydawała się logiczna.

Dziś sytuacja wygląda w ten sposób, że zawodnik się rozwinął i trafił do najlepszego klubu w Polsce. Nie wiadomo jednak, czy Legia skusiłaby się na Dąbrowskiego, gdyby nie dość niska kwota odstępnego – 300 tys. euro. Dla klubu aspirującego do gry w Lidze Mistrzów to nie jest wygórowana suma.

Silne związki ze Szczecinem

Dąbrowski zżył się z miastem i często je odwiedza. Jak nam powiedział zostawił w Szczecinie nie tylko dobrych kolegów, ale ma też wspólnika w interesach.

– Mam w Szczecinie wspólnika, z którym prowadzimy biznes nie związany z futbolem. Łączę zatem wizyty towarzyskie z biznesowymi. Skoro nadarza się okazja, żeby jeszcze na żywo, z trybun zobaczyć mecz drużyny, w której grało się przez 2,5 roku, to nie może być nic przyjemniejszego – powiedział nam zawodnik, który z trybun szczecińskiego stadionu ogląda mecze Pogoni za każdym razem, jak tylko ma taką możliwość.

Piłkarz nie ma do klubu pretensji, że oddał go do Zagłębia. Ma jednak zastrzeżenia do formy i czasu, kiedy ta decyzja została mu zakomunikowana.

– Dwa dni przed Wigilią otrzymałem telefon od dyrektora sportowego, który powiedział, że trener Kocian nie będzie na mnie stawiał. Byłem zaskoczony, musiałem działać. Poprosiłem menadżera, żeby poszukał innego klubu i znalazł mi go bardzo szybko – powiedział Maciej Dąbrowski.

Pogoń zatem straciła Dąbrowskiego, ale w tym samym czasie pozyskała Jarosława Fojuta, który w tamtym okresie na pewno uchodził za gracza bardziej renomowanego. Pozyskała też perspektywicznego Jakuba Czerwińskiego, który premierową rundę w Pogoni miał rewelacyjną. Rok temu to nie Dąbrowski, a Fojut i Czerwiński mieli zdecydowanie lepsze notowania.

Należy zadać sobie zatem pytanie, dlaczego Dąbrowski, a nie Fojut z Czerwińskim rozwinął się lepiej i zwrócił na siebie uwagę klubu, który nie wahał się zapłacić 300 tys. euro. ©℗ Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

marian
2016-08-04 12:00:24
Szkoda że teraz w klubie nie ma teraz rywalizacji na pozycji stopera. Fojut i Czerwiński czują się za pewnie i to widać po głupich błędach jakie popełniają.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA