Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Złoty sen Matyni

Data publikacji: 09 listopada 2018 r. 19:03
Ostatnia aktualizacja: 10 listopada 2018 r. 09:08
Piłka nożna. Złoty sen Matyni
 

Powołanie do reprezentacji Polski Adama Buksy i Huberta Matyni było wydarzeniem zaskakującym, wręcz sensacyjnym nawet, a może przede wszystkim dla dobrze orientujących się kibiców ze Szczecina. Oni najlepiej orientują się w zaletach i wadach piłkarzy obserwowanych ze szczególną uwagą i od dłuższego czasu.

Szczególnie powołanie dla Matyni może wydawać się mocno na wyrost. Przecież 23-letni lewy obrońca jest podstawowym graczem dopiero od trzech kolejek i nie ustrzegł się w ostatnich spotkaniach błędów. Imponuje jednak odwagą, nie zwiesza głowy, stara się pracować nad mankamentami, postęp w grze poczynił ogromny.

Piłkarz był też powoływany przez Marcina Dornę do reprezentacji młodzieżowej w momencie, gdy dopiero wyleczył groźną kontuzję. Szkoleniowiec chciał go zobaczyć podczas treningu, ostatecznie nie postawił na naszego piłkarza, nie zabrał go nawet na finałowy turniej młodzieżowych mistrzostw Europy, ale nie miał też podstaw. Matynia grał mało, a jak dostawał szansę, to nie zawsze wypadał zadowalająco. Raczej zawodził.

O piłkarza pytał też Adam Nawałka, też widział w nim potencjał. Nigdy jednak nie zdecydował się na powołanie Matyni, bo prócz potencjału zabrakło regularnej gry w ekstraklasie i zadowalającej formy. Obecnie już nie ma z tym kłopotu, więc powołanie wysłał następca Nawałki.

Deficyt lewych obrońców

Powołanie piłkarza Pogoni świadczy też o bardzo dużym deficycie lewych obrońców w naszym kraju. Obecnie w wyjściowych składach drużyn ekstraklasy grywa regularnie pięciu, może najwyżej sześciu polskich lewych obrońców. Zdarza się, że z konieczności i nie są to piłkarze zasługujący swoim piłkarskim potencjałem na szczególne zainteresowanie.

Stąd powołania na wcześniejsze mecze dla Arkadiusza Recy i Rafała Pietrzaka. Obecnie z tym drugim o miejsce w składzie rywalizować będzie Matynia, choć można się też spodziewać, że nie zdoła zbyt szybko zadebiutować w oficjalnym meczu.

Bez względu na sytuację, z jaką będziemy mieli do czynienia, można z całą pewnością określić, że Matynia jest obecnie w grupie TOP 5 polskich lewych obrońców i może powalczyć o to, by znaleźć się w absolutnej elicie TOP 3 i o to powinien na zgrupowaniu reprezentacji się starać.

Musi pokazać, że jest lepszym, zasługującym na większe zaufanie piłkarzem od powołanego wcześniej Arkadiusza Recy, też wywodzącego się z klubu naszego regionu, konkretnie z Floty Świnoujście.

Piłkarski ewenement

Hubert Matynia jest piłkarskim ewenementem. Jest wychowankiem SALOS-u, drugim piłkarzem tego klubu, który otrzymał powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. Wcześniej spotkało to Filipa Starzyńskiego – wychowanka Adama Gołubowskiego, który nawet pojechał na finałowy, bardzo udany dla polskiej reprezentacji turniej mistrzostw Europy.

Matynia, będąc piłkarzem SALOS-u, wychowankiem Marcina Łazowskiego, dziś szkoleniowca w piłkarskiej akademii Pogoni Szczecin, rzadko był powoływany nawet do kadr wojewódzkich. Grając w SALOS-ie, jednocześnie uprawiał piłkę ręczną i nie był to jakiś kaprys czy krótkotrwały okres.

Był piłkarzem ręcznym przez sześć lat, podopiecznym Artura Rykaczewskiego, niegdyś znakomitego skrzydłowego Pogoni Szczecin, specjalisty od gry obronnej. Ostatecznie postawił na piłkę nożną, ale szczególnie wielkich nadziei na dużą piłkarską karierę nie miał prawa sobie robić.

Gdy zbliżał się jego ostatni sezon na poziomie juniora, postanowił opuścić Szczecin, został piłkarzem IV-ligowej Vinety Wolin, grywał głównie na środku pomocy, po pół roku do drużyny rezerw Pogoni Szczecin ściągnął go Adam Gołubowski. Na próbę, piłkarz przechodził nawet testy.

Przekwalifikowany na lewą obronę

Wespół z Edim Andradiną i Maciejem Mateńką postanowili dać szansę Matyni na lewej obronie. Zauważyli, że piłkarz ma wrodzoną szybkość, dobrze ułożoną nogę, dobre uderzenie z lewej nogi, ale jest surowy taktycznie i do dziś w tym elemencie ma wiele do poprawy, szczególnie w grze obronnej.

Matynia w swoim debiucie na boiskach trzeciej ligi zdobył gola pięknym strzałem zza linii pola karnego, gola w tamtym meczu zdobył też debiutujący na boiskach trzeciej ligi Marcin Listkowski, a rzut karny wywalczył kolejny debiutant Kamil Wojtkowski. Matynia miał wówczas 18 lat, dwaj pozostali po 16 lat.

Matynia szybko dołączył do pierwszego zespołu, gdzie były problemy z obsadą lewej obrony. Do Włoch na roczne wypożyczenie odszedł 21-letni wtedy Mateusz Lewandowski, Pogoń była praktycznie bez lewego obrońcy, Matynia swoją szansę otrzymał bardzo szybko, choć w wielu meczach widać było dużo braków i mankamentów.

Tradycje lewych obrońców

Powołanie dla tego piłkarza oznacza podtrzymanie tradycji znakomitych, reprezentacyjnych lewych obrońców, którzy z Pogoni wypromowali się do kadry. W latach 70. takim piłkarzem był Czesław Boguszewicz, na lewej obronie w reprezentacji grywał też Henryk Wawrowski, choć był nominalnym prawym obrońcą.

Na mistrzostwa świata do Argentyny jako lewy obrońca pojechał Mirosław Justek, choć już wtedy jako piłkarz Lecha Poznań. Większą część swojej kariery spędził jednak w Pogoni, grał w szczecińskim klubie przez 9 lat, głównie jako skrzydłowy. Dopiero Jerzy Kopa przekwalifikował go w Lechu na lewego obrońcę.

W latach 80. ubiegłego wieku przez cztery lata podstawowym reprezentacyjnym lewym obrońcą był Marek Ostrowski, cztery mecze w kadrze zaliczył też Krzysztof Urbanowicz, bliski powołania był też Zbigniew Czepan, szczególnie przed mundialem w 1982 roku. Już w XXI wieku jako lewy obrońca powoływany był Maciej Stolarczyk.

Matynia już dziś znalazł się zatem w bardzo elitarnym gronie reprezentacyjnych lewych obrońców wywodzących się z Pogoni. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

obserwator
2018-11-10 08:35:48
Redaktor nie wspomnial tutaj o krotkiej karierze Matyni jako tenisisty ziemnego. Akurat ja bylem jego sponsorem w tej dziedzinie sportu. To byl wybitny gracz i ogrywal chlopakow ktorzy regularnie trenowali i jezdzili na turnieje. z tego co pamietam gral rakieta tenisowa Vostock produkcji radzieckiej gdzie naciag byl w niektorych miejscach pękniety a rączka bez owijki. Ale i tak nikt z nim nie mail szans taki byl sprawny.
REKLAMA