Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Zniżka formy obcokrajowców

Data publikacji: 20 marca 2020 r. 21:01
Ostatnia aktualizacja: 22 marca 2020 r. 11:45
Piłka nożna. Zniżka formy obcokrajowców
 

Piłkarze ekstraklasy rozegrali w tym roku zaledwie sześć kolejek spotkań, które szczególnie dla piłkarzy Pogoni Szczecin nie były udane. Zespół w sześciu spotkaniach wygrał tylko raz i zdobył zaledwie pięć punktów. Brak sprzedanego Adama Buksy to niejedyny powód kiepskiej dyspozycji portowców.

Zawodzili piłkarze sprowadzeni z klubów zagranicznych, którzy mają wysokie apanaże, mieli ciągnąć zespół w górę, przy nich mieli rozwijać się młodzi piłkarze, a okazało się, że są w głównej mierze odpowiedzialni za poważne straty w pierwszych sześciu spotkaniach obecnego roku, na których prawdopodobnie sezon się zakończy.

Letnie transfery z ubiegłego roku zgodnie uznano za bardzo udane, jednak runda wiosenna pokazała, że opinię na temat ich skuteczności należy dość mocno zrewidować. Chwaleni w rundzie jesiennej piłkarze na wiosnę nie przypominali tych samych graczy. Ich forma mocno tąpnęła.

W rundzie jesiennej jedynym nowym piłkarzem, do którego postawy można było mieć duże zastrzeżenia, był Michalis Manias. Otrzymał kilka szans, w których rozczarowywał bardzo mocno. W rundzie wiosennej potwierdził kiepską dyspozycję, słaby potencjał i generalnie jego pobyt w klubie można uznać za pomyłkę.

Spadek formy liderów

Wszystkie pozostałe transfery sprawdziły się, ale tylko w poprzedniej rundzie. W obecnej znaczący spadek formy zanotowało szczególnie dwóch piłkarzy; Konstantinos Triantafyllopoulos i Srdjan Spiridonovic. Co ciekawe, cała wymieniona trójka pozyskana została z dość kiepskich klubów greckich i każdy z nich miał zapewnioną bardzo wysoką gażę.

Każdy z nich chciał szczególnie dobrze zaprezentować się w swojej premierowej rundzie i w przypadku Triantafyllopoulosa i Spiridonovica to się udało. Kolejna runda przyniosła już jednak spore rozczarowanie. Obaj należeli do naszych najsłabszych piłkarzy szczególnie w ostatnich meczach.

Ten pierwszy miał bardzo nieudane dwa spotkania – przeciwko Górnikowi i Jagiellonii. Pogoń w tych dwóch spotkaniach straciła pięć goli, a Triantafyllopoulos ponosi winę za stratę przynajmniej czterech z nich. Zawinił przy wszystkich trzech straconych bramkach przeciwko Górnikowi.

W spotkaniu przeciwko Jagiellonii otrzymał czerwoną kartkę za faul przed polem karnym w sytuacji, kiedy dał się wyprzedzić Makuszewskiemu. Pogoń straciła gola na 1:2 i później już się nie podniosła. Do momentu wykluczenia z boiska greckiego obrońcy była stroną przeważającą z dużymi szansami na zdobycie zwycięskiej bramki. Gdyby tak się stało, to Pogoń byłaby dziś wiceliderem.

Obrońca bez szybkości

Triantafyllopoulos razi brakiem szybkości, przegrywa pojedynki, ma bardzo dużo strat. Jego najpoważniejszym atutem jest dobra gra w zwarciu, przy dośrodkowaniach, ale to trochę za mało. Rywale mieli jedną rundę na rozszyfrowanie piłkarza i obecnie wydaje się, że grecki obrońca miałby spory kłopot z miejscem w wyjściowym składzie, gdyby sezon nie został przerwany.

Jego historia jest trochę podobna do tej z Jarosławem Fojutem. Polski defensor zasilił Pogoń latem 2015 roku i też pierwsze pół roku miał znakomite. Był na tyle silną osobowością, że klub w przerwie zimowej sezonu 2015/16 postanowił z piłkarzem przedłużyć kontrakt, który w momencie podpisania umowy miał trwać jeszcze przez 4,5 roku.

Okazało się jednak, że Fojut ma bardzo duże piłkarskie ograniczenia, których przez pierwsze pół roku nikt nie dostrzegł. Był piłkarzem wolnym, źle wyprowadzał piłkę, miał problem z oceną sytuacji, kryciem, ustawianiem się. Sprawdzał się znakomicie w systemie gry preferowanym przez Czesława Michniewicza, kiedy cały zespół znajdował się za linią piłki, natomiast w systemie nakazującym środkowym obrońcom grę bardziej kreatywną okazało się, że doświadczony piłkarz ma spore piłkarskie deficyty i do tego jest podatny na kontuzje.

Dziś przekonujemy się, że przypadek Fojuta nie był w Pogoni jedynym, kiedy zawodnik ma świetne wejście, rozgrywa kapitalną rundę, a następnie mocno spuszcza z tonu. Albo dostosowuje się do kiepskiego poziomu naszej ekstraklasy, albo po pierwszych kilku miesiącach nie gra z należytą determinacją, nie pokazuje wszystkich swoich walorów, bo nie widzi w klubie mocnej presji na osiągnięcie sukcesu.

Rozczarowanie Podstawskim

Takim przykładem jest Tomas Podstawski, który trafił do Pogoni tuż przed zamknięciem okna transferowego latem 2018 roku. To piłkarz polskiego pochodzenia, ale wychowany w FC Porto, mający za sobą liczne występy w młodzieżowych reprezentacjach Portugalii, mistrzostwach Europy, mistrzostwach świata, a nawet w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.

W Pogoni rundę jesienną roku 2018 miał doskonałą. Przymierzany był nawet do reprezentacji Polski. W Pogoni tworzył wraz z Kamilem Drygasem i Zvonimirem Kozuljem znakomicie funkcjonujący tercet środkowych pomocników. Pogoń głównie dzięki jego znakomitej postawie była w rundzie jesiennej roku 2018 najlepiej, najatrakcyjniej i najskuteczniej grającą drużyną, ale wszystko się zmieniło w roku 2019.

Początkowo wydawało się, że to tylko słabszy okres, chwilowa niedyspozycja, ale potem okazało się, że cały rok 2019 był dla Podstawskiego zdecydowanie mniej udany. Piłkarz jeszcze gorzej prezentował się podczas tegorocznych spotkań, choć trener Kosta Runjaic mocno w niego wierzył i stawiał na niego.

Piłkarz na sześć spotkań w pięciu zagrał w wyjściowym składzie, ale w trzech zmieniany był w trakcie gry. W ostatnim spotkaniu z Rakowem Częstochowa rozpoczął już mecz na ławce rezerwowych i można założyć, że podobnie byłoby podczas nieodbytego meczu z Zagłębiem Lubin. Cierpliwość Runjaica do jego ulubieńca została wyczerpana.

Spiridonovic stracił moc

Ta cierpliwość została też wyczerpana do Srdjana Spiridonovica, który w rundzie wiosennej miał być naszym asem w formacji ofensywnej. Swój potencjał potwierdził jedynie w pierwszym meczu przeciwko Wiśle Płock, w którym zdobył gola z rzutu karnego i zanotował asystę przy premierowej bramce w ekstraklasie Pawła Cibickiego.

Spiridonovic już w poprzednich klubach, w których występował, znany był z tego, że po pierwszym bardzo dobrym sezonie w kolejnym mocno spuszczał z tonu i szukał już wtedy nowych rozwiązań. W Pogoni jego niechęć do pracy skończyła się dużo wcześniej.

Mocno rozczarował w trzech ostatnich meczach. Spotkanie z Jagiellonią rozpoczął na ławce rezerwowych, natomiast mecz z Rakowem zakończył po niespełna godzinie gry. Zastępujący go Marcel Wędrychowski dał drużynie zdecydowanie więcej.

Problem piłkarzy pozyskiwanych z klubów zagranicznych jest taki, że bardzo rzadko są w stanie utrzymać wysoką formę przez dłuższy czas. To są zawodnicy z potencjałem, ale jakość pokazują sporadycznie, nie gwarantują wysokiego poziomu w okresie dłuższym niż tylko jedna runda.

Liderami byli Murawski i Drygas

Nie są na tyle mocnymi piłkarzami, żeby przez cały okres swojego kontraktu ciągnąć drużynę w górę, tak jak robili to między innymi Rafał Murawski, a następnie Kamil Drygas. Nie mają na tyle dużych aspiracji, żeby chcieć pokazać się przed ewentualnym kontraktem do dobrego zagranicznego klubu. Brakuje im ambicji.

Pogoń w ostatnich latach zarabiała na transferach polskich młodych piłkarzy, nikt z obcokrajowców nie rozstawał się z klubem z poczuciem żalu, że tracimy piłkarza wyjątkowego i bardzo drużynie potrzebnego. Tak było w przypadku Ikera Guarrotxeny, Adama Gyurcso, Spasa Delewa, Cornela Rapy, Vladimira Dvaliszwiliego czy Mate Cincadze. Wyjątek stanowi Lasza Dwali.

Nawet Dante Stipica i Benedikt Zech, którzy oceniani są bardzo pozytywnie nie tylko z uwagi na prezentowaną dyspozycję, ale też cechy charakteru, mieli początek rundy wiosennej zdecydowanie słabszy od całej rundy jesiennej ubiegłego roku. Ta forma jednak nie była na tyle zła, żeby oceniać ich negatywnie, ale jednak obaj zanotowali spadek dyspozycji.

Triantafyllopoulos, Podstawski, Spiridonovic czy Manias to już jednak zdecydowanie duże rozczarowania. Każdy z nich sprowadzany był do Pogoni na podstawie ich piłkarskiego dorobku, każdy z nich generował dość duże koszty, ale żaden z nich nie wprowadził drużyny na wyższy poziom, nie dawał tego co polscy piłkarze: Jakub Czerwiński, Marcin Robak czy Adam Buksa. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@ Wojciech Parada
2020-03-22 11:06:17
Panie redaktorze warto aby media w obecnej sytuacji jaką mamy na świecie, skupiły się nad absurdalnie nadymanymi zarobkami świata piłkarskiego. Ten balonik piłkarski jest naprawdę tak bardzo nadymany, że właśnie teraz czas z niego upuści znaczną część powietrza (kasy, mamony), aby za czas jakiś nie pękł całkowicie. We Włoskiej piłce już zapowiada się że gwiazdy stracą miliony, a WSZYSCY minimum 30 % swoich zarobków. Szwajcarski FC Sion zwolnił 9 piłkarzy gdyż nie chcieli zrezygnować z części swoich zarobków. Podobne ruchy już zaczynają się w innych ligach. Ale może skupmy się na rodzimej piłce ligowej. Wiadomo że mamy jedną z najsłabszych europejskich lig, wystarczy zobaczyć jakie "sukcesy" nasze kluby odnosiły w europejskich pucharach, zarobki w klubach są no, no całkiem niezłe. Generalnie spora część klubów naszej ligi i tak się jedynie trzyma aby jakoś to tam było (Arka, Lechia, obie Wisły a i pierwszej lidze jest kilka bida klubików). No bo tak, kasa z praw transmisji meczów tv (ekstraliga, pierwsza liga) to znaczna część klubowych wpływów, następnie sponsorzy oraz część klubów może liczyć na swoich kibiców (karnety,bilety) trochę kasy dorzucają władze lokalne, coś tam wpadnie ze sprzedaży pamiątek klubowych. No jednak obecnie mamy to co mamy. Piłkarze nie grają czyli kasy z praw telewizyjnych kasa nie wpłynie, no i co wiadome trybuny są puste. I teraz najważniejsze. Sponsorzy! I tu zaczyna się bardzo poważny problem, wielu z nich sponsorowanie odkłada na inne czasy, z prostego powodu, muszą ratować swoje firmy i dbać o swój byt i byt pracowników. Kluby niższych lig już coraz częściej słyszą od swoich sponsorów ( a nie są to wielkie tuzy biznesu) - Sorry, ale nie liczcie na kasę od nas. Mamy swoje problemy. Jest mało prawdopodobne aby rozgrywki ligowe wystartowały w ogóle tej wiosny. Coraz częściej i głośniej specjaliści od tego wirusa mówią że to co mamy obecnie potrawa minimum pół roku. Jak tak będzie to żaden lub nie wytrzyma pół roku. Będą upadki klubów albo czyste amatorstwo. Jednak co z "zawodowcami" a są tacy na poziomie 2, 3, 4, 5 ligi ? No i ciekawe co na to wszystko PZPN? W tym roku szykuje się Walne. Oj zapowiada się że będzie to bardzo gorące Walne Zgromadzenie Delegatów. Aha, jednymi jedynymi do których ta cała sytuacja kompletnie nie dociera to ci wszelakiej maści menaga od piłki, dla nich, sporo takich wypowiedzi w necie, że nie, nie jest źle to szybko się dobrze ułoży!
Rapa
2020-03-21 20:21:38
Akurat za Cornelem Rapą to redaktor płakał strasznie, bo w momencie jego oddania do Cracovii to był jeden z najlepiej grających piłkarzy w zespole, a pewnie najrowniej grający. I jak pokazuje czas jednak tej wyrwy porządnie nie dało się zalepic.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA