Rozmowa z Wojciechem Jedziniakiem, trenerem Sandry SPA Pogoń
Sandra SPA Pogoń Szczecin zakończyła pierwszą rundę rozgrywek Superligi mężczyzn w piłce ręcznej, notując przy tym dwanaście porażek (w tym jedną po dogrywce) i odnosząc tylko jedno zwycięstwo, Szczecinianie zajmują ostatnie miejsce w tabeli.
– Jak podsumowałby pan minioną rundę w waszym wykonaniu?
– Myślę, że pierwszą rundę można skwitować jednym zdaniem – szkoda niewykorzystanych okazji. Skoro przegrywamy aż 5 meczów jedną bramką, a w tych spotkaniach byliśmy stroną dominującą, to znaczy, że nie wykorzystaliśmy naszych szans, żeby znajdować się w zupełnie innym miejscu w tabeli. Z innym nastawieniem idziemy na krótki świąteczny urlop, bo myślę, że wszystkim by się lepiej siedziało przy wigilijnym stole, gdyby wyniki były inne.
– Skąd wzięło się aż tyle porażek jedną bramką?
– Od października jesteśmy w komplecie, z większymi czy mniejszymi urazami. W końcowych fragmentach spotkań zabrakło nam chłodnej głowy, wyrachowania i konsekwencji w realizowaniu planu, który sobie założyliśmy. No i zawiodła nas też skuteczność. W każdym meczu było coś innego, a przy równorzędnych zespołach, z którymi graliśmy – decydowały detale. I po tej rundzie te detale były po stronie przeciwników.
– W piątkowym spotkaniu z Azotami Puławy źle weszliście w mecz i po 10 minutach przegrywaliście 1:6, a później 2:10. Po kiepskim początku meczu nie widziałem wiary w Pogoni, że można powalczyć o korzystny wynik.
– Nie wierzę w brak wiary. Nasz zespół to są świadomi ludzie i wiedzą, na którym miejscu w tabeli jesteśmy. Graliśmy mecz u siebie, to jest nasz parkiet, niezależnie od tego, czy rywal był faworytem tego spotkania. Za każdym razem gramy o zwycięstwo i z wiarą, że uda się wygrać. Gdybyśmy zakładali porażkę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, to nasza zabawa nie miałaby większego sensu.
– Graliście jednak z brązowym medalistą poprzedniego sezonu, z którym macie bardzo niekorzystny bilans, jeżeli chodzi o bezpośrednie pojedynki?
– Sport tyle razy nam pokazywał, że przed każdym meczem jest faworyt, ale to nie jest tak, że on zawsze zwycięży. Jak ja byłem zawodnikiem, to potrafiliśmy zremisować u siebie z Łomżą Industrią Kielce czy wygrać z Orlenem Wisłą Płock, więc to nie jest tak, że zespołów, które są głównymi kandydatami do medali, nie można pokonać. To też są ludzie i im szybciej zawodnicy to sobie uświadomią, tym lepiej. Trzeba zawsze grać o pełną pulę, a mecze z takimi przeciwnikami dają naszej drużynie najwięcej.
– Co w grze Pogoni wymaga poprawy?
– W tej rundzie jestem bardziej zadowolony z ataku niż z obrony, gdzie widzimy więcej możliwości do poprawy. Jednak w niektórych meczach w ataku też widzę mankamenty. Będziemy pracować nad każdą formacją. Zawodnicy muszą zdawać sobie sprawę, że te wszystkie działania są dla dobra ich i zespołu, jeżeli chodzi o perspektywę dalszego rozwoju sportowego.
– Mimo kiepskich wyników chciałby pan kogoś po tej rundzie pochwalić?
– Jestem zadowolony z gry obronnej Filipa Wrzesińskiego, w piątkowym spotkaniu rozegrał fantastyczne zawody w ataku, zdobywając dziewięć bramek. Generalnie w pierwszej rundzie był obrońcą i musiał wejść w ciężkie buty, zastępując Adama Wąsowskiego. Częściowo na pewno mu się to udało, więc jestem z tego bardzo zadowolony. Pomimo problemów zdrowotnych podczas okresu przygotowawczego fajną drugą część pierwszej rundy miał Matija Starcević, który dobrze uzupełniał się z Władysławem Zalewskim, więc tutaj środek rozegrania był jak najbardziej na plus. Skuteczność u Dawida Krysiaka jest dobrym aspektem na przyszłość. Jestem zadowolony również z młodzieży, m.in. z Huberta Wiśniewskiego. W piątkowym meczu pojawił się na parkiecie nasz wychowanek Adam Biały, który trenuje z nami od jakiegoś czasu i jak to mówią, pech jednego jest szczęściem drugiego. Krzysztof Mitruczuk zerwał więzadła krzyżowe i jest już po operacji, więc pojawiło się wolne miejsce w składzie. Im szybciej Biały nabierze meczowego doświadczenia, tym lepiej. Trening to jedno, a mecz to drugie. Na pewno na długo zapamięta ten dzień. Trzeba jeszcze wyróżnić naszego bramkarza – Maksyma Wiunyka, który skuteczność bronienia utrzymywał na poziomie 30 proc., co jest naprawdę dobrym wynikiem.
– Rozumiem, że najlepszy mecz w waszym wykonaniu to jedyne zwycięstwo z Gwardią Opole?
– Bezwzględnie to był nasz najlepszy mecz, w którym obie formacje zagrały bardzo dobrze – ofensywa i defensywa.
– A jaki jest według pana potencjał tej drużyny. I czy dalej będzie pan prowadził drużynę w rundzie rewanżowej?
– Potencjał zespołu jest ogromny. Nie chcę się tłumaczyć i wybielać, ale mieliśmy dość trudny terminarz i mecze, które przegrywaliśmy jedną bramką, często graliśmy na wyjeździe. Ja oczywiście mam plan na ten zespół. Podejmując się wyzwania, wiedziałem, że moja wizja jest dobrze dobrana pod umiejętności zespołu. Zupełnie inaczej by się nam rozmawiało, gdybyśmy mieli 5 meczów wygranych i znajdowali się na piątym, szóstym miejscu w tabeli i wtedy bylibyśmy sensacją tej rundy. Przed nami jeszcze dużo pracy, a czy dalej ja będę trenerem, to już jest decyzja zarządu.
– Czy planowane są jakieś wzmocnienia między rundami?
– Wiem, że zarząd cały czas działa, żeby uzupełnić skład i szuka wzmocnień. Jednak w obecnej sytuacji nie jest to prosta sprawa. My skupiamy się na swoich zadaniach na parkiecie.
– Dziękuję za rozmowę.
Paweł REICHELT