Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Pływanie. Mistrzowie świata ze Szczecina

Data publikacji: 07 kwietnia 2020 r. 15:45
Ostatnia aktualizacja: 13 kwietnia 2020 r. 09:22
Pływanie. Mistrzowie świata ze Szczecina
 

13 lat temu podczas pływackich mistrzostw świata w Melbourne zawodnicy MKP Szczecin: Mateusz Sawrymowicz i Przemysław Stańczyk wywalczyli złote medale i tytuły mistrzów świata. Ten drugi pierwotnie zajął drugie miejsce na dystansie 800 m st. dow., ale po czasie przyznano mu złoty medal, ponieważ triumfator wyścigu przyłapany został na dopingu.

Dwóch rodowitych szczecinian, podopieczni szczecińskiego trenera Mirosława Drozda zostali królami światowego pływania na długich dystansach. Sawrymowicz zwyciężył na królewskim dystansie 1500 m st. dow., jego starszy o dwa lata kolega na dystansie 800 m st. dow. Obu do sukcesów doprowadził Mirosław Drozd.

Obaj szkolili się na starej pływalni SDS, uczęszczali do szczecińskich szkół, wychowywali się na szczecińskich ulicach, podwórkach, a następnie podbili pływacki świat. Usunęli w cień plejadę Amerykanów, Australijczyków. Byli najlepsi na świecie dzięki talentowi, ale przede wszystkim katorżniczej pracy zaproponowanej przez Mirosława Drozda.

W roku 2007 w Szczecinie nie było jeszcze dużego, 50-metrowego basenu, który wybudowany został niejako w wyniku presji, jaką nałożyli nasi dwaj mistrzowie i wielokrotna mistrzyni Europy Katarzyna Baranowska, która 13 lat temu podczas mistrzostw świata w Melbourne akurat nie wystartowała z powodu choroby, a też miałaby szanse na medalową lokatę.

Nowy basen dla mistrzów

Nowy basen miał stworzyć naszej młodzieży lepsze warunki do uprawiania tej dyscypliny sportu, miał wzmocnić bardzo silną, światową pozycję na rynku, jednak po zakończeniu karier naszych mistrzów okazało się, że to nie infrastruktura decyduje o sukcesach, ale talent, praca i charakter.

Dwa lata wcześniej, w roku 2005 Baranowska na swoim koronnym dystansie 200 m st. zm. uplasowała się na piątym miejscu, a w mistrzostwach Europy medale zdobywała regularnie, nawet złote. Gdyby była zdrowa i wystartowała w Melbourne, to również mogłaby się cieszyć z medalu.

Każdy z trójki szczecinian do światowego poziomu doszedł ciężką pracą wykonaną na szczecińskich, mocno wysłużonych obiektach. Żaden z nich nie szukał formy i lepszych warunków treningowych w Stanach Zjednoczonych, co w tamtym czasie było bardzo modne. Sawrymowicz i Stańczyk trafili w Melbourne na życiową formę, choć w przypadku tego drugiego nie można powiedzieć, że swój potencjał wykorzystał optymalnie.

Stańczyk już w wieku 18 lat zademonstrował swoje nieprzeciętne możliwości. Podczas mistrzostw Europy juniorów został mistrzem Europy na 400 m i wicemistrzem na 1500 m st. dow. Na dystansie 400 m st. dow. poprawił juniorski rekord Polski. Pływał szybciej, niż czynił to wiele lat wcześniej w jego wieku legendarny Artur Wojdat, później pierwszy polski medalista olimpijski w pływaniu, pierwszy medalista mistrzostw świata i rekordzista świata na tym samym dystansie.

Szybszy od Wojdata

Skoro Stańczyk w wieku 18 lat pływał szybciej od Wojdata, to naturalne, że mogliśmy się spodziewać z jego strony wiele dobrego. W roku 2004 w wieku 19 lat pojechał na swoje pierwsze igrzyska olimpijskie. Kwalifikacje uzyskał niemal w ostatniej chwili, w Atenach był w znakomitej formie, poprawił swój rekord życiowy prawie o 1,5 sekundy, natomiast miejsce w finale przegrał z legendarnym Japończykiem Takheshim Matsudą minimalnie.

Ostatecznie z dziewiątego miejsca i tak był zadowolony, jednak przyszłość pokazała, że Japończyk podczas kolejnych olimpijskich zmagań w Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro wywalczył aż cztery medale, ale jednak żadnego złotego. Stańczyk miejsce w finale w Atenach przegrał z wybitnym w kolejnych latach pływakiem, ale wtedy jeszcze tego nie wiedział.

Cała szczecińska trójka: Przemysław Stańczyk, Mateusz Sawrymowicz i Katarzyna Baranowska po raz pierwszy razem pokazała się światu podczas mistrzostw świata w Toronto w roku 2005. Sawrymowicz i Baranowska mieli zaledwie po 18 lat, Stańczyk był o dwa lata starszy. Mimo to cała trójka już wtedy pokazała, że nie zamierza mieć wobec pływackiego świata żadnych kompleksów.

Wszyscy wystąpili w finałach swoich koronnych konkurencji i nie stanowili tam jedynie tła. Stańczyk na 400 m st. dow. zajął czwarte miejsce, a Baranowska i Sawrymowicz odpowiednio na 200 m st. zm. i 1500 m st. dow. uplasowali się na piątym miejscu. Nasi 18-latkowie w grudniowych mistrzostwach Europy na krótkim basenie zajęli już miejsca na podium. Ich najlepszy czas miał jednak dopiero nadejść.

Rok 2006 był potwierdzeniem rosnącej formy naszych pływaków. Baranowska przynależność do europejskiej czołówki potwierdziła podczas mistrzostw Europy na długim basenie i dwa razy stanęła na podium, natomiast po raz pierwszy medal podczas mistrzowskiej imprezy wywalczył Stańczyk. Uczynił to podczas zimowych mistrzostw Europy w Helsinkach, gdzie uplasował się na drugim miejscu w wyścigu na 400 m st. dow.

Wcześniej pływak MKP Szczecin był bliski medalu na mistrzostwach Europy na długim basenie. W swojej koronnej konkurencji uplasował się jednak tuż za podium – na czwartym miejscu. To był kolejny rok szczecińskiego pływaka, kiedy w najważniejszych światowych imprezach znajdował się zawsze o jedno miejsce za daleko, by mówić o pełnym szczęściu sportowca.

W Melbourne eksplozja talentu

W Melbourne w roku 2007 nastąpiła eksplozja talentu naszych pływaków, a szczególnie Sawrymowicza. Ostatniego dnia zmagań mistrzostw świata w kolebce światowego pływania startował w finałowym wyścigu na 1500 m. Oczy całego pływackiego świata zwrócone były na herosów rywalizujących na królewskim, najdłuższym dystansie 1500 m.

Zawsze blisko 15-minutowa walka planowana była na zakończenie mistrzostw. Również i tym razem emocji nie zabrakło. 20-latek ze Szczecina okazał się bezkonkurencyjny i wygrał z czasem nowego rekordu Europy – 14:45,94. To był czwarty rezultat na świecie w historii występów na 1500 m, a trzeba pamiętać, że świat w przeszłości podziwiał wiele znakomitości w tej pływackiej konkurencji.

Styl, w jakim Polak wygrał rywalizację w mistrzostwach świata, znalazł również swoje odbicie w kończących rok plebiscytach. Szczecinianin został uznany za najlepszego pływaka Europy, a w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca w Polsce zajął wysokie piąte miejsce.

To nie był jedyny sukces naszego pływaka w roku 2007. Na mistrzostwach Europy w węgierskim Debreczynie też okazał się najlepszy i wywalczył mistrzostwo kontynentu. Został też mistrzem Uniwersjady. Nigdy później szczecinianin nawet nie zbliżył się do tak znakomitych wyników, choć w roku 2011 na szczecińskim basenie został trochę niespodziewanie mistrzem Europy na krótkim basenie, czyniąc to przed własną publicznością.

Zawody w Melbourne były też wyjątkowe dla Stańczyka. Kolejny podopieczny trenera Mirosława Drozda wywalczył tytuł mistrza świata na 800 m st. dow., ale w nieco nietypowych okolicznościach. W sportowej rywalizacji uplasował się na drugim miejscu – za Tunezyjczykiem Oussamem Melloulim.

Pół roku później w organizmie mistrza świata wykryto jednak niedozwoloną substancję, w wyniku czego stracił on tytuł mistrza świata. Polak złoty medal otrzymał kilka miesięcy po swoim występie, który okazał się fenomenalny. W finałowym wyścigu Stańczyk poprawił rekord Polski o blisko trzy sekundy.

Zmylony przez Hacketa

Był wtedy w życiowej formie i mógł zdziałać zdecydowanie więcej. Pechowo przegrał walkę o finał wyścigu na 400 m st. dow. W eliminacjach trzymał się blisko legendy światowego pływania – Hacketa z Australii, który akurat był w słabej formie.

Stańczyk popłynął w eliminacjach spokojnie, mając olbrzymie rezerwy, a zakończyło się to uzyskaniem dopiero dziewiątego czasu. Tak prysły marzenia o dobrym występie i medalu w jego koronnej konkurencji. W tamtym czasie był zdecydowanie w jego zasięgu.

W roku 2007 podopieczny trenera Drozda mógł poszczycić się jeszcze kilkoma wspaniałymi osiągnięciami. Poprawił 19-letni rekord Polski na 400 m st. dow., należący do legendy polskiego pływania – Artura Wojdata. 19 lat wcześniej był to wynik dający Wojdatowi rekord świata. Stańczyk został też mistrzem Uniwersjady na 400 m st. dow.

Dziś o podobnych wyczynach nie tylko szczecińskich, ale również polskich pływaków możemy jedynie pomarzyć. Jest to dyscyplina, w której przestaliśmy się liczyć, w której coraz trudniej nawiązać rywalizację z najlepszymi na świecie. Tym bardziej należy szanować sukcesy, jakich dostarczała nam fenomenalna trójka szczecińskich pływaków. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

anonim
2020-04-13 08:56:50
Może warto się zastanowić dlaczego pływanie w Szczecinie jest na nizszym poziomie niż np.w Koszalinie czy innych mniejszych klubach?I zamiast ciągle wspominać sukcesy zawodników z przed nastu lat po prostu cos z tym zrobić.Nadanie szkole nazwy Centrum Mistrzostwa Sportowego wcale nie oznacza że "wyjdą"z niej mistrzowie.Bez wsparcia szkoły,klubu i trenera nawet zawodnik z pasją i talentem po jakimś czasie po prostu "się wypala".
H2O
2020-04-07 20:08:34
Ostatnie zdanie tego wnikliwego, bardzo dobrego artykułu, to istota SPORTU. Od 1998 r. powstała Szkoła Mistrzostwa Sportowego w pływaniu, w Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Szczecinie przy ulicy Mazurskiej 40, obecnie Centrum Mistrzostwa Sportowego. Przemek Stańczyk, Mateusz Sawrymowicz i Kasia Baranowska to absolwenci tej szkoły, oprócz nich również absolwentem tej SMS jest Mistrz Europy Sławomir Kuczko wychowanek Znicza Koszalin, potem zawodnik AZS Warszawa. To już historia, dziękuję P.Wojtku za przypomnienie
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA