Łuczniczka Bydgoszcz - Espadon Szczecin 3:2 (25:20, 25:21, 18:25, 40:42, 20:18)
Espadon: Ruciak, Duff, Malinowski, Wika, Gawryszewski, Tervaportti, Jaskuła (libero) - Mihułka (libero), Kowalski, Kluth, Gałązka.
Siatkarze Espadonu przegrali kolejny mecz, w tym roku, nie zaznali jeszcze smaku zwycięstwa, w Bydgoszczy byli bliscy wygranej, ale ostatecznie zdobyli tylko jeden punkt po meczu o niezwykłej dramaturgii, w którym dwa ostatnie sety kończyły się na przewagi, a w czwartej partii trzeba było zdobyć aż 42 punkty, żeby zwyciężyć.
Lepiej mecz zaczęli gospodarze. Dobre rozegranie Tervapottiego, skuteczna gra w ataku Malinowskiego wystarczyły tylko na pierwszą fazę seta, później goście mieli kłopot z przyjęciem zagrywki, nie utrzymali dystansu i przegrali pierwszą partię.
W drugim secie dominacja miejscowych była wyraźna, dobrze wyprowadzali ataki ze skrzydeł, wzmocnili blok, szczecinianie nie umieli się przeciwstawić, na parkiecie pojawili się: Kluth i Kowalski, zagrywką kilka punktów odrobił Ruciak, ale to było za mało.
Goście nie załamali się, w trzeciej partii przejęli inicjatywę, gospodarze nie byli już tak skuteczni w ataku, popełniali błędy, byli mniej precyzyjni, Espadon to wykorzystał, uwierzył w siebie, poprawił grę w defensywie i przedłużył nadzieje na wygranie meczu.
Czwarty set był najbardziej dramatyczny i wręcz niecodzienny. Niezbyt często zdarza się, że oba zespoły zdobywają w jednej partii po 40 punktów, a tak się stało w Bydgoszczy. Goście prowadzili już 24:21, nie wykorzystali jednak trzech setboli, zwycięską piłkę zdobyli w kuriozalny sposób, po pokazaniu czerwonej kartki trenerowi Łuczniczki.
O wszystkich zadecydował tie braek, który również przebiegał w nerwowej atmosferze. Więcej spokoju i opanowania wykazali miejscowi, a Espadon na pierwsze tegoroczne zwycięstwo będzie musiał poczekać. (par)