Stocznia Szczecin - Zaksa Kędzierzyn 0:3 (26:28, 16:25, 21:25)
Stocznia: Kurek, Kazijski, Van de Voorde, Żygadło, Gałązka, Penczew, Mihułka (libero), Rossard (libero) oraz Wika, Hoag.
Opóźniona o trzy dni szczecińska inauguracja Plus Ligi nie wypadła po myśli Stoczni. Szczeciński zespół, który w niedzielę z powodu awarii oświetlenia w Netto Arenie nie rozegrał meczu z Treflem Gdańsk, w środę nie potrafił zatrzymać świetnie dysponowanej Zaksy.
Przebudowa Stocznia nie stanowiła monolitu. Dużo było nieporozumień w grze, a niewiele gry zespołowej. Swoją grę gospodarze opierali na fantastycznej dyspozycji najlepszego siatkarza mistrzostw świata Kurka. Wspierał go w akcjach ofensywnych Kazijski, ale Zaksa szybko rozszyfrowała taki patent na grę.
Najbardziej widowiskowy i emocjonujący fragment meczu ponad czterotysięczna widownia obejrzała w pierwszym secie. Walka toczyła się punkt za punkt. Efektownymi akcjami po stronie Stoczni popisywali się Kurek i Kazijski, a siatkarzy z Kędzierzyna często zatrzymywał szczeciński blok.
Zaksa też miała jednak sporo atutów w ofensywie. Skutecznością imponował Kaczmarek, a dzielnie wspierali go Deroo i Wiśniewski. Wicemistrz Polski prowadził niemal przez cały set, ale w końcówce losy seta mógł odwrócić dobrą zagrywką Hoag. Stocznia miała trzy piłki setowe, a w decydujących momentach błędy w ataku popełnił jednak Kazijski.
Druga odsłona przebiegała już całkowicie pod dyktando Zaksy. Szczecinianie nie mieli recepty na powstrzymanie rozpędzonych rywali. Grali schematycznie i popełniali błędy. Podobne wyglądały także pierwsze fragmenty decydującej partii.
Szczecinianie przegrywali już 1:5 i 9:15. Wówczas Stocznię poderwał do walki Kurek. Skończył atak i serią zagrywek wyprowadził Stocznię na prowadzenie. Przewaga wynosiła już trzy punkty, ale od stanu 19:16 szczecinianie trzy razy zostali zatrzymani przez blok rywali, popełnili błąd w ataku i ugrali już tylko dwa punkty. ©℗(woj)
Fot. R. Pakieser