Trefla Proxima Kraków - Chemik Police 0:3 (16:25, 16:25, 22:25)
Chemik: Veljković, Mędrzyk, Zaroślińska, Bełcik, Gajgał-Anioł, Busa, Krzos (libero) oraz Mirković.
Po raz drugi w tym sezonie siatkarki Chemika zaprezentowały się na ligowych parkietach. Po zwycięstwie na inaugurację nad Budowlanymi Łódź 3:0, także w poniedziałkowym meczu w Krakowie mistrzynie Polski nie straciły seta.
Poziom spotkania daleki był jednak od tego, jakiego można oczekiwać po najlepszej polskiej drużynie. Widać wciąż brak zgrania, który spowodowany jest tym, że zespół w komplecie trenuje dopiero od tygodnia.
Mistrzynie Polski w Krakowie miały sporo przestojów w grze i fragmentów, w których nie potrafiły skończyć akcji. W grze dużo było chaosu, a wiele piłek przebijanych było na drugą stronę siatki palcami. Na dobrym poziomie zagrały w Chemiku praktycznie tylko dwie siatkarki - środkowa Veljković i skrzydłowa Mędrzyk.
Beniaminek LSK, który w lidze zajął miejsce Atomu Trefla Sopot przez dwa sety nie stawiał Chemikowi większego oporu. Odzwierciedleniem poziomu gry krakowianek były statystki ataku - Trefl Proxima kończył skutecznym zbiciem co piątą akcję. Z taką skutecznością krakowianki nie były w stanie zagrozić nawet przeciętnie grającemu Chemikowi.
Gospodynie zerwały się do walki w ostatniej odsłonie. Wyglądały w niej, jak zupełnie inna drużyna. Zaczęły nękać mistrzynie Polski trudną zagrywką, ustawiać punktowy blok i w końcu pokazały skuteczne akcje w ataku.
Trefl Proxima prowadził już 14:12 i doprowadził do nerwowej końcówki. Od stanu 22:22 krakowianki nie zdobył już punktu. Popełniły najpierw dwa błędy, a mecz asem serwisowym zakończyła nowa serbska rozgrywająca Chemika Mirković.
MVP spotkania wybrano jej rodaczkę, mistrzynię Europy Veljković, która atakowała w Krakowie z ponad 80-procentową skutecznością i perfekcyjnie skończyła dziewięć z jedenastu akcji. ©℗(woj)
