Szczecin pozbawiony jest siatkówki na najwyższym krajowym poziomie. Po mocarstwowych zapędach dwa lata temu pozostały już tylko niemiłe wspomnienia. Na osłodę pozostał fakt, że choć przez bardzo krótki czas w szczecińskim zespole występował aktualny mistrz świata.
Był nim Bartosz Kurek, który tytuł wywalczył we wrześniu 2018 roku i jednocześnie wybrany został na najlepszego siatkarza mistrzostw. W następstwie został też wybrany przez czytelników „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca roku 2018 pozostawiając w pobitym polu między innymi mistrza olimpijskiego w skokach narciarskich Kamila Stocha.
Reprezentacja polskich siatkarzy w roku 2018 dokonała historycznego wyczynu zdobywając tytuł mistrzów świata po raz drugi z rzędu. To był turniej, w którym mieliśmy swoje szczecińskie akcenty. Przede wszystkim był to Bartosz Kurek, wybrany MVP całego turnieju.
30-letni atakujący podpisał kontrakt ze Stocznią Szczecin jeszcze przed turniejem mistrzostw świata, na pierwsze ligowe mecze rozgrywane w Szczecinie przyciągał na trybuny komplety kibiców. Hala Netto Arena pękała w szwach, prócz Kurka w szczecińskim zespole pojawili się bowiem inni utytułowani, bardzo znani na całym świecie siatkarze.
Jednym z asystentów trenera Vitala Heynena podczas turnieju mistrzostw świata w roku 2018 był Michał Gogol, wtedy szkoleniowiec szczecińskiego zespołu, a obecnie prowadzący drużynę Skry Bełchatów. W przeszłości szczecińskie zespoły klubowe prowadzili z sukcesami wybitni polscy trenerzy, także odpowiedzialni za reprezentacyjne zespoły: Hubert Wagner, Ryszard Kruk, Tadeusz Chojnacki czy Leszek Piasecki.
Kurek bez medalu olimpijskiego
Bartosz Kurek nie rozgrywając nawet jednego meczu w barwach szczecińskiego klubu stał się najbardziej utytułowanym graczem w historii szczecińskiej siatkówki. W roku 2009 został mistrzem Europy, dwa lata później wywalczył na imprezie tej samej rangi brązowy medal, dwukrotnie uczestniczył w igrzyskach olimpijskich – w roku 2012 w Londynie i w roku 2016 w Rio de Janeiro.
Szczecin miał już swoich reprezentantów podczas mistrzostw świata, olimpijczyków, a nawet medalistów mistrzostw Europy. Siatkarskie tradycje sięgają nawet lat 50. ubiegłego wieku. Pierwszą znaną siatkarską postacią był Aleksy Szołomicki. Do Szczecina trafił z Warszawy już jako mistrz Polski, reprezentant Polski, w roku 1957 doprowadził siatkarzy Pogoni Szczecin do pierwszego historycznego medalu mistrzostw Polski.
Jako zawodnik Pogoni grał w mistrzostwach świata w roku 1956. Polacy byli wtedy o krok od medalu, zajęli czwarte miejsce, w 10-zespołowej grupie finałowej odnieśli sześć zwycięstw, tylko o jedno mniej od wicemistrzów świata Rumunów, z którymi w bezpośrednim meczu wygrali 3:1.
Szołomicki i Cieniuch na czwartym miejscu
Nasz najlepszy siatkarz w latach 50. dwukrotnie występował też w finałowym turnieju mistrzostw Europy, za każdym razem reprezentacja Polski kończyła zawody na szóstym miejscu. To był czas zdecydowanej dominacji krajów bloku socjalistycznego, siatkówka na zachodzie Europy była bardzo mało popularna i trwało to przynajmniej do lat 80. ubiegłego wieku.
W kolejnych mistrzostwach świata w roku 1960 Szołomickiego zabrakło już w reprezentacji, ale znalazł się w niej Stanisław Cieniuch, który trafił do Szczecina z Zawiszy Bydgoszcz. Tam odbywał zasadniczą służbę wojskową, ale po niej nie wrócił już do rodzinnego Trójmiasta, ale postanowił wzmocnić coraz silniejszy zespół Pogoni.
Mistrzostwa świata odbywały się w dalekiej Brazylii i znów toczyły się pod dyktando krajów z bloku socjalistycznego. Polska reprezentacja, podobnie jak przed czterema laty znów uplasowała się na czwartym miejscu, ponownie o jeden punkt ustąpiła Rumunii, z którą przegrała swój pierwszy mecz w turnieju i spotkanie to zaważyło na ostatecznej kolejności miejsc.
„Dziki” Wojdyga porywał publiczność
Szczecin na kolejnych wybitnych siatkarzy i sukcesy w tej dyscyplinie sportu musiał czekać przez ponad 20 lat. Dopiero w latach 80. ubiegłego wieku narodziła się wspaniała drużyna pod szyldem Stali Stocznia Szczecin, a w niej pierwszoplanową rolę odgrywał Janusz Wojdyga.
W roku 1983 Stal była beniaminkiem ekstraklasy i w swoim premierowym występie wywalczyła brązowe medale. Wojdyga natomiast znalazł się w reprezentacji prowadzonej przez Huberta Wagnera, który po raz drugi miał doprowadzić naszą reprezentację do najwyższych zaszczytów, a pomóc w tym miał atakujący ze Szczecina nazywany przez kibiców „Dziki”.
To z uwagi na jego pełną ekspresji postawę nie tylko podczas gry, ale również, a może przede wszystkim podczas przerw w grze, kiedy umiał stworzyć atmosferę walki, miał w sobie mnóstwo pasji i energii, zarażał tym resztę drużyny, a także liczną szczecińską publiczność, która zawsze szczelnie wypełniała trybuny małej hali przy obecnym SDS podczas meczów ligowych, ale również reprezentacyjnych lub w europejskich pucharach.
Wojdyga wicemistrzem Europy
W roku 1983 polska reprezentacja z Wojdygą w składzie wywalczyła tytuł wicemistrza Europy, to był pierwszy medal podczas mistrzowskiej, międzynarodowej imprezy wywalczony przez szczecińskiego siatkarza. W drużynie regularnie zdobywającej medale mistrzostw Europy nie był siatkarzem podstawowym, ale okazał się pierwszym medalistą mistrzowskiej, międzynarodowej imprezy wywodzącym się ze szczecińskiego klubu.
Wagner bardzo chętnie korzystał z zawodników Stali Stocznia, widział w nich głód sukcesu, nasi zawodnicy, przeważnie młodzi, perspektywiczni sprawiali wrażenie chętnych do pracy, a na takich lubił stawiać słynny „Kat”, jak nazywano Wagnera.
W roku 1984 Polska z przyczyn politycznych nie pojechała na turniej igrzysk olimpijskich do Los Angeles. Brązowy medal olimpijski zdobyli Włosi, którzy podczas mistrzostw Europy w NRD w roku 1983 zostali przez polską reprezentację rozbici. Polska reprezentacja podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles należałaby do faworytów.
Już wtedy w wieku zaledwie 20 lat pierwszoplanową postacią w reprezentacji był Waldemar Kasprzak, popularny „Pitek”, atakujący mocno i świetnie broniący zawodnik. Utrzymywał znakomitą formę od igrzysk w Los Angeles do następnych w Seulu, ale Polacy na żaden z tych turniejów z różnych przyczyn nie pojechali.
Hubert Wagner zaczął powoływać go do reprezentacji jeszcze wtedy, gdy zawodnik nie miał nawet pewnego miejsca w drużynie klubowej, poziom polskiej siatkówki był wtedy wysoki, a legendarny szkoleniowiec świetnie potrafił dostrzec potencjał siatkarza i w miarę wcześnie starał się tych najbardziej zdolnych wprowadzać do reprezentacji.
Talent Kasprzaka
W przypadku Kasprzaka absolutnie się nie pomylił. To był siatkarz w Szczecinie w latach 80. zdecydowanie najbardziej utalentowany, wszechstronny, a przy tym skromny i ambitny. Po latach zrobił karierę na Zachodzie, grywał w najlepszych niemieckich klubach, zdobywał kolejne mistrzowskie tytuły.
Kasprzak dwa razy grał w finałowym turnieju mistrzostw Europy, wywalczył w roku 1985 czwarte miejsce, cztery lata później nasza drużyna uplasowała się dopiero na siódmym miejscu – wtedy najgorszym w całej historii występów naszej reprezentacji podczas mistrzostw Europy. Wtedy coraz częściej do głosu dochodziły kraje spoza układu socjalistycznego: Grecja, Holandia, Włochy, Francja, Szwecja.
W roku 1986 Polska grała w finałowym turnieju mistrzostw świata po raz ostatni przed bardzo długą przerwą. Z Kasprzakiem w składzie uplasowała się na dziewiątym miejscu. Siatkarska potęga zbudowana w latach 70. przez Huberta Wagnera w latach 80. przez tego samego szkoleniowca nie umiała utrzymać mistrzowskiego poziomu, schodziła coraz niżej w światowej hierarchii.
Borówko i Kaczyński
We wspomnianym roku 1985 w finałowym turnieju mistrzostw Europy wystąpili prócz wspomnianego Kasprzaka jeszcze: Roman Borówko i Ryszard Kaczyński. Polski zespół w meczu o brązowy medal przegrał z Francją. To było duże rozczarowanie, wcześniej przez pięć turniejów z rzędu polski zespół zawsze plasował się na drugim miejscu, zawsze za bezkonkurencyjną ekipą ZSRR.
Polska, ale także szczecińska siatkówka przeżywała kryzys aż do drugiej połowy lat 90. W roku 1996 polski zespół po raz pierwszy od 16 lat zakwalifikował się na turniej igrzysk olimpijskich w Atlancie. W kadrze znalazł się młody, bo zaledwie 22-letni atakujący Morza Szczecin, Krzysztof Jańczak.
Był też doświadczony Witold Roman, który do Szczecina trafił po igrzyskach olimpijskich, a także zaledwie 19-letni Paweł Zagumny, który w szczecińskim zespole grał w latach 1997-2000, w finałowych turniejach igrzysk olimpijskich wystąpił aż cztery razy, w roku 2006 został wicemistrzem świata, a trzy lata później mistrzem Europy i najlepszym rozgrywającym turnieju.
W turnieju igrzysk olimpijskich grali też: Krzysztof Gierczyński w roku 2008, który w barwach Morza Szczecin występował w latach 1996-2002, oraz Radosław Rybak w roku 2004, który w szczecińskim zespole grał w latach 2001-2003.
Szczecin miał zatem wielu znakomitych, utytułowanych siatkarzy, którzy prócz międzynarodowych sukcesów potrafili też prowadzić lokalny zespół do tytułów mistrza Polski. Bartosz Kurek miał ze swoim zespołem nawiązać do klubowych tradycji siatkarzy z lat 80., ale jak wiemy zarówno zespół, jak i klub przestały istnieć, Stocznia wycofała się z rozgrywek, pozbawiona była środków na utrzymanie. ©℗
Wojciech PARADA