Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Tenis. Matkowski liczył na więcej

Data publikacji: 11 lipca 2017 r. 22:47
Ostatnia aktualizacja: 12 lipca 2017 r. 10:57
Tenis. Matkowski liczył na więcej
 

36-letni wychowanek SKT Szczecin, Marcin Matkowski zaznaczył, że Austriak Oliver Marach i Chorwat Mate Pavic - rywale jego i Białorusina Maksa Mirnego w ćwierćfinale debla w Wimbledonie - byli dużo lepsi, a po wtorkowym meczu pozostał mu niedosyt.

- Liczyliśmy na więcej – podkreślił szczeciński tenisista.

Matkowski i Mirnyj w drodze do ćwierćfinału stracili tylko seta. Dodatkowo błysnęli w drugiej rundzie, eliminując występujących z "piątką" słynnych amerykańskich bliźniaków Mike'a i Boba Bryanów. We wtorkowym pojedynku z rozstawionymi z "16" przeciwnikami nie mieli jednak wiele do powiedzenia, przegrali 5:7, 2:6, 2:6.

- Przed meczem wydawało się, że to para w naszym zasięgu, a potem okazało się, że jednak poza. Mieli na koncie dwa finały w turniejach na kortach trawiastych i pokazali, że są w formie. Dziś byli dużo lepsi, przede wszystkim jeśli chodzi o return. Bardzo mało gemów mieliśmy gładko wygranych, trzy były ciężko wywalczone, a też bardzo często rywale nas przełamywali. Bardzo dobrze returnowali, i mnie, i Maksa z każdego ustawienia. Nie wiem, czym to było spowodowane. Nie wiem również, czy to my zagraliśmy słabiej, czy też oni tak dobrze. Wynik jest jaki jest. Przeciwnicy byli dziś dużo lepsi i zasłużenie awansowali do półfinału. - podsumował Matkowski.

Przewaga zbyt duża

Jak dodał, przewaga wypracowana przez austriacko-chorwacką parę w każdym z setów była zbyt duża, by ją zniwelować.

- Jednego "breaka" można jeszcze odrobić, ale dwa to już ciężko. Wynik był jednak całkowitym odzwierciedleniem tego, co się działo na korcie - przyznał.

Do wtorku mecze Wimbledonu rozgrywane były przy pełnym słońcu i wręcz w upale. Dziewiątego dnia imprezy niemal od początku rywalizacji padał deszcz. Wspomniani czterej debliści wciąż grali w trzeciej odsłonie mimo opadów, z powodu których wiele spotkań już przerwano.

- Uznaliśmy, że kort był dobry do grania, więc nie było żadnego problemu z tym, żeby kontynuować. Trawa wydawała się dziś jeszcze wolniejsza. Poza deszczem wiał też wiatr. Widać było, że serwis robił mniej szkód niż zwykle, szczególnie u nas. Oni nakładali presję przy returnach, a my nie - analizował Matkowski.

Nie ukrywał, że po dobrym występie we wcześniejszych pojedynkach on i jego partner mieli większe ambicje niż czołowa "ósemka".

- Ćwierćfinał to dobry wynik, ale liczyłem na więcej. Po takim meczu jak dzisiejszy mam duży niedosyt. Liczyliśmy na trochę więcej, zwłaszcza po pokonaniu braci Bryanó" - podkreślił.

Cilic faworytem

Jego zdaniem szansę na triumf w Londynie w grze pojedynczej ma Marin Cilic. Z rozstawionym z "siódemką" Chorwatem w drugiej połowie czerwca wystąpił w deblu na kortach londyńskiego Queen's Clubu, gdzie zatrzymali się na półfinale, a tenisista z Bałkanów dotarł też do finału singla.

- Jest w formie i może sprawić niespodziankę. Wygrał już raz turniej wielkoszlemowy, więc trema nie powinna go spalić. W zeszłym roku miał meczbole w spotkaniu ze Szwajcarem Rogerem Federerem, a w tym gra jeszcze lepiej, więc stawiam na Cilica - uzasadnił 36-letni Polak.

Jego najbliższym startem będzie turniej w Hamburgu, w którym partnerować mu będzie Serb Nenad Zimonjic. W ostatnim w tym sezonie turnieju Wielkiego Szlema - US Open - ponownie chce połączyć siły z Mirnym.

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

obserwator
2017-07-12 10:53:06
Panie Matkowski! czas na emeryturę!!! Poza tym powinien Pan się podzielić zarobionymi na kortach pieniędzmi z SKT które Pana wychowało i wytrenowało.Grał Pan na kortach SKT a to zobowiązuję aby się podzielić kasą i dofinansować szkółki tenisowe i obozy tenisowe dla dzieci.
gary76
2017-07-12 10:47:06
No i dobrze, że chłopak ma ambicje, uważam że to jest lepsze niż osiadanie na laurach. Jednocześnie podkreślił jednak, że osiągnęli dobry wynik w turnieju. A przy tym nie szukał wymówek, jak większość w tego typu sytuacjach tylko przyznał wprost, że przeciwnik był lepszy...
sport
2017-07-12 07:10:24
Zawsze tak jest. Polacy cieszą się, robią wielki sukces z dostania się do jakichś eliminacji lub pierwszej części turnieju, a potem zawsze jest zawodzenie, że mogło być lepiej. Szkoda, ale taka prawda. Nie ma co robić sobie nadziei, trzeba cieszyć się z tego, co jest.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA